Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Sutivan dziesięcioma zmysłami...

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Abakus68
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1177
Dołączył(a): 19.09.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) Abakus68 » 25.08.2019 09:49

Odcinek 40 – Pustinja Blaca i co dalej– 2018-09-14
Kot, z którym zabawiałem się w końcu poprzedniego odcinka ożywił się słysząc „mis mala mis, mis mala mis”. Nie mam zielonego pojęcia, cóż te słowa dokładnie oznaczają, być może jak wspomina ruzica jest to normalne kici kici. W każdym razie kot natychmiast poleciał do przewodnika… Bramę otworzyła czekająca na Zorana jakaś kobieta – ciekawe, czy ona tam spędza sama noce…
Tak sobie myślę, że Katerina słynąca z wielkiej miłości do Chorwacji Pustinję Blaca opisze zwłaszcza zdjęciowo o wiele lepiej, a ja tylko parę słów o niej samej.
Z drugiej strony zdjęciowo – hm… To może być trudne ponieważ od samego początku zwrócono nam uwagę, że fotografowanie jest „w zasadzie” zabronione… Weszliśmy tuż po 9-tej jako pierwsi i to był w zasadzie strzał w dziesiątkę chociażby z tego powodu, że zostaliśmy oprowadzeni przez Zorana od razu i jedyni. Ale może po kolei…
Zanim Zoran posprawdzał czy wszystko jest na miejscu, może zjadł coś, nie wiem, my pokręciliśmy się po dziedzińcu tego przybytku.

1.jpg

Wyszliśmy po schodkach na wyższą partię napotykając na pozostałości po kamiennych ulach

2.jpg

(pokazywałem je w relacji z roku 2017 i jeszcze pokażę je w jednym z następnych odcinków). Obfotografowaliśmy co nieco, wszak nie będzie więcej zdjęć….

3.jpg

4.jpg

Zaszliśmy do kasy biletowej

5.jpg

Gdzie poinformowano nas, że opłatę uiszcza się po zwiedzaniu – teraz mogliśmy kupić przewodniki etc

6.jpg

Wypatrzyłem na ścianie

7.jpg

Zasady obowiązujące mnichów

8.jpg

(teraz wiem skąd się wzięło pkt 1 szef ma zawsze rację, pkt 2 jak nie ma racji patrz pkt 1)
Zerknęliśmy na miejsce w którym można po zwiedzaniu odpocząć i zdegustować lokalne wino i rozpoczęło się jednoosobowe przedstawienie w wykonaniu Zorana. Powiem tak. Gość jest niesamowity. Kiedy usłyszał od nas, że dla całej czwórki lepszy byłby język angielski natychmiast rozpoczął opowieść po angielsku aby po 3 zdaniach przejść na angielsko-chorwacki, po czym płynnie z chorwacko-angielskiego przeszedł na chorwacki i… może ze 4 razy w czasie całego oprowadzania przypominał sobie, że może oni jednak prosili o angielski… Nam z Kateriną to zupełnie nie przeszkadzało a w imieniu innych wypowiadać się nie będę…
Jego opowieści były spójne a sposób oprowadzania mimo, iż nie był chronologiczny, dał dużą wiedzę o tym miejscu. Co nieco z jego opowieści:
W 1550 lub 1551 r. dwóch glagolskich mnichów Matej Tomasevic z Duce i Grgur Martinovic z Zvecan, uciekli przed Tureckim najazdem z Poljicy. Mnich Don Juraj Drvodilic z Nereziscy, przekazał im zaniedbaną ziemię w okolicy jaskini Ljubitovic, gdzie pod ogromnymi skałami znaleźli schronienie. Wówczas do jaskini można było dotrzeć tylko pieszo, wąską ścieżką przez kanion, co sprzyjało schronieniu..
W międzyczasie Zoran oprowadzał nas po korytarzykach pokazując a to skrzynie, a to sposoby przechowywania żywności, a to w końcu miejsce, od którego się wszystko zaczęło

10.jpg

Palenisko na powyższym zdjęciu jest w miejscu, gdzie była ta właściwa jaskinia – oczywiście wszystko zastało przebudowane, dobudowane, więc wróćmy do opowieści Zorana, bo to jest w sumie taka trochę opowieść „od pucybuta do milionera”
Przez pierwsze 15 lat można powiedzieć obudowywano jaskinię w taki sposób aby się zabezpieczyć od zimna, wiatrów, mrozu. Później (1565 rok) mnisi otrzymali od księcia Brača całą dolinę Blaca aż do morza do zatoki zwanej wówczas przez bracian zatoka Popova. Dalsza rozbudowa terenu przy jaskini, to jak na mnichów przystało w latach 1588–1614 budowa kościoła pod wezwaniem Matki Bożej Wniebowziętej.
Niestety Zoran nie wytłumaczył w jaki sposób, bez komórek i internetu dwaj mnisi potrafili w krótkim czasie tak eksplozywnie rozwinąć teren a jedynie poinformował, że już wkrótce biskup Hvaru zezwolił im na budowę „pustelni”, w której będą mogli „mieszkać, modlić się, konsekrować i pokutować… a nadto będą mogli przyjmować w swoje szeregi tych z zewnątrz, których zechcą tam dołączyć. Tak się też stało, a członkami zboru zostawali kapłani i świeccy, którzy ostatecznie otrzymywali status współbraci. Głową zboru – nie mylić z zarządzającym całą pustelnią od strony finasowej - zostawał z reguły jakiś starszy, wybierany na trzy lata, z możliwością ponownego wyboru, a jego zadaniem było załatwienie wszystkich spraw wspólnych. Palenisko, które po takiej opowieści musiałem przecież udokumentować, było centrum pustelni, gdzie kapłani gromadzili się, debatowali i podejmowali decyzje. Ogień nigdy nie zgasł, z wyjątkiem krótkich chwil na Wielki Czwartek.
Kolejnym pomieszczeniem, w którym zatrzymaliśmy się na dłużej było pomieszczanie klasy. Trzeba przyznać, że z dalszych opowieści wyniknie, iż to, na co szef zakonu kładł największy nacisk była jak największa samowystarczalność. Skoro pojawiali się współbracia, również świeccy, którzy przecież tam pracowali a nie tylko się modlili, to mieli oni dzieci. A skoro tak, to po co pozwalać tym dzieciom szukać szkoły i być może w przyszłości odejść, jak można je uczyć na miejscu i mieć z ich wykształcenia w przyszłości pociechę. Pociecha z pociech…

11.jpg

Jak widzicie klasa mała, ławki ciasne, pomieszczenie niskie ale okazuje się, że fama o dobrym poziomie kształcenia, a może po prostu jej bliskość sprawiła, że do klasy zaczęły też przychodzić dzieci z 4 ówcześnie okolicznych miejscowości – Dragovode, Obrsje, Smrka i jeszcze jednej, której nazwy niestety nie zapamiętałem (to była chyba Kruska – ale uznajmy, że mogę się mylić - dziś ich nie ma, lub zostały pozostałości po nich)
Mnisi byli naprawdę niesamowicie sprytni. Dzieci te uczyli właściwie nieodpłatnie. Co to znaczy właściwie. Ano jedyną zapłatą była prośba o to, aby każde dziecko przychodzące do szkoły przynosiło ze sobą przynajmniej jedno polano do palenia… Gdzieś tam potem zrobię takie zdjęcie

12.JPG

Dla zobrazowania o czym tu piszę. W taki sposób przez cały rok dzieciarnia zabezpieczała mnichom drewno do paleniska…
W niektórych kolejnych pomieszczeniach Zoran zostaje z nami w taki sposób, że trudno zrobić zdjęcie, a nie chciałem tak na bezczela…
Ale opowieść o rozkwicie pustelni kontynuuje, więc uzupełniając o co nieco z sieci, nie wszystko bowiem z Chorwackiego płynnie rozumiałem, przedstawię ją…
Już w 1621 roku mnisi otrzymali potwierdzenie od biskupa Piotra Cedulina, że żyją zgodnie z zasadą zgromadzenia i że wszyscy dobrzy bracia są ze sobą powiązani. Rozporządzenie zostało zachowane w chorwackim przekładzie i w roku 1897 zostało wydrukowane we własnej prasie drukarskiej (!) Przez pustynnego szefa Don Nikolę Milicevicia – o nim później więcej.
W XVIII wieku bracia nabyli trochę ziemi, produkując około 600 baryłek wina rocznie, trzymając ponad tysiąc owiec, dziesięć wołów i osiem mułów. Ziemia była często uprawiana przez pracowników sezonowych z zaplecza Dalmacji. Pod kierownictwem Dona Ivana Nemčicia pod koniec XVIII wieku mnisi zainwestowali znaczne środki w handel morski, a mianowicie w zakup żaglowców „Madonna di carmine”, a następnie „Buon Viandante” – pisałem o tym w zeszłorocznej relacji tu https://www.cro.pl/brac-koniecznie-nawet-jesienia-t53220-90.html#p1913787
a następnie „Salvatore”. Warto również wspomnieć o tym, jak potężni byli pustelnicy. Mianowicie, kiedy Wenecjanie skonfiskowali ich i postanowili sprzedać ich ziemię, mnisi udali się do Wenecji i kupili ją całą.
Zoran snując opowieści przeprowadza nas przez pokoje zamieszkiwane przez mnichów. W tych pokojach zostały porobione kolekcje a to ubiorów, a to sprzętów, a to zegarków… Pokazuje nam pokoje, gdzie mnisi pracowali, ale tylko w niektórych robię zdjęcia.

13.jpg

14.jpg

Generalnie czuję się jak w jakimś bardzo starym muzeum, zaglądam do szuflad, gdy Zoran idzie do kolejnego pomieszczenia, wdycham zapach starych pergaminów, dotykam tych wszystkich wystawionych do oglądnięcia rzeczy, wczuwam się w atmosferę miejsca i czuję się bardzo dobrze. Bardzo polecam odwiedzenie tego miejsca…
Zoran niewiele mówił o trochę gorszym okresie pustelni. Jednak zapytany o to, jak to było, że niby mnisi, niby nie mający żon a co rusz wspominał o takim samym nazwisku kolejnego szefa popatrzył nam w oczy i rzekł, że to było tak, że zwykle szef szukał w rodzinie jakiegoś kuzyna i proponował, żeby ten kuzyn kształcił swojego syna na następcę… Kłóci mi się to trochę z wiedzą, że w 16 wieku trudno było wiedzieć o kuzynach zamieszkujących lądową Dalmację, ale przecież nie będę drążył, czy aby na pewno mnisi nie uprawiali nie tylko winogron….
Wracając do gorszego okresu finansowego pustelni... Upadek społeczności pustelni nastąpił za czasów następcy Nemcica, don Juraja Pauricia, który mieszkał poza pustynią, uwielbiał podróżować do włoskich miast, porzucił swoje życie i pracę na pustyni, nie chciał wyznaczyć następcy – no taka czarna owca…
W międzyczasie doskonale przygotowana do zwiedzania Katerina zapytała Zorana o historię z fortepianem… A historia była taka.
Otóż w przeciwległym do parkingu, z którego rozpoczęliśmy wyprawę do Pustleni, kierunku leży zatoka, dawniej nazywana Popova. Droga do niej wygląda tak!

19.JPG

Na początku XX wieku z Wiednia sprowadzono do pustelni fortepian koncertowy. Zgodnie z zapisami kapłani najęli dwunastu ludzi do przeniesienia go z Uvali Popovej do pustelni, co zajęło osiem godzin, i kosztowało 56 litrów domacego wina, tylko bowiem mogąc je pić rekruci podołali wyzwaniu…
Dużo więcej Zoran opowiadał o następcy Pauricia, a nim został Don Nikola Milicević z Zvecan, który był odpowiedzialny za nowe tempo i rozwój pustelni. Po suszy i powodzi w 1896 r. Milicević poczynił ogromny wysiłek, aby społeczność znów stanęła na nogi. Przebudował budynki, zbudował drogi dojazdowe, uregulował zaopatrzenie w wodę i otoczył posiadłość ścianą z rzeźbionego kamienia. Założył również nowoczesną kamienną pasiekę (roczna produkcja 15 kwintali miodu, a każdy ul miał swoją własną teczkę z zapisami. Powstała wówczas również szklarnia owoców cytrusowych – nie ma jej już dziś, ale miejsce w którym stała dalej jest wykorzystywane uprawowo

20.JPG

Don Nikola wzbogacił bibliotekę w liczne książki (dziś ponad 10 000 tomów), zakupił drukarnię z Mediolanu i rozpoczął drukowanie.
Zoran pokazał nam drukarnię, wydrukowane tomy i płynnie pokazując w tych zbiorach duże ilości różnych ksiąg o astronomii przeszedł do ostatniego zarządcy pustelni. W 1923 r. starszy Don Nikola został zastąpiony przez swojego siostrzeńca i imiennika Don Nikolę Milicevicię młodszego. Ten był wielkim miłośnikiem i profesorem astronomii, a jego prace naukowe zostały opublikowane w wielu czasopismach światowych. W pustelni założył obserwatorium, zakupił wielki teleskop, Zoran pokazał go nam złożonego, bo nie stoi na swoim dawnym miejscu. Ów teleskop był wówczas największy na chorwackiej ziemi. Co ciekawe, Don Nicholas umieścił swoją toaletę blisko teleskopu, więc można powiedzieć, że tak naprawdę nie chcąc przegapić niczego na niebie zaglądał w teleskop z sedesu.
To była dość kąśliwa i żartobliwa część opowieści Zorana i już na sfotografowanie sedesu przystał bez zmrużenia oka

15.JPG

Tuż obok, ale oczywiście nie tak, że można było z sedesu dosięgnąć uchwyciłem pozostałości po zamocowaniu teleskopu i samego Zorana

16.JPG

Dowiedzieliśmy się jeszcze o tym, jak chowani byli niektórzy co ważniejsi mnisi

17.jpg

Jak widzicie w wykuwanych w wapieniu jamach, w pionie, a jak jeden, że tak się wyrażę już się złożył to było miejsce na kolejnego, i że dzięki temu skały są tam tak żyzne, że i w kamieniu rośnie roślinność

18.JPG

Na koniec zostaliśmy wprowadzeni na chwilę do kościoła pod wezwaniem Matki Bożej Wniebowziętej.

21.JPG

Został on zbudowany w stylu renesansowym, ale po pożarze w 1724 roku został przebudowany i rozbudowany w stylu barokowym a w późniejszym czasie dobudowano dzwonnicę.

I to był koniec wspaniałej podróży po pustelni. Gdy zeszliśmy zapłacić po 40 kun od osoby czekała już następna większa i zróżnicowana pod względem językowym grupa. Zoran zaraz ich zgarnął na kolejny "tour de la pustinja blaca" a my zakupiwszy po plastikowym kubeczku wina dla niekierujących rozsiedliśmy się pod daszkiem

9.jpg

Wyjęliśmy przywiezione kanapki i zaraz po próbie obronienia Kateriny od wściekle ją atakujących szerszeni wyszliśmy z winem z pustelni.
Poszliśmy na stok przeciwległy pustelni, aby zrobić parę tego typu zdjęć

22.jpg

Niektórym szło się wesoło

23.jpg

A potem się na chwilę rozdzieliliśmy – cóż – zbyt otwarty był sedes w pustelni – tak trafiliśmy u podnóża zwiedzonego moment wcześniej przybytku do pozostałości po zabudowaniach osób pewnie pracujących na rzecz mnichów, ale niekoniecznie mieszkających w pustelni
Parę zdjęć stamtąd…

24.jpg

25.jpg

26.jpg

Nie wiem po co ciągałem tam po chaszczach Mariolę

27.jpg

Bo nie tylko rosły tam takie nieszkodliwe rośliny

28.jpg

Ale było też mnóstwo pnączy z kolcami co zakończyło się rozoraniem kostki nad butem – na szczęście w podstawowym wyposażeniu plecaka były i nożyczki i plastry toteż po chwilowym odpoczynku ruszyliśmy w trasę powrotną mijając kolejne małe grupki zmierzających na zwiedzanie turystów.
Szło się nam nieco wolniej bo i lekko pod górę i w większej temperaturze, toteż były ze dwa odpoczynki. Ja oczywiście musiałem się odłączyć od grupy żeby pomyszkować po totalnie już zrujnowanej miejscowości, którą wówczas jeszcze uważałem za Obršje, ale patrząc na poniższą mapę:
mapa.jpg

gdzie:
1. to parking
2. to zabudowania Blacy
3 Drogovode - miejscowość, którą zaraz pokażę
4 i 5 dwie inne miejscowości z których dzieci chodziły do szkoły w pustelni...

muszę przyznać się do błędu - trafiłem do zrujnowanej miejscowości Dragovode:

30.JPG

31.JPG

32.JPG

33.JPG

34.JPG

Ale nie wiedzieć czemu mnie takie miejsca fascynują… A ta gęsta ciemnozielona roślinność

35.JPG

wygrywała koncert na milion pszczół
Byłem tak zafascynowany tą podróżą, że wyprysnąłem do przodu jak Marko Pantani nie zwracając uwagi na peleton… Zostawiając kontuzjowaną żonę na łasce Kasiek… Dopiero na parkingu zacząłem się zastanawiać co im się stało, że ja tu już jestem a ich nie ma, i nie ma… Już nawet zacząłem schodzić, ale pojawili się…
Było tuż przed południem… Żołądki domagały się pokarmu a do Peki w Dolu było za daleko, żeby nie jeść i jednocześnie za blisko aby planować jakieś oddzielne plażowanie, czy cokolwiek innego, ale co było dalej o tym w następnym odcinku
Abakus68
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1177
Dołączył(a): 19.09.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) Abakus68 » 25.08.2019 11:40

Odcinek 41 – Bardzo krótko o dnia końcu – 2018-09-14
Podjęliśmy decyzję, że żołądki napełnimy w Konobie Żiża. Nie spodziewałem się tego, jak tam zostaniemy potraktowani. Myślę, że Katerina opisze to lepiej. Ja mogę ją tylko przeprosić za to, że ich namówiliśmy na podjechanie tam. Obecnie odradzam komukolwiek to miejsce i tyle. Zdęć stamtąd również nie będzie.
Potem pojechaliśmy pokazać Katerinie Donji Humac, z tej racji, że jest on przeze mnie opisany w relacji tylko kilka fotek galerii, kotów i Marioli pragnąć zakupić pewien pojazd w kolorze spodni…

1.JPG

2.JPG

3.jpg

4.JPG

5.JPG

Potem pojechaliśmy do Dolu. I dopiero tu jakoś starałem się odkupić winy za fatalną konobę i zaprowadziłem Kaś do uli…
Opisałem je tu:
https://www.cro.pl/brac-koniecznie-nawet-jesienia-t53220-435.html#p1944893
zatem dziś już tylko zdjęcia – tym razem doszedłem w ich pobliże

6.jpg

7.jpg

Z miejsca, gdzie stoją ule jest fajny widok na Kastel Gospodnetic

8.JPG

A potem zasiedliśmy w konobie Toni na pekę. Też już ją opisywałem rok wcześniej tu
https://www.cro.pl/brac-koniecznie-nawet-jesienia-t53220-420.html#p1943397
więc również tylko parę zdjęć. Lepszy opis znajdziecie zapewne u Kateriny

9.jpg

10.jpg

11.jpg

12.jpg

13.jpg

14.jpg

Jeśli ktoś jest bardzo głodny to może spróbować rosnących tam specjałów

15.jpg

16.JPG

Katerina poprosiła o podanie specjału… Ale… Myślę, że sposób jego podania, brak wiary kelnera w to, że ona chce to rzeczywiście spróbować oraz jego smak opisze u siebie.
W końcu wjechała peka.

17.JPG

Powiem tak, jak oceniła to Mariola, a ja się akurat w tej kwestii z nią zgadzam. A powiedziała tyle… Wiesz, sama bym sobie zrobiła to mięso lepiej w domu.
I dodam tyle. Czułem zmęczenie. Zmęczenie urlopem – chyba pierwszy raz w życiu. Zmęczenie czymś, czego nie potrafiłem wtedy zdefiniować, a czymś, co spowodowało praktycznie półroczny przestój w relacji. I byłem zły, że nie potrafię zaprezentować towarzyszom tego dnia takie normalnego, zrelaksowanego i wesołego Zdziha. Ale może ja wcale taki nie jestem…
Toni posiada rzeczywiście menu w języku polskim,

18.jpg

19.jpg

ale oazało się, że u Toniego trzeba zapłacić gotówką, której na koniec urlopu zwykle nie mam, więc zapożyczyłem się u małża Kasi, stąd nieplanowana wizyta w Supetarze przy bankomacie…
Wstępnie byliśmy umówieni na spotkanie we czworo na posłuchanie klapy w Sutivanie. I znów klapa z tego wyszła. Mariola czuła się totalnie padnięta. Szczerze mówiąc i ja chciałem sobie podarować rozstanie ale dług rzecz święta, zatem podreptałem na Rivę. Rozliczyłem się. Usiedliśmy na pożegnalnego drinka przy Lemongarden – to wtedy musieliśmy się mijać gdzieś z travel, bo potem zrobiła zdjęcie, z którego wynikało, że wtedy tam byliśmy…
Klapa grała

20.jpg

A my się pożegnaliśmy….
No cóż…Dzięki K. i A. za świetny dzień. Sorry za konobę i za dziś… (Ty wiesz). Dzięki Sutivanie, że nas tak pięknie przyjąłeś i obdarzyłeś ukojeniem tylu zmysłów.
Zostaje mi już tylko do opisania dwudniowa podróż do domu i jakieś podsumowanie… O ile to w ogóle istotne z punktu widzenia relacji…
Abakus68
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1177
Dołączył(a): 19.09.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) Abakus68 » 25.08.2019 18:56

Trzeci dodany dziś odcinek
Odcinek 42 – Powrót – 2018-09-15/16
15 września rozpoczęliśmy naszą podróż do Polski. Plan z przed urlopu zakładał, że zrobimy trasę powrotną w ciągu jednego dnia. Niemniej jednak zakładaliśmy, że Blacę z Kateriną uda nam się zrobić 12 albo 13 września, a nie w ostatni dzień. Po ustaleniach z Kateriną spodziewaliśmy się, że ostatni dzień będzie na wycieńczenie, plus Klapa, plus pakowanie… Stąd zaraz po pierwszym z Kateriną spotkaniu zarezerwowaliśmy nocleg w drodze powrotnej w Hotelu, przy którym byliśmy jadąc na urlop. Dlatego też nie zerwaliśmy się po 3 na pierwszy możliwy prom, ale popłynęliśmy … drugim.
W Supetarze szarzało

1.jpg

Prom majestatycznie otworzył swoje „usta”

2.jpg

i wypluł nielicznych przybywających na wyspę o tej porze.
Odpływaliśmy licząc się z tym, że to nasze ostatnie spojrzenie na Supetar

3.jpg

Na nieco surrealistycznie wyglądające z tej perspektywy mauzoleum

4.jpg

Tym razem mieliśmy też możliwość oglądnięcia wschodu słońca z promu

5.jpg

6.jpg

7.jpg

Uśmiałem się setnie widząc wypisane na kubraczku tego psa jego imię

8.jpg

Spojrzeliśmy na ukazujący się Split

9.jpg

10.jpg

I ruszyliśmy trasą znaną wszystkim aż do bramek pod Zagrzeb. Po drodze zatrzymaliśmy się w końcu w Odmoriste Krka. Zrobiliśmy znane wszystkim fotki

11.JPG

12.JPG

13.jpg

14.JPG

Dojechaliśmy na bramki pod Zagrzeb a następnie skierowaliśmy się na Maribor, ale widząc po raz kolejny Westgate Shopping City zajechaliśmy tak, wypiliśmy kawę, zakupiliśmy córce słodycze i napoje których życzeniową listę dostaliśmy. Trochę tego czasu zeszło i wpadliśmy na pomysł dojechania do Ilz w Austrii z tego centrum drogą z pominięciem dróg płatnych… Ach co to była za jazda. Jakie atrakcje w postaci drogi zerwanej ulewą ale nadal bezpiecznej. Wioski, wioseczki. Dynie i gospodarstwa rolne. Zarąbiście.. Gdyby ktoś chciał odtworzyć taką trasę to jest to trasa przez Zabok, Donja Semnica, Novi Golubovec, Lepoglava, Donja Visnjica. Ostatnia atrakcją był przejazd granicy ze Słowenią… W miejscowości Paradyż. Oto punkt kontroli granicznej

granica paradyż.jpg

Jak widać punktu takowego brak, zatem korków również brak. Ptuj minęliśmy z prawej strony i po dobrych w sumie ponad 4 godzinach wjechaliśmy na autostradę w Austrii Po drodze w sumie nawet nie wiem gdzie zajeżdżaliśmy pod różne knajpy próbując zjeść obiad, ale z racji tej, że w tym „cywilizowanym” kraju nie znają jeszcze kart płatniczych nie mogliśmy z nich skorzystać
Zapamiętam, żeby tam nie zajeżdżać więcej

15.jpg

16.jpg

Tym bardziej, że pod tym drugim miejscem jakiś gość z kibla chce wszystkich osikać

17.jpg

Skończyło się na tym, ze zjedliśmy na stacji paliw jakieś odgrzane panini licząc na to, że zjemy fajną późną kolację w hotelu.
Niestety na drzwiach hotelu zastaliśmy informację, że część hotelu jest w przebudowie a restauracja zamknięta… jak pech to pech. Zjedliśmy resztę zapasów uszykowanych na podróż. Odświeżyliśmy się i skonaliśmy w łóżkach. Około 2 w nocy za ścianą rozpoczął się erotyczny spektakl ochów i achów – jakże zmysłowy… Nie sądziłem, że coś takiego może tak pozytywnie nastroić…
Zdjęcia jak wygląda pokój hotelowy zrobiliśmy rano

19.jpg

20.jpg

21.jpg

A sam hotel w miejscowości Grosskrut tak

18.jpg

Jakże cieszyliśmy się, że bez przeszkód tym razem przez Mikulov i Brno dotarliśmy do Orlenu i zassaliśmy wyczekiwane przez nas polskie specjały

22.jpg

23.jpg

A nieco ponad godzinę potem mogliśmy wreszcie skompletować się rodzinnie z córką…
I to tyle opowieści o urlopie, opowieści, która miała być ciekawym dopełnieniem relacji zeszłorocznej. Opowieści, której sens napisania upadł tuż po jej starcie. I opowieści wreszcie, która została napisana bardziej z pewnego przyrzeczenia niż prawdziwej chęci… Niezbadane bywają losy człowiecze…

Podsumowanie Sutivanu, a może całej wyspy i brakujący zmysł powstanie, ale nie wiem kiedy….
AdamZ
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1624
Dołączył(a): 27.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) AdamZ » 25.08.2019 19:38

Podziękuję i pogratuluję wytrwałości w dociągnięciu opowieści już prawie do końca. Sporo przekazanych w niej informacji mam nadzieję wykorzystać w przyszłorocznym wyjeździe. A czy to już ostatni Wasz wyjazd na Brač pewnie się jeszcze okaże.
Nas podczas planowania kolejnego po Sutivanie wyjazdu, tradycyjnie wg zasady co rok w inne miejsce, dopadło pytanie: gdzie się czujemy jak w domu i gdzie nam się świetnie na luzie wypoczywało. I tak złamaliśmy nasz zwyczaj poznawczy wracając do Sutivanu po raz drugi, po raz trzeci i mam nadzieję na więcej. Może i Was taka przypadłość dopadnie :mrgreen: :hut:
travel
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2503
Dołączył(a): 20.11.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) travel » 25.08.2019 19:45

Abakus68 napisał(a):Zerknęliśmy na miejsce w którym można po zwiedzaniu odpocząć i zdegustować lokalne wino i rozpoczęło się jednoosobowe przedstawienie w wykonaniu Zorana. Powiem tak. Gość jest niesamowity. Kiedy usłyszał od nas, że dla całej czwórki lepszy byłby język angielski natychmiast rozpoczął opowieść po angielsku aby po 3 zdaniach przejść na angielsko-chorwacki, po czym płynnie z chorwacko-angielskiego przeszedł na chorwacki i… może ze 4 razy w czasie całego oprowadzania przypominał sobie, że może oni jednak prosili o angielski… Nam z Kateriną to zupełnie nie przeszkadzało a w imieniu innych wypowiadać się nie będę…


Chorwacki też świetnie znasz :?: 8O

Abakus68 napisał(a):Nie wiem po co ciągałem tam po chaszczach Mariolę
Bo nie tylko rosły tam takie nieszkodliwe rośliny
Ale było też mnóstwo pnączy z kolcami co zakończyło się rozoraniem kostki nad butem – na szczęście w podstawowym wyposażeniu plecaka były i nożyczki i plastry


8O 8O :lol: :lol: :lol:

Sorry za moje rozbawienie, ale już wyjaśniam :

Po prostu podczas naszego urlopu też były upadki, rozorane nogi i nawet polec był do szycia.
Z tym,że nie mieliśmy przy sobie plastra i nożyczek.... ba , nie mieliśmy nawet sznurówki :oczko_usmiech:
A propos sznurówek mam dla Ciebie coś specjalnego,dzięki czemu na 100% wrócisz do Chorwacji :mrgreen:

Jak myślisz może w naszym wieku to już trzeba tylko po asfalcie chodzić , a nie po kamolach i chaszczach :roll: :?:

Abakus68 napisał(a):Podjęliśmy decyzję, że żołądki napełnimy w Konobie Żiża. Nie spodziewałem się tego, jak tam zostaniemy potraktowani. Myślę, że Katerina opisze to lepiej. Ja mogę ją tylko przeprosić za to, że ich namówiliśmy na podjechanie tam. Obecnie odradzam komukolwiek to miejsce i tyle. Zdęć stamtąd również nie będzie.


Po raz kolejny jestem zdziwiona 8O
Bardzo miło wspominam tą konobę , gdzie zostaliśmy ugoszczeni niemalże jak w rodzinie i to w porze sjesty.
Z niecierpliwością czekam na opis zdarzenia przez Katerinę.

Abakus68 napisał(a):A potem zasiedliśmy w konobie Toni na pekę.
Katerina poprosiła o podanie specjału… Ale… Myślę, że sposób jego podania, brak wiary kelnera w to, że ona chce to rzeczywiście spróbować oraz jego smak opisze u siebie.
W końcu wjechała peka.
Powiem tak, jak oceniła to Mariola, a ja się akurat w tej kwestii z nią zgadzam. A powiedziała tyle… Wiesz, sama bym sobie zrobiła to mięso lepiej w domu.


Jadłam tam tylko hrapoćušę i piłam domowy prošek ........ dobre było.
14.09.2018r godz.12.30:
378.JPG

Ale gdzieś czytałam na forum, że też nie byli zadowoleni z jedzenia.

Abakus68 napisał(a):I dodam tyle. Czułem zmęczenie. Zmęczenie urlopem – chyba pierwszy raz w życiu. Zmęczenie czymś, czego nie potrafiłem wtedy zdefiniować, a czymś, co spowodowało praktycznie półroczny przestój w relacji. I byłem zły, że nie potrafię zaprezentować towarzyszom tego dnia takie normalnego, zrelaksowanego i wesołego Zdziha. Ale może ja wcale taki nie jestem…


No co ty, Zdzihusiu :?: :smo:

Przecież to nie była Twoja wina .

Nie wszystko musi być w życiu idealne .

Abakus68 napisał(a):Usiedliśmy na pożegnalnego drinka przy Lemongarden – to wtedy musieliśmy się mijać gdzieś z travel, bo potem zrobiła zdjęcie, z którego wynikało, że wtedy tam byliśmy…


To pewnie Kasia:
399.jpg

:papa: :papa:

Ps. Zanim to napisałam dodałeś następny odcinek 8O
Zawsze jesteś taki szybki :?: :oczko_usmiech:
travel
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2503
Dołączył(a): 20.11.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) travel » 25.08.2019 20:02

Abakus68 napisał(a):I to tyle opowieści o urlopie, opowieści, która miała być ciekawym dopełnieniem relacji zeszłorocznej. Opowieści, której sens napisania upadł tuż po jej starcie. I opowieści wreszcie, która została napisana bardziej z pewnego przyrzeczenia niż prawdziwej chęci… Niezbadane bywają losy człowiecze…

Podsumowanie Sutivanu, a może całej wyspy i brakujący zmysł powstanie, ale nie wiem kiedy….


Normalnie Ci nie wierzę :!:

Tak ciekawie wszystko opisujesz i z takim zaangażowaniem..... zajrzyj w głąb swojej duszy i na pewno znajdziesz chęć.

Masz wierne grono czytelników i chcesz nas opuścić :?: :?: :?: :!: :!: :!: :!:

Ps.A ja chciałam namówić Cię na relację z Conero..... :(
majeczka
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3886
Dołączył(a): 04.09.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) majeczka » 25.08.2019 22:00

... wierzę, że na pewno będzie jakiś bonus
Katerina
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5004
Dołączył(a): 18.08.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) Katerina » 26.08.2019 10:35

Zdzihu...cóż mogę napisać w komentarzu do trzech odcinków -opisujących wspólnie spędzony dzień i pożegnanie - z nami, Sutivanem i relacją... :?: :roll: :(

Dzięki za:

- szczegółowy opis Blacy i jej historię jak też sprytnie przemycone zdjęcia wnętrz - ja bardziej od Ciebie przejęłam się zakazem :lol:
- Twoją rycerską postawę i próby ratowania mnie od szerszeni :D 8)
- za podsunięcie kilku pomysłów na bračkie zwiedzanie, oraz masę informacji - merytorycznych i praktycznych ( jedna z takich poleconych przez Ciebie opcji - Grill Garden bardzo nam do gustu przypadła, a konobą Žiža i to co tam się wydarzyło...za co Ty mnie przepraszasz.. 8O ? BTW, właśnie w tamtej sytuacji mogłeś przekonać się jak bardzo "wyważony" jest mój małżonek :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: )
- wesołą atmosferę podczas szwendań naszych i wieczornych posiadówek (oprócz tej ostatniej, krótkiej na pożegnanie, kiedy to smutek Twój tak nam się udzielił, że musieliśmy, no po prostu musieliśmy :roll: pić potem wino na kantunie do późnej nocy :wink:
-last, but not least - dziękuję za całą relację z pięknymi zdjęciami i ukazanie wielu aspektów rzeczywistości stivańskiej, która umyka oku wielu odwiedzających miasteczko - albo z powodu lenistwa (gdy się śpi do 9), albo braku uwrażliwienia na pewne tematy i klimaty :D

Byłabym zapomniała...podziękować za miłe spotkanie cromaniackie w styczniu tego roku - w jakże innych okolicznościach przyrody, pogody i architektury :D

2019-01.jpg


Jestem pewna, że jeszcze kiedyś wrócisz do Sutivanu - jak też, że nie jedną Twoją relację tu przeczytamy 8)
Póki co - udanej podróży wakacyjnej - wiem, że wyruszacie za kilka dni - buon viaggio :papa:
Do zobaczenia wkrótce na forum :D
P.S.Więcej dorzucę u siebie - w miarę pisania kontynuacji opisu dnia z Wami.

travel
To pewnie Kasia:


W rzeczy samej :lol:
pomorzanka zachodnia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1528
Dołączył(a): 18.08.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) pomorzanka zachodnia » 26.08.2019 10:56

Dzięki za pokazanie Waszej wspólnej wyprawy! Historia mnichów bardzo budująca. Zanotowane w pamięci :wink: :lol: .No i dzięki za te zdjęcia, przez które się trochę narażałeś :D.

I dodam tyle. Czułem zmęczenie. Zmęczenie urlopem – chyba pierwszy raz w życiu. Zmęczenie czymś, czego nie potrafiłem wtedy zdefiniować, a czymś, co spowodowało praktycznie półroczny przestój w relacji. I byłem zły, że nie potrafię zaprezentować towarzyszom tego dnia takie normalnego, zrelaksowanego i wesołego Zdziha. Ale może ja wcale taki nie jestem…


Wydaje mi się , że też coś takiego czasem odczuwam na urlopie. Tak mi zależy,żeby każdy był zadowolony, że w końcu trudno mi poczuć całkowite zadowolenie i zrelaksować się. :|

I to tyle opowieści o urlopie, opowieści, która miała być ciekawym dopełnieniem relacji zeszłorocznej. Opowieści, której sens napisania upadł tuż po jej starcie. I opowieści wreszcie, która została napisana bardziej z pewnego przyrzeczenia niż prawdziwej chęci… Niezbadane bywają losy człowiecze…


Ja myślę tak: to forum jest chyba nie tylko źródłem cennych informacji, ale też okazją do wzajemnego przekazywania sobie wsparcia. Taką niewymuszoną, spontaniczną. :roll: Mimo, że nie jestem zbyt aktywnym forumowiczem, zdarzało mi się to odczuć. Mam nadzieję, że nie tylko mi :wink:
Abakus68
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1177
Dołączył(a): 19.09.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) Abakus68 » 26.08.2019 19:48

AdamZ napisał(a):Podziękuję i pogratuluję wytrwałości w dociągnięciu opowieści już prawie do końca. Sporo przekazanych w niej informacji mam nadzieję wykorzystać w przyszłorocznym wyjeździe. A czy to już ostatni Wasz wyjazd na Brač pewnie się jeszcze okaże.
Nas podczas planowania kolejnego po Sutivanie wyjazdu, tradycyjnie wg zasady co rok w inne miejsce, dopadło pytanie: gdzie się czujemy jak w domu i gdzie nam się świetnie na luzie wypoczywało. I tak złamaliśmy nasz zwyczaj poznawczy wracając do Sutivanu po raz drugi, po raz trzeci i mam nadzieję na więcej. Może i Was taka przypadłość dopadnie :mrgreen: :hut:


Adamie. Bardzo ci dziękuję za ciągłe razem ze mną....
Abakus68
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1177
Dołączył(a): 19.09.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) Abakus68 » 26.08.2019 19:53

travel napisał(a):... Chorwacki też świetnie znasz :?: 8O

Tylko angielski i rosyjski. Coś tak z ukraińskiego i trochę niemiecki. Ale ja mam taką przywarę, że rozumiem ludzi kontekstwowo. Szczególy nie są mi potrzebne...
travel napisał(a):A apropos sznurówek mam dla Ciebie coś specjalnego,dzięki czemu na 100% wrócisz do Chorwacji :mrgreen: [/size]

Czyli co?
travel napisał(a):Nie wszystko musi być w życiu idealne.

Żeby to jeszcze rozumiały obie strony...
travel napisał(a):Zawsze jesteś taki szybki :?: :oczko_usmiech:

Nie. Seks celebruję :lol: :lol: :lol:
Iza, Wybacz, że nie byłem obecny podczas całej Twojej relacji z Sutivanu. To nie był dobry czas w moim życiu...
Abakus68
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1177
Dołączył(a): 19.09.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) Abakus68 » 26.08.2019 19:53

majeczka napisał(a):... wierzę, że na pewno będzie jakiś bonus

Jeden maleńki...
Abakus68
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1177
Dołączył(a): 19.09.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) Abakus68 » 26.08.2019 19:55

Katerina napisał(a):Zdzihu...cóż mogę....

Kaś, dzięki za wszystkie dzięki... Dzięki za Kraków, za wsparcie, za pomoc w tym, abym dokończył. Jesteś WIELKA - i tylko mi nie pisz, że ja się wzrostu czepiam :lol: :lol: :lol:
Abakus68
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1177
Dołączył(a): 19.09.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) Abakus68 » 26.08.2019 19:56

pomorzanka zachodnia napisał(a):...Ja myślę tak: to forum jest chyba nie tylko źródłem cennych informacji, ale też okazją do wzajemnego przekazywania sobie wsparcia. Taką niewymuszoną, spontaniczną. :roll: Mimo, że nie jestem zbyt aktywnym forumowiczem, zdarzało mi się to odczuć. Mam nadzieję, że nie tylko mi :wink:

Dziękuję za dobre słowa. Tak. Nie tylko Tobie...
Abakus68
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1177
Dołączył(a): 19.09.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) Abakus68 » 26.08.2019 19:57

Gib
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Sutivan dziesięcioma zmysłami... - strona 26
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone