To będzie relacja z wyjazdu do północnej Dalmacji w lipcu 2012. Musi być jednak poprzedzona krótkim wstępem na temat naszej pierwszej wyprawy do Chorwacji w 2006 roku. Wtedy się zaczęło...
Jak zwykle gdy zbliżał się koniec roku szkolnego okazało się, że nie zaplanowaliśmy nic na wakacje. Kombinowaliśmy w ostatniej chwili tradycyjnie nad Bałtykiem, ale wszystkie sensowne miejsca były już zajęte. Wtedy zaświtał nam w głowach pomysł: może jednak Chorwacja? Chłopcy już podrośli (7 i 4), więc widmo podróży 1000km z ryczącym niemowlakiem przestało nas prześladować. Tylko dokąd pojechać i jak znaleźć kwaterę? W ciemno? Już widziałam nas błąkających się nocą z dziećmi w ponurych zaułkach chorwackich... Nieee, odpada.
Szczęśliwie, znajomy polecił nam sprawdzoną panią pośredniczącą w wynajmowaniu apartamentów. No to zadzwoniliśmy:
- Dobry wieczór... szukamy kwatery w Chorwacji...
- ... A gdzie konkretnie chcecie tę kwaterę?
- No... w Chorwacji przecież...
Wprawdzie na mapie widać było, że to wybrzeże dość długie jest, ale przecież co za różnica, Makarska, czy Kozino?
Szczęśliwie pani znała ten kraj dużo lepiej, więc wydusiwszy z nas nieco bardziej szczegółowe oczekiwania, powiedziała:
- Mam dla Was fajną kwaterę w Rogoźnicy na wyspie, ale z dojazdem groblą, blisko morza, nie za daleko do centrum, żeby dzieci mogły dojść pieszo, dobrze Wam tam będzie.
I o dziwo, miała rację.
Tak się zaczęło. Kilka dni później siedzieliśmy już nad Jadranem zadając sobie podstawowe pytanie: dlaczego dopiero teraz?