Betonikowe nóżki, śliczna droga w remoncie i Scopello.
Spokojna jazda, a na termometrze... 42 stopnie
, (było nawet 43, ale zdjęcie kiepsko wyszło
)oj grzało niemiłosiernie. Widoki surowe, górskie i pagórkowate. Autostrada ciekawa - długie jej odcinki to estakada wybudowana na betonowych przęsłach. Momentami czułem się jakbyśmy jechali mostem bez końca.
W pobliżu Palermo autostrada zmienia się w obwodnicę, taką ze skrzyżowaniami i światłami no i zaczyna się Sajgon
, ale daliśmy radę
. Skierowaliśmy się w kierunku Castellammare del Golfo, Scopello i San Vito lo Capo. Im dalej tym wybrzeże stawało się coraz ciekawsze! Gdzieś za Castellammare, tak już blisko Scopello wpadłem na genialny pomysł, że zjedziemy w boczną drogę celem uatrakcyjnienia przejazdu. W atlasie wyglądało, że się da, Jola przytaknęła więc skręcamy! No i oczywiście droga na początku wyglądała bardzo dobrze, ale później zaczęła się niebezpiecznie zwężać, to jednak zupełnie nie wzbudziło moich podejrzeń, wszak różnymi drogami już jeździliśmy. Po kolejnym kilometrze skończył się asfalt..., ale był świeży żwir, ot remont i tyle więc jedziemy
oj człowiek stary a durny
. W końcu droga miała szerokość, tak na jeden samochód. Z jednej strony nowy bardzo wysoki krawężnik, a z drugiej nasyp i głęboki rów, kąt nachylenia drogi - lepiej nie mówić.
O zawróceniu mowy nie było. Wysłaliśmy pieszy patrol 2-osobowy na zwiad. Patrol zaginą w akcji... Jako, że mój samochód trochę wyższy i mocniejszy, to ruszyłem, Iwka czekała na info. Po cichu przyznam, że mi to się nawet tam podobało
, ot mała przygoda... Znalazłem zatoczkę, wcisnąłem samochód, patrolu nie widać więc pobiegłem pokierować drugą Skodzinę, a tu niespodzianka
widzę, że podjeżdża bez mojej asysty, bo pojawił się za nią pick-up miejscowy i trzeba było jechać. No i dała radę i jeszcze zmieściła się w zatoczce za mną. W międzyczasie pogadałem z gościem na rowerze, który twierdził, że jeszcze 2 km i będzie asfalt. Patrol wrócił, asfaltu nie znalazł... zdecydowaliśmy, że nie zawracamy no bo co zrobimy jak spotkamy kogoś jadącego z przeciwnego kierunku. Powolutku pojechaliśmy dalej no i asfalt się znalazł. Jola nadal uparcie twierdziła, żeby skręcić w prawo, kiedy asfalt wiódł w lewo! W prawo to nawet polnej drogi nie było
dotarliśmy do głównej, tej z której kilka kilometrów wcześniej zjechaliśmy. Jakieś 2 godziny w plecy! Ale to co pooglądaliśmy z góry, to nasze! Teraz trzeba było przycisnąć bo dzień miał się ku końcowi. Na szczęście w San Vito droga do kempu o swojskiej nazwie 'El Bahira' była dobrze oznaczona.
Niestety to kolejny kemp, który nie spełnił wymogów
Pięknie położony, ale w zasadzie bez plaży, wybrzeże to ostre skały, łazienki kiepskie i płatna ciepła woda
. Byłem już mocno rozczarowany standardem sycylijskich kempingów, o cenach nie wspomnę! Po szybkiej naradzie postanowiliśmy wrócić w okolice Scopello - tam wybrzeże wyglądało najładniej. Już po ciemku dojechaliśmy na kemping położony niestety między drogą a plażą, ale za to piękną, żwirkową! Standard na szczęście, jak na Sycylię, dobry!
...rozpoczynał się weekend, na pobliskiej plaży panował niemiłosierny tłok... zjechali miejscowi. Wytrzymaliśmy 2 godziny.
Potem część grupy zajęła się gotowaniem obiadu i czytaniem książek, a druga ruszyła w kierunku wejścia do PN Zingaro. W niedzielę planowaliśmy spacer tamże.
Po zlokalizowaniu wejścia, obejrzeniu parkingu, tego płatnego i tego bezpłatnego podjechaliśmy jeszcze do maleńkiego Scopello. Miasteczko położone przepięknie, widoki rewelacyjne!
Kilka zdjęć: