Odcinek 27 – Cisza Gornjiego Humaca i że „Nono” na następny raz „No way” będzie oznaczać – 2018-09-08
Kolejnym przystankiem na mapie zwiedzania wyspy była miejscowość Gornji Humac, o której ledwo parę słów można wyczytać w sieci a dokładniej cytuję
„Gornji Humac to jedna z najstarszych osad na wyspie Brač. Ma około 350 stałych mieszkańców, którzy żyją przeważnie z rolnictwa. Gornji Humac jest najwyżej położoną miejscowością na wszystkich wyspach dalmackich (455 m. n.p.m.). Jeśli interesuje Państwa architektura ludowa i nastrój typowej prowincjonalnej konoby, nie mogą Państwo ominąć tego miejsca. Ważną dominantę tej starej osady stanowi znajdujący się na tutejszym rynku barokowy kościół św. Mikołaja z XV wieku z nietypową dzwonnicą i częścią tryptyku z pracowni słynnego rzeźbiarza Juraja Dalmatinca oraz cmentarna kaplica Panny Marii, w której zachował się kamienny relief Nikoli Firentince.„
Pokrótce zatem nasza ocena. Co się nam przede wszystkim rzuciło w oczy to dwie sprawy. Fakt, że osada ma „rynek” – a dokładniej duży plac prostokątny plac, przy którym stoi kościół
Duży budynek zlokalizowany naprzeciwko kościoła, który został przeze mnie nazwany budynkiem martyrologicznym
Oznaczony jest jako dom Hrvatski
Ale jak inaczej, jak nie martyrologiczną nazwać budowlę na której przykręcono 3 tablice
Być może to z gorąca i zmęczenia, ale pewnie nawet gdybym się ochłodził w nieczynnym ujęciu wody
To nawet wtedy na żadnej z tablic nie wyczytałbym informacji, dlaczego Gornji Humac jest jedyną miejscowością na wyspie na której nie obchodzi się dnia kobiet. Przyczyną są zdarzenia z 8 marca 1944 roku gdy hitlerowcy wymordowali 24 lokalsów włączając księdza.
Przy placu stoi również pomnik (Kasia – łączący Gornji Humac z Komiżą) Don Andrija Bogdanović’a.
Mam nadzieję, że z powiększenia będzie widać, skąd połączenie
Ówże urodził był się w Komiży ale ostatnie 50 lat swojego długiego żywota spędził w Gornijm Humacu. Znany był z zamiłowania do dzieci – ponoć to dość znana księży… Hm… cecha – ale również z tego, że był „pierwszym” zegarmistrzem na wyspie. Nauczał fizyki w Bolu, gdzie chadzał pieszo! A z pieniędzy, jakie się go nie trzymały kupował części zamienne do zegarków i darmowo Bracianom a zwłaszcza tym z GH. naprawiał zegarki. Żeby mi pasowało do opowieści dodam, że pomnik jego powstał po jego śmierci (a wykonał go oczywiście nie kto inny jak niejaki Jaksic…) zatem można powiedzieć, że tak jak ujęcie wodne ksiądz jest już nieczynny.
Czynny był za to sklep spożywczy znajdujący się w drugim końcu placu – gdy otwieraliśmy drzwi samochodu toczyła się tam dość głośna dyskusja. Gdy zaczęliśmy dreptać po placu głosy wyraźnie zostały ściszone. I tak było przez cały czas naszego tam pobytu. Dopiero gdy wsiedliśmy do samochodu odjeżdżając przez otwarte okna usłyszeliśmy, że donośność głosu uległa zwiększeniu, ale to tak na marginesie.
Z racji tej, że kościół był czynny spojrzeliśmy do środka – kilka fotek
Nie rozumiem twierdzenia z początku odcinka, że kościół posiada wyjątkową dzwonnicę
No ale ja się na architekturze nie znam.
Wioska jest mała i naszym zdaniem dość biedna. Przychylam się do tego, że na tak małej przestrzeni fundowanie tego typu kamiennych miejsc to chyba raczej próba wybłagania w niebiosach przypływu szczęścia niż cokolwiek innego
Skierowaliśmy się do cmentarnej kaplica Panny Marii, z małą nadzieją na to, że zobaczymy kamienny relief Nikoli Firentince. Żartuję… Człowiek w moim wieku zagląda na cmentarze… I dalej nie ciągnę wątku…
Droga na cmentarz po przekroczeniu tylko przymkniętej bramy nie wygląda na nic ciekawego
Ale gdy się nią podąża, po kamiennych stopniach ku niebu w takich okolicznościach
To jednak ma w sobie coś magicznego. Sam cmentarz jednak nic w sobie magicznego czy tajemniczego nie skrywa.
No może poza faktem, że wymiana księżulkowa pomiędzy Komiżą a Gornjim odbywała się w obie strony, oto bowiem grób rodzinny, a na nim taka tablica…
Kaplica z reliefem… Zamknięta…
Wspominałem, że wioska jest biedna, a przynajmniej biednie wygląda…
I nadal nie znając się na architekturze – czy to jest wspomniana w opisie „architektura ludowa” czy po prostu prosta i biedna zabudowa nie wiem
Podsumowując. Fajnie było zobaczyć chyba wówczas już ostatnią większą miejscowość na wyspie, ale żeby było tam po co jechać….
Z pustymi żołądkami, wyposzczonymi specjalnie dla Bar Nono Ban wsiedliśmy do auta. Przecież musieliśmy zjeść w tej opisanej jako pełna prowincjonalnego klimatu, a doczytując na Trapadvisor 22 wspaniałe oceny byliśmy przekonani, że zjemy bardzo dobre potrawy.
Kompleks znajduje się przy drodze do Bolu i zawiera ponoć bardzo ciekawy camping za przejściem przez konobę, ale my chcieliśmy tylko zjeść…
Prowincjonalny klimat wygląda tak:
Wódka z Polski tak
Menu tak:
Jedzenie tak
Rachunek wygląda o wiele grubiej niż nasze brzuchy – nie dojedliśmy, bo ryby były suche, a może dlatego, że oczekując zauważyliśmy, że nikt prócz nas tam się nie pojawił, a grill, wygląda na PRZE-CZYSTY
No sorry, ale w tym miejscu
To nasza noga już nie postanie…
Dzień zakończyliśmy spacerem po Supetarze, nad który nadciągał powoli zmrok
Rozczarowani jedzeniem ulegliśmy potrzebie lodów w apartamentowym zaciszu… No dobra, ale te szczegóły to już zupełnie należy ocenzurować…