Moje propozycje zakupu tych upadłych win kelner podsumował spostrzeżeniem że wytworzyłem właśnie wina musujące które na pewno będą niepowtarzalne w smaku i nie muszę ich kupować.
agata26061 napisał(a):Racja, że to zazwyczaj jedna z małżeńskich połowek jest zafascynowana Cro i relacjami. Mój mąż po siedmiu wyjazdach już nieco przyzwyczaił się do tego, że sporo mu o forum nawijam i powoli stara się zrozumieć dlaczego jestem aż taka zwolenniczką Chorwacji. Z roku na rok staje się to taka moja pasja... Przez cały rok szukam, przeglądam, wypatruje ciekawych miejsc po to, żeby wakacje były udane. Mąż chciałby do innego kraju jechać, coś innego zobaczyć, ale chyba jeszcze przyszły rok spędzimy w Cro...
Bo jak ja mogłabym spędzić wakacje bez lazurow, skał, białego wina, Karlovacka, kalmarkow, kamieni na plaży, pakowania auta... Wiejacej bury... Tak to też niemal co roku jest wpisane w nasz urlop i to też jest jedną z niedlacznych cząstek Cro. Po prostu uwielbiam...
Magda O. napisał(a):U mnie jest dokładnie tak samo
AdamZ napisał(a):Konoba Bokuncin też mi się dobrze kojarzy. Gdzieś na forum już pewnie wspominałem o jej klimatycznym i przestrzeniosceptycznym wnętrzu w którym spędzaliśmy rodzinnie ostatni wieczór przedwyjazdowy. Po zakończeniu spektaklu przygotowywania dla nas ryb na ruszcie i zdegustowaniu posiłku, z gracją powstałem od stolika. Zapomniałem jednak że nad moim ramieniem mną wisi półka z winami, którą płynnym ruchem zdjąłem ze ściany wraz z zawartością. Niestety nie zdążyłem złapać spadających butelek a kurs żonglerki mam jeszcze wciąż przed sobą więc cała zawartość półki wylądowała na kamiennej podłodze. Bez strat. Moje propozycje zakupu tych upadłych win kelner podsumował spostrzeżeniem że wytworzyłem właśnie wina musujące które na pewno będą niepowtarzalne w smaku i nie muszę ich kupować. Kolacja pożegnalna z Sutivanem zapadła mi zatem głęboko w pamięć (aż do jej wykasowania z wiekiem)
Katerina napisał(a):...
Wyszło na to ,że mój Małż ma szerokie horyzonty, a ja jestem monotematyczna
Zdzisławie, zapewniam Cię, że małżonek mój nie miał morderczych zamiarów, przynajmniej względem mnie
Co to jest - na zdjęciu przedstawiającym drugie danie z kolei?
Wygląda jak ryż ugotowany w woreczku
W ogóle nie pamiętam, by ktokolwiek to jadł
maslinka napisał(a):...ZdziHu, czytałam u Kasi, teraz u Ciebie i coraz więcej się o Was wszystkich dowiaduję Dzięki za opis spotkania z Twojej perspektywy.
Jak piszesz o mężu Kateriny, to brzmi trochę, jakbyś opisywał mojego Przeciwieństwa się przyciągają - mój też jest wyważony i spokojny, nikt inny by ze mną nie wytrzymał Ja mam często dziwne pomysły i mogę działać nieprzewidywalnie; ktoś musi być głosem rozsądku
travel napisał(a):Już Was pochwaliłam w kasinej relacji, więc nie będę się powtarzać
Chciałam tylko krótko skomentować Twój upadek :
-ten typ tak ma - tak jak i ja, że urlop jest nie zaliczony jak człowiek co najmniej raz nie spotka się gwałtownie z podłożem
Habanero napisał(a):Zdzichu pięknie chłonąłeś naturę, bo zdjęcia wyszły super.
Trochę się wyrwałem u Kasi z tym przewodnikiem. Myślałem, że Ty nim będziesz ,
a tu jednak widzę, że miejscowy przewodnik Zoran, będzie wodzirejem
ruzica napisał(a):Ale się to fajnie czyta raz u Ciebie, raz u Kateriny
To mismalimis to nie jest przypadkiem wołanie kota tzn kicikici?
Ja się też ciągle przewracam, a z każdego urlopu wracam z obrażeniami, więc chyba ten typ tak ma
pomorzanka zachodnia napisał(a):Tak ładnie się uzupełniacie w tej opowieści. Katerina pisała,że kwiatki fotografujesz, ale to chyba jednak był ten robaczek
U nas w rodzinie to syn wiedzie prym w urazach na wakacjach, spotkania z glebą ma na porządku dziennym ( tak jak ja w dzieciństwie ). Także, Zdzihu myślę, że z tego wyrośniesz kiedyś .
Powrót do Nasze relacje z podróży