Witaj, Piotrze.
W niedzielny wieczór chłopcy ruszają w rejs. Załoga podpłynęła jachtem z Sukosanu do Filipa-Jakova. Udaje nam się z Anią załapać na krótki „rejsik” po Kanale Paszmańskim.
Niestety, słabo wieje, żagle rozwijają tylko na parę minut, jacht płynie powoli, niepokoimy się czy to tak zostanie – żadna atrakcja pływać na silniku. Dziewczyny – jak to zwykle bywa - schodzą wreszcie na ląd, a nasi świeżo upieczeni żeglarze odpływają w stronę wysp Vis i Biszevo.
Kolejne dni spędzamy z Anusią na plaży, lodach, palacinkach, spacerach, zabawach w ogrodzie i słodkim nic-nie-robieniu.
Chłopcy tymczasem relacjonują kolejne odcinki trasy. Nadal słabo wieje, więc nici z Korczuli – nie zdążą. Jest Vis, Biszevo, dwie morskie jaskinie, Split (chłopcy zdegustowani śmierdzącym portem), bezludne wysepki, zatoczki z wodą o temperaturze 32 stopnie Celsjusza, skakanie z jachtu do wody (ostatni niech nie zapomni spuścić drabinki!), pięknie, tylko ciągle słabo wieje
Zdjęcia robione niestety tylko z filmu:
Modra jaskinia na Biszevie, gdzie światło słoneczne wpada przez podwodny otwór, nadając wnętrzu błękitny kolor:
Druga jaskinia – chłopy nie pamiętają, na której z sąsiednich wysepek, może wiecie? – gdzie światło wlatuje przez otwór w „suficie”...
...i wpada prosto na... Piotrusia
Miasto Vis, gdzie uzupełnili zapasy:
Split, do którego dotarli późną nocą:
W czwartek mijają Szybenik...
...i dopływają do Skradina.
Odbieramy „naszych” od skippera i ruszamy przy okazji na wodospady na rzece Krka.
Gdy byliśmy tutaj w 2006, zapadł mi w pamięć chłód wody w rzece przy wodospadzie. Teraz upały zrobiły swoje i tutaj: temperatura wody nie przypomina górskiej rzeki, spokojnie można pływać.
Koniec rozstania. Wracamy razem do Sv. Filip i Jakov.
Ignorujemy po drodze Szybenik – już widzieliśmy, może jeszcze kiedyś tu wrócimy.