Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Sutivan dziesięcioma zmysłami...

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Abakus68
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1177
Dołączył(a): 19.09.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) Abakus68 » 13.07.2019 15:51

pomorzanka zachodnia napisał(a):Pomagam zatem przerzucić, bo czekam z niecierpliwością na następne posty. Wreszcie nadrobiłam poprzednie(jejku ale malutkie te koniki 8O ). :D

Dziękuję pięknie.
dids76 napisał(a):..Milna miał być naszą miejscówką w 2013r. Niestety właścicielce apatmana zawieruszył się gdzieś mój mail z akceptacją jej oferty i wybraliśmy miejscówkę po przeciwnej stronie wyspy gdzie jeździmy do dzisiaj. Milenj jeszcze nie odwiedziliśmy, może ze strach przed tym co straciliśmy :wink: :papa: ...

To może w decyzji pomoże przygotowywany przeze mnie tryptyk..
Abakus68
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1177
Dołączył(a): 19.09.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) Abakus68 » 13.07.2019 16:04

Odcinek 23 – Milna i okolice w trzech aktach z prawie aktem na koniec – akt pierwszy – 2018-09-07

Dla tych co pamiętają jako przypomnienie, a dla tych, którzy zaglądną tutaj pierwszy raz jako pewna forma wytłumaczenia…
https://www.cro.pl/brac-koniecznie-nawet-jesienia-t53220-255.html#p1932112
To właśnie stamtąd będę czerpał pełnymi garściami. Gdy ktoś zaś przeczyta dyskusję pod tamtym wpisem będzie pewnie zdziwiony tym, że rok wcześniej właściwie skreśliłem Milną, a na kolejnym urlopie do niej wróciłem. Jest pewien osobliwy powód. Przez rok czułem się źle z tym, że chyba najdokładniejszy opis miejsc w z urlopu w 2017 roku powstał w oparciu o sieć, a nie o własne spostrzeżenia. Wróciłem nie z nadzieją, ale z wiarą, że znajdę i tam jakiś fajny klimat stąd mimo dwóch zdjęć zamieszczonych w ostatnim odcinku ruszyliśmy dalej.
Już pierwsza rzecz była inna. Kościół był tym razem otwarty.

1.jpg

I przyznam, że zarówno miłośnicy takich przybytków jak i interesujący się chociaż trochę świątyniami mogą spokojnie poświęcić parę minut temu miejscu. Mimo obfotografowania wielu detali, o których pisałem rok wcześniej w następujący sposób:
"Jest to barokowy kościół z najpiękniejszym wedle ocen ołtarzem na Braču autorstwa Gasparei Dizianiji. Mówi się, że cały jest zbudowany „na podobieństwo” Matki Boskiej. Znajdują się tam: obraz „Zwiastowanie” (Navještenje) - Sebastijano Ricci, obraz Matki Boskiej autorstwa Antonija Balestre, obraz „Wniebowzięcie Maryi” podpisany „Paolo Veronese pinxit 1500”. Są tam płyta nagrobkowa i rzeźba sv. Josipa (obie Ivana Rendića) oraz rzeźba sv. Jeronima wykonana przez Stjepana Tomasa. Znawcy zachwycą się 25 – piszczałowymi organami z roku 1822 roku wykonanymi przez braci Callido z Włoch.
pozwolę sobie z wewnątrz umieścić tylko jedno zdjęcie."


2.jpg

Zdjęcia detali samych w sobie nie oddają uroku miejsca. Natomiast zewnętrznie… Kościół jest tak jakoś niewdzięcznie posadowiony, wciśnięty w inne budynki,

3.jpg

Rzekłbym nawet osadzony, że nie zdziwiłbym się, gdyby naczelny planista zabudowy został osadzony za tymi zamurowanymi drzwiami

4.jpg

Oglądają tyły kościoła ze zdumieniem stwierdziłem, że z Krakowa to nawet gołębie „jadą” na urlop do Milnej

5.jpg

Opisując urlop 2017 w przytaczanym odcinku o Milnej napisałem
„…fort rodziny Voselei – Cerinić. Wiadomo o nim, że został zbudowany w pobliżu crkvi sv. Marije i był masywnym, kwadratowym budynkiem …. Jest to budowla z mocnymi murami i licznymi małymi okienkami, i że jej pochodzenie nie jest do końca znane, a lokalni mieszkańcy nazywają ja Anglišćina, ponieważ, jak mówi legenda, mieszkał tam niegdyś lord angielski.
Uwierzcie mi, trzeba się dobrze przekopać przez sieć, aby w końcu dotrzeć do informacji, że to nic innego jak… Fort rodziny Voselei – Cerinić. Żeby było śmieszniej znajdziecie również w sieci nazwę tego budynku „Polaco”

Tym razem dotarliśmy tam bez problemu (Bartek – warto czytać lub pisać bedeery :lol: :lol: :lol: )

6.jpg

A wiedząc, jakie to „must see” zrobiliśmy sobie małą sesję zdjęciową dokumentującą przy okazji stopień wybarwienia naszych ciał

7.jpg

8.jpg

I tak robi sobie człowiek zdjęcia przy pomniku – znów zaczerpnę ze swojej relacji z przed roku
„Większość mieszkańców Milnej i okolic uciekła przed trudnym życiem, które potem nastąpiło, i wyemigrowała do Chile, i innych krajów Ameryki Południowej. Ci, którzy stali się bogaci w "nowych" krajach, nigdy nie zapomnieli o Milnie, a jeden z nich, Iwan Bonačić Sargo pozostawił osadzie całą fortunę po swojej śmierci.” jedzie do domu i dopiero potem widzi, że w kadrze powiewają na szczęście nie jakieś niesforne (ani Sworne) gacie ale jakieś prześcieradła, ale jednak…
Łaknący kawy zeszliśmy na nabrzeże wprost na gąszcze… jak ja to rok wcześniej pisałem … łódek.

9.jpg

Gdzie nie spojrzeć - pływadła…

10.jpg

11.jpg

O! Tu jakieś „niepływadło”

12.jpg

Ale co to i na co to… Nie wiedzieliśmy
W końcu wypatrzyliśmy sobie lokal z „pogledem” Lokal nazywa się CAFE BAR MILLE NAVES, a pogled z niego był taki

13.jpg

Na stoliku wylądowały dwie kawy, od razu bez proszenia podano nam wodę

14.jpg

Bartek komentując zeszłoroczne wpisy o Milnej napisał, że nie ma tam knajpianego klimatu. Być może to prawda, ale taki właśnie kawowo-przybrzeżny koił nasze serca i pozwalał nam podjąć decyzję, że chcemy tej Milny skosztować na daleko dłuższym spacerze… Bo jak myśleć inaczej mając takie perspektywy

15.jpg

16.jpg

Ale nie tylko widoki przykuwały uwagę. Również zwykła, codzienna praca lokalsów

17.jpg

Mariola spoglądała na dalsze

18.jpg

I bliższe widoki

19.jpg

I stwierdziła, że w takich okolicznościach może kawę pić przez godzinę… Spojrzałem na fusy w mojej filiżance i powiedziałem
- wiesz, to siedź, delektuj się, a ja powtykam nos w różne zakamarki. Byłem bowiem przekonany, że po kawie opuścimy Milną.
Postanowiłem wrócić na jej początek

20.jpg

i zacząć od nowa, a to zoomować,

21.jpg

a to oglądać wszystko co niezauważone wcześniej jak choćby miejsca pamięci o wojnie

22.jpg

23.jpg

Zrozumieć, że po chorwacku no parking

24.jpg

oznacza mniej więcej tyle, że no jest tu parking.
Zrozumiałem, że szyldy nie są lepsze od napisów, bo te przynajmniej dają jakiś historyczny rys danej lokalizacji

25.jpg

Szczerze mówiąc przestał mi przeszkadzać zrujnowany budynek na tle kościoła

26.jpg

Zaczął mi pasować do tego miejsca, zacząłem bowiem czuć, że unosi się tam w powietrzu jakaś historia… Zacząłem dostrzegać różne detale

27.jpg

Surowość dalmackiej, kamiennej zabudowy mimo sąsiadowania nieraz z betonem stała się dla mnie zauważalna

28.jpg

I nagle okazało się, że jestem już w miejscu gdzie żona pije kawę

29.jpg

a ja dopiero zaczynam czuć głód tego miejsca…
Usiadłam jeszcze na chwilę i z kronikarskiego obowiązku sfotografowałem kartę napojów

30.jpg

Rzuciliśmy okiem na wodę

31.jpg

Podnieśliśmy się i już miałem pytać, czy wracamy gdy usłyszałem:
- idziemy dziadku dalej, zdobywać to miasteczko. Ślicznie tutaj jest, ale tu…

32.jpg

jeszcze wrócimy na kawę.
Jakoś nie przeszkodziło mi pieszczotliwe określenie mojego wieku zwłaszcza, że zaglądałem w każdy możliwy zaułek

33.jpg

Ale nie było na tyle wiele ciekawego, aby wstawiać tu ich zdjęcia. Natomiast możliwość oglądania zabudowy przeciwległych brzegów była fascynująca

34.jpg

Jest takie najbardziej zacienione miejsce w Milnej gdzie i wszystko pozostaje ciągle zawilgocone i niszczeje

35.jpg

Ale też jest to miejsce gdzie w gorące dni zasiadają ludzie chętniej

36.jpg

Dzięki specyficznemu mikroklimatowi tego zaułka palmy mają się tam dobrze co widać na powyższym zdjęciu. A pod palmami czasami siadają samotni ludzie…

37.jpg

Na powyższym zdjęciu jest budynek, na którym znalazłem ciekawą tabliczkę

38.jpg

Patrząc na język użyty na niej domyślam się, że jest to dosyć historyczna tablica.
Nieopodal znajduje się coś upaprane przez spray’owców –

39.jpg

Dziwny wydźwięk ma słowo "Torcida" czyli "tłum" w tak opuszczonym miejscu, niemniej jednak fanów Górnika Zabrze pewnie taki napis ucieszyłby.
O! I w końcu dotarliśmy też do szkoły,

40.jpg

przy której znajduje się wspominana w ubiegłorocznej relacji fontanna – autorstwa Rendica

41.jpg

A my szliśmy dalej nasłonecznionym nabrzeżem

42.jpg

W jednym z okien wypatrzyłem platycerium, a właściwie rośliną zwaną w Polsce płaskla łosioroga.

43.jpg

Przyznacie, że jest to bardzo fajna nazwa. Niektóre rośliny w ogóle mają fajne nazwy jak choćby nasięźrzał czy rozcięża zwana częściej awiceium.
Ale wróćmy do Milnej
Najbardziej zacieniona ściana w Milnej wygląda tak… dla porównania dwoma aparatami

44.jpg

45.jpg

W miejscu w którym szyld kieruje do konoby Galicija zauważyłem coś interesującego

46.jpg

Owóż po prawej stronie widać, że nie ma już dachu, czy zatem ten cementowy łącznik dorobił sąsiad, aby potajemnie w nocy odwiedzać sąsiadkę,

47.jpg

Czy może właściciel obu budynków jest jeden i w ten sposób przytrzymuje budynek po prawej ani nie rozpadł się jak wspomniany dach
Po raz kolejny przyznam, że oglądanie zabudowy jednego nabrzeża z drugiego dodaje Milnej uroku

48.jpg

Urody dodają jej również stare rezydencje kapitanów zarówno takie, które pozostają nieremontowane

49.jpg

Jak i te odnowione i przerobione na inne cele

50.jpg

Tutaj jestem zmuszony podzielić nasz spacer na dwa odcinki bo to już 50 zdjęcie w tym wpisie…
Może uda mi się dokończyć dziś a może jutro z rana…
Abakus68
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1177
Dołączył(a): 19.09.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) Abakus68 » 13.07.2019 21:25

Odcinek 24 – Milna i okolice w trzech aktach z prawie aktem na koniec – akt drugi – 2018-09-07

Idąc dalej w stronę wyjścia z zatoki, nad którą leży Milna mijaliśmy już raczej tylko prywatne posesje i oglądaliśmy a to codzienne czynności osób korzystających z położenia miejscowości

1.jpg

A to wynajdowaliśmy jakieś dziwne, stare urządzenia (firma ta sama, z której prasa do oliwy stoi przy konobie Tonciego w Dolu

2.jpg

Ale przede wszystkim naszą uwagę przykuwało to, jak wiele pływadeł wypływa z, wpływa do, lub stoi w zatoce…

3.jpg

4.jpg

Poniżej fota co prawda nie pływadła, ale nie powiem, że nieinteresująca

5.jpg

Palmy miały się dobrze

6.jpg

Jednostki nawodne płynęły z gracją po spokojnej wodzie

7.jpg

A my widząc mariaż zieleni, słońca wody i braku ludzi szliśmy powoli dalej

8.jpg

W końcu naszą uwagę przykuła na wpół zatopiona jednostka

9.jpg

Zieleń w 2018 roku wyglądała obłędnie nie tylko w Milnej, ale tam oczy nasycane zielenią,

10.jpg

czy też nawet w zieleni posadowioną małą kapliczką

11.jpg

naprzemiennie z błękitem czy to morza czy nieba

12.jpg

odpoczywały po tygodniach spędzanych przed komputerem w pracy
A zieleni i ciekawej roślinności jest tam opór

13.jpg

Poniżej tej akurat znajduje się jaskinia.

14.jpg

Kopacina to to nie jest, więc dlaczego okratowana nie mam pojęcia.

W tym miejscu droga zakręciła do takiej mini zatoczki, do której można dojechać drogą asfaltową, taką niby obwodnicą Milnej a nas tam dognała potrzeba odnalezienia jakiejś toalety. Niestety konoba tam funkcjonująca była jeszcze zamknięta więc wyszliśmy nad domy. Spojrzeliśmy na wyłaniający się spomiędzy drzew na przeciwległym brzegu pewnie jakiś ośrodek

15.jpg

I odnaleźliśmy nieco roślinności, którą zasililiśmy nawozem na bazie azotu będąc podglądanymi przez ciekawe stworzenie

16.jpg

Ruszyliśmy w drogę powrotną, bo przyznać trzeba, że uszliśmy całkiem spory kawałek. Tym razem już mniej skupiając się na fotografowaniu a bardziej na konsumowaniu krajobrazów, niemniej jednak co jakiś czas pstryknęliśmy fotkę.

17.jpg

18.jpg

19.jpg

Chwilę przyglądaliśmy się wędkarzom (Mariola) i ich sukcesom (Zdzisław)

20.jpg

Zamarzyła mi się jakaś pocztówkowa fota całej miejscowości

21.jpg

Niestety nie spodobała mi się na niej łódka, której robiąc fotkę nie dostrzegłem (dupa ze mnie nie fociarz)
Uwieczniłem więc na kolejnym zdjęciu przeszkadzaczkę

22.jpg

(ileż słów można wymyślić pisząc relację…)

I jako pocztówkę uznaję teraz wcale nie lepsze zdjęcie :lol: :lol: :lol:

23.jpg

Po dojściu do samochodu obraliśmy kurs do zatoki Osibova. Dziś po powrocie inną drogą wiem, że lepiej kierować się do zatoki Lucice i stamtąd ustawić GPS na Osibovą. Asfalt jest prawie do końca i nie trzeba się pieprzyć drużkami szutrowymi, no ale z drugiej strony wskazana na GPS-ie droga z Mariny do Osibovej powiodła nas przy pomniku Tina Ujevica, o którym pisałem w zeszłym roku

26.jpg

Zjazd do Osibovej wygląda tak

24.jpg

Mały parking tuż przy niej tak

25.jpg

A sama zatoka tak

27.jpg

28.jpg

29.jpg

30.jpg

31.jpg

Jeśli chodzi o kwestię gdzie tu zlec tudzież rozłożyć bambetle, to nam do gustu absolutnie nie przypadła, dlatego minęliśmy kościółek zwany po ichniejszemu Crkva Sv. Ivana

32.jpg

33.jpg

Robiąc zdjęcie wnętrza przez otwór w kształcie krzyża w drzwiach.

34.jpg

Rozłożyliśmy się za nim poniżej niewygodnej ścieżki. Stwierdziliśmy, że tylko się wykąpiemy trzepnęliśmy ciuch (wszystkie) na kamolce, opłukaliśmy nagie ciała, a co nam nudystom!! Ochłodziliśmy się, wytarliśmy i stwierdziliśmy, że Osibova nie dla nas, że jedziemy jeszcze do zatoki Lucice.
Wracając pochyliliśmy się nad tragedią, jaką upamiętnia ten krzyż

35.jpg

Upamiętniliśmy zdjęciowo kolejny mały kościołek – Crka Sv. Josipa

36.jpg

37.jpg

I pojechaliśmy wygodną i wyasfaltowaną drogą przy nowoczesnym ośrodku

38.jpg

Do kolejnej zatoki. Kolejnej dodam, która nas w ogóle nie ujęła.

39.jpg

40.jpg

Nie wiem czy to pogoda - zachmurzyło się - czy ten brak jakiegoś fajnego i prostego miejsca do leżenia, czy też budząca się w Marioli potrzeba do powrotu na kawę w miejsce gdzie rano było tak miło, ale już po chwili siedzieliśmy znowu w cafe bar Mille Naves.

41.jpg

I znów poczuliśmy się świetnie.
Możliwość popatrzenia na to, co dzieje się na wodzie, a tego roku nie zauważyliśmy rozchełstanych kapitanów tudzież załogantów, jeno ciekawe jednostki

42.jpg

43.jpg

I mieliśmy możliwość oglądnięcia z jakiem pietyzmem trzeba w tak ciasnych miejscach sterować nieco większymi statkami – tu w akcji Esperanza

44.jpg

45.jpg

46.jpg

47.jpg

A tu w akcji kolejny lokals

48.jpg

Gdy w końcu podnieśliśmy kuperki i szliśmy do auta dostrzegliśmy takie oto zawiadomienie

50.jpg

Tego dnia o 20 tej miała się odbyć impreza a grać miał band Last Chanse… Skoro daliśmy Milnej drugą szansę, dlaczego nie dać jej ostatniej, ale o tym już w następnym odcinku…
Abakus68
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1177
Dołączył(a): 19.09.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) Abakus68 » 14.07.2019 07:28

Odcinek 25 – Milna i okolice w trzech aktach z prawie aktem na koniec – akt trzeci – 2018-09-07

Zanim przejdę do następnego odcinka , to skoro ta relacja dotyczy również wszelkich zmysłów….
Przeczytałem dziś rano w sieci dość ciekawe zdanie, które brzmiało mniej więcej tak:
Miłość to taki stan, w którym oni wola się kłócić ze sobą niż szukać rozmowy z innymi.
Być może nieco absurdalne, a poza tym iluż my mamy w sieci specjalistów od formułowania złotych myśli. A jednak coś w tym jest. Coś o czym czytywałem w relacjach innych forumowiczów. Kłótnia. Nieodzowny element małżeństwa. Dlaczego w czasie urlopu? To chyba dość prosto wytłumaczyć. Normalne życie w pędzie pomiędzy obowiązkami codziennymi i pracą sprawia, że czas, który ma się dla siebie lepiej wykorzystać na budowanie relacji, niż na szkodzeniu jej. Poza tym te kilka godzin dziennie razem z zaabsorbowaniem rodziną, dziećmi, etc. wygląda inaczej niż dajmy na to 14 dni razy te 16-20 godzin na nogach.
I nam się w końcu zdarzyło. Spojrzycie na zdjęcia z odcinka i spytacie jak to? Tak wyglądają pokłóceni ludzie? Ale przecież kłótnia nie służy skłóceniu się prawda? Życzę wszystkim aby tak kończyły się wasze kłótnie i nikomu tego, aby ich efekty bombardowały daleko później, np. opóźniając pisanie relacji czy powodując, że kolejnych urlopów się już nie planuje.
Zatem po powrocie z Milnej, prysznicu, drzemce, obiedzie i krótkiej ale treściwej wymianie zdań urwanej sformułowaniem:
„ ok, to pakujemy się i wracamy do domu!!!”
spakowaliśmy się do auta i wróciliśmy do Milnej.
Bo jak to śpiewała Budka Suflera:
„… a po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój…”
Czekała nas impreza!

1.jpg

Mieliśmy do niej ponad godzinę czasu zatem zaliczyliśmy kolejny spacer. Impreza miała mieć miejsce tu

47.jpg

Gdy tam podeszliśmy nie działo się jeszcze absolutnie nic, ale skoro był tam szyld pokazujący drogę do konoby Galicija (dla przypomnienia)

46.jpg

Poszliśmy w tamtą stronę. Ani jednak wizualnie konoba nie zachęca

2.jpg

A i kapitan jakiś taki nieruchawy

3.jpg

Zatem postanowiliśmy, że może trochę pofocimy samych siebie. Wszak jesteśmy tacy strasznie podminowani… No to tak wyglądali M i Z po dynamicznej wymianie myśli..

4.jpg

Ona nawet chciała do innego…

5.jpg

On ją przymuszał do polubienia piłki nożnej

6.jpg

Ale opierała się więc on sam zapozował

7.jpg

Ona stwierdziła, że jak to tak ma być to zaraz plum i do wody

8.jpg

On się usztywnił, jakby kijaszka jakiegoś połknął

9.jpg

I kiedy już miała rzucić się w odmęty Jadranu

10.jpg

Ni stąd ni zowąd nadeszła pomoc. Bezinteresowna całkiem. Jakaś chorwacka dama widząc nasze mierne wysiłki a być może wyczuwając ujemną polaryzację postanowiła poprosić o aparat wskazując, że zrobi nam wspólną fotkę i tak długo nam ją pstrykała, aż uznaliśmy, że efekt jest całkiem, całkiem.

11.jpg

A Milna robiła się magiczna o tej porze. Pięknie zachodzące słońce

12.jpg

Prawie bezludnie

13.jpg

Kraby zaczęły wychodzić na brzeg

14.jpg

W oddali tylko z zatopionego statku echo przywiewało rytmiczne plusk, plusk

15.jpg

Mariola usiadła na ławce

16.jpg

A do mnie się ktoś odezwał po angielsku.
Starszy jegomość na wózku inwalidzkim, siedzący na tarasie jednego z domów słyszał moją rozmowę z panią, która nam opodal robiła zdjęcie i widział, że pstrykam zdjęcia, zaproponował mi wejście na jego taras. Że stamtąd widać cudniej. A gdy zauważył, że słucham go z atencją opowiedział, że w młodości był fotografem, jeździł po krajach, pracował dla gazet. Że z jego tarasu jest taki piękny kadr… I wiecie co. Dziwnie się poczułem. W kraju, w którym zawsze czułem się bezpiecznie i jako człowiek otwarty za znajomości poczułem jakiś dziwny rodzaj zagrożenia. Coś mi mówiło nie idź na ten taras! Po co? Nie wiadomo kto to. Dlaczego ktoś od razu wywala tyle szczegółów… Grzecznie podziękowałem za zaproszenie i odeszliśmy stamtąd rzucając jeszcze okiem na wyjście z zatoki

17.jpg

Powiem tak. Absolutnie nie wziąłem pod uwagę faktu, że ten człowiek mógł tak przesiadywać przy swoich ograniczeniach ruchowych całymi godzinami sam. Może chciał tylko mieć z kim porozmawiać. Samotność nie była mi wówczas znanym nadmiernie stanem i jej nie rozumiałem…
Dziś byłoby inaczej…
Wracaliśmy powoli w stronę miejsca, gdzie za chwilę miała rozpocząć granie klapa „Ostatnia szansa”

18.jpg

Milna, że się tak wyrażę spokojniała..

19.jpg

Pojawiły się za to banery reklamowe imprezy

20.jpg

A chwile potem koncert rozpoczęła klapa…

21.jpg

Była godziny 19.30 no może 19.31 prawie

22.jpg

Poniżej stan z godziny 19.37

23.jpg

Klapy nie ma
Żarełko super, wielka patelnia z makaronem i krewetkami
Stan z godziny 19.56

24.jpg

Klapy nie ma. I już nie było. Jednym słowem jeśli chodzi o klapę to wielka KLAPA
A tak poważnie to widzieliśmy, że po 2-3 utworach solista wsiadł na skuter i odjechał, ale myśleliśmy, że po coś… No cóż…
Przeszliśmy się nocną Milną do samochodu pstrykając po drodze parę mniej lub bardziej udanych zdjęć…

25.jpg

26.jpg

27.jpg

28.jpg

A potem przyjechaliśmy do Sutivanu. Zostawiliśmy samochód na parkingu przy brzegu – tuż przy zjeździe z obwodnicy i poszliśmy do Palmy. Po sytym makaronie stresy związane z klapą naszego małżeństwa i kłótnią pomiędzy członkami klapy… Wróć!!! po sytym makaronie nieporozumienia małżeńskie i klapę klapy należało utopić w trunkach zatem dla pana Pan

30.jpg

Dla pani coś bardziej internacjonalnego

31.jpg

Pani już nieco bardziej przychylnym okiem patrząca na pana

32.jpg

Więc pan dla kurażu jakaś anyżówka,

33.jpg

Pani się domyśliła, że anyżowe usta całują najlepiej i z aprobatą czekała chwil dalszych.

34.jpg

Cóż z tego, że pan liczył na ciekawe rozstrzygnięcia sporu małżeńskiego. Nawet tu i teraz, a właściwie wtedy i tam, bez względu na wygodę posłania…

35.jpg

Może gdyby się nie pokłócili…

(Wiem, wiem – zapowiadałem prawie akt – właściwie to moglibyśmy umieścić takowy z kolejnego dnia z plaży – pytanie tylko ile procent ciało nudystki należy zasłonić, żeby od moderatora nie dostać bananem)

Auto zostało na parkingu, a my rozchwiani przeżyciami całego dnia dotarliśmy do app i jak to normalnie bywa u skłóconych zasnęliśmy w swoich ramionach.


Dziś rano przeczytałem jeszcze jedno zdanie w sieci.
„Z kobietą jest jak z Bogiem. Widzi wszystko. Wie o wszystkim co robisz. Ale siedzi cicho i czeka, aż przyjdzie pora na dzień ostateczny”
te kiero
Mistrz Ligi Narodów UEFA
Posty: 11423
Dołączył(a): 27.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) te kiero » 14.07.2019 08:01

Fajny ten spacer po Milnej, z rana było to całkiem przyjemne zwiedzanie. Jeśli będzie Brać to kto wie czy nie będzie Milna.
Abakus68
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1177
Dołączył(a): 19.09.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) Abakus68 » 14.07.2019 08:10

te kiero napisał(a):Fajny ten spacer po Milnej, z rana było to całkiem przyjemne zwiedzanie. Jeśli będzie Brać to kto wie czy nie będzie Milna.

Spacerowo to dla mnie Milna jest na plus. Może nie przez kilometraż, ale przez mnogość różności, jakie można tam spotkać. Z drugiej strony może właśnie przez kilometraż nie ma tłumów tam dalej... Wieczorem też jest fajnie. Nie odważyliśmy się robić zdjęć w kościele na wieczornej próbie jakiegoś młodzieżowego chóru prowadzonego przez siostry zakonne bo to już człowiek musiałby latać jak Japończyk, tu fota, tam fota:)
Marsallah
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2295
Dołączył(a): 31.08.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Marsallah » 15.07.2019 07:58

Zdzichu, nadrobiłem zaległości po moim hvarowaniu. Koloč - nawet nie wiedziałem o jego istnieniu (mnie też przypomina dwa rzucające się sobie do gardła...żółwie!), ale to symptomatyczne dla naszego pobytu na Braču we wrześniu 2012 roku, który wspominam jako ciągłe podróżowanie z miejsca na miejsce, szurr-burr od miasta do wioski, od uvali do cypla...

Milna - na pewno posiadanie sporej dozy wolnego czasu jest okolicznością sprzyjającą zapoznawaniu się z atmosferą takiego na pierwszy rzut okiem nieprzystępnego miejsca, za jaki uważam dotąd (bo niby kiedy miałem zmienić zdanie?) Milnę. Nawet w tym roku rozmawialiśmy z żoną, że fajnie byłoby pojechać tu i tam tylko we dwoje i mieć czas na to i na owamto, nie będąc narażonym na pytania dzieci w stylu "Długo tu jeszcze będziemy?" albo "Jakie jest hasło do wi-fi?"... No ale spieszmy się powoli, bo to miecz obosieczny :lol:
travel
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2503
Dołączył(a): 20.11.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) travel » 15.07.2019 08:30

Abakus68 napisał(a):spakowaliśmy się do auta i wróciliśmy do Milnej.

Podziwiam Was , a szczególnie Twoją żonę za tą urlopową dbałość o wygląd 8O
Świeże wyprasowane koszule i sukienki, buty na obcasie, makijaż, paznokcie......

Jakbyś mnie zobaczył , tobyś padł :
- brak makijażu, włos na głowie rozczochrany
- na grzbiecie prawie codziennie ten sam ciuch
- płaskie japonki z pianki na stopie :mrgreen:

Abakus68 napisał(a):Poszliśmy w tamtą stronę. Ani jednak wizualnie konoba nie zachęca


Szkoda,że nie odwiedziliście konoby Galicija, bo w środku jest bardzo przyjemnie i jedzenie mają przednie .

Abakus68 napisał(a):Klapy nie ma. I już nie było. Jednym słowem jeśli chodzi o klapę to wielka KLAPA
A tak poważnie to widzieliśmy, że po 2-3 utworach solista wsiadł na skuter i odjechał, ale myśleliśmy, że po coś… No cóż…


Ale Was ogołocili...... z czasu :roll:

Abakus68 napisał(a):Zostawiliśmy samochód na parkingu przy brzegu – tuż przy zjeździe z obwodnicy i poszliśmy do Palmy
file.jpg


A wiesz ,że bar Palma już tak nie wygląda :!:
Ściany zostały pomalowane na obrzydliwie nudny beżowy kolor :roll:
Abakus68
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1177
Dołączył(a): 19.09.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) Abakus68 » 20.07.2019 05:10

Marsallah napisał(a):Zdzichu, nadrobiłem zaległości po moim hvarowaniu. Koloč - nawet nie wiedziałem o jego istnieniu (mnie też przypomina dwa rzucające się sobie do gardła...żółwie!), ale to symptomatyczne dla naszego pobytu na Braču we wrześniu 2012 roku, który wspominam jako ciągłe podróżowanie z miejsca na miejsce, szurr-burr od miasta do wioski, od uvali do cypla...

Milna - na pewno posiadanie sporej dozy wolnego czasu jest okolicznością sprzyjającą zapoznawaniu się z atmosferą takiego na pierwszy rzut okiem nieprzystępnego miejsca, za jaki uważam dotąd (bo niby kiedy miałem zmienić zdanie?) Milnę. Nawet w tym roku rozmawialiśmy z żoną, że fajnie byłoby pojechać tu i tam tylko we dwoje i mieć czas na to i na owamto, nie będąc narażonym na pytania dzieci w stylu "Długo tu jeszcze będziemy?" albo "Jakie jest hasło do wi-fi?"... No ale spieszmy się powoli, bo to miecz obosieczny :lol:


Jestem bardzo ciekawy Twojej relacji z Hvaru. Ten rok nie, następny też inne plany, ale Hvar będzie jedną z wysp branych pod uwagę w zależności od odczuć piszących relację.
Tak. Dorosłe dzieci to już nie te problemy o których napisałeś...
Zwiedzanie we dwoje bywa swobodniejsze, wolniejsze, ciekawsze. Trzeba tylko pamiętać, że dopóki dzieci w domu dorośli zwykle podążają jedną drogą... Gdy wychodzą okazuje się, że jest tyle dróg...
Abakus68
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1177
Dołączył(a): 19.09.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) Abakus68 » 20.07.2019 05:16

travel napisał(a):
Abakus68 napisał(a):spakowaliśmy się do auta i wróciliśmy do Milnej.

Podziwiam Was , a szczególnie Twoją żonę za tą urlopową dbałość o wygląd 8O
Świeże wyprasowane koszule i sukienki, buty na obcasie, makijaż, paznokcie......

Jakbyś mnie zobaczył , tobyś padł :
- brak makijażu, włos na głowie rozczochrany
- na grzbiecie prawie codziennie ten sam ciuch
- płaskie japonki z pianki na stopie :mrgreen:
...............

A wiesz ,że bar Palma już tak nie wygląda :!:
Ściany zostały pomalowane na obrzydliwie nudny beżowy kolor :roll:


No widzisz, nasze auto "rozmawia" ze mną podczas pakowania i wygląda to mniej więcej tak:
- Chłopie, ogłupiałeś... Na cholerę wam tyle butów, dwie torby ciuchów a 4 torby butów... Żelazko? Ty będziesz te buty prasował? A co to za torba? Kosmetyki! Jedna wielka torba na kosmetyki! To ta twoja łazienka teraz wygląda jak po złodziejach! Mało ci bagażnika! No i co mi jeszcze postawisz na podłogę z tyłu? Dziecko być wziął a nie te wieszaki. Marynarka? Na lato? Toż i tak jej nie ubierzesz... Przerabialiśmy to x razy prawda ZDZICHU!!!!!!!!! I w tym momencie trzaskam klapą mówiąc.
- HALT DIE KLAPPE Zdzichu mnie będzie nazywać! Zdzichu!!!!

Beżowy jest obrzydliwy, no chyba, że beżowa bluzka z prześwitującego materiału. Taką zniosę...
Abakus68
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1177
Dołączył(a): 19.09.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) Abakus68 » 20.07.2019 08:02

Odcinek 26 – Opowieści cenzora, trochę z Nazora i bzdury z pod "Vidovej Góry” czyli Gažul – 2018-09-08

Ten dzień zaczął się o wiele później niż każdy inny. Nie było zwyczajowego budzenia się koło 5 rano. To jest rzecz, z której nie potrafimy wyzwolić organizmów. Codzienne wstawanie o tej porze weszło w krew i nie daje się zmienić ani w weekendy, ani podczas urlopów. Jednak tego dnia… Spacer po bułki był dużo późniejszy. Przyjrzałem się znajomemu z plaży Czechowi, jak podjeżdża pod dom, w którym sprzedają oliwę i wino, jak dokonuje transakcji i upewniłem się, że te duże plastikowe litrowe flaszki z piwem wypijane przez nich na plaży nie zawierają piwa… Powrót z bułkami był o tyle krótszy, że podjąłem auto z miejsca zaparkowania poprzedniego wieczoru…
Na plaży byliśmy dopiero koło w pół do jedenastek. Tym razem „nasi” Czesi już siedzieli. W cieniu obok nich zauważyliśmy 3 pokolenia autochtonów, mieszkanek sąsiadującej z naszym apartamentem chałupy. Tak więc pośród „naszych” Czechów i „naszych” sąsiadek zajęliśmy „nasze” miejsce z „naszym” dołkiem w kamieniach na napoje. I da się w kulturalnych warunkach bez parawanów? No da się. Tylko, że nasze miejsce nie było już takie jak zwykle. Dziecko Czechów spoglądało na nas spode łba. A to łobuziara. Pomalowała kredkami i flamastrami kamyczki w buźki, ludziki i cholera wie co. No nic. Może wyrośnie z niej jakiś Picasso…
Oddaliśmy się błogiemu lenistwu zastanawiając się, co sąsiadki przygnało tak daleko. Zwykle bowiem wracając z plaży widywaliśmy je tuż za Likvą. Dowiedzieliśmy się o tym parę dni później…
Tymczasem jednak zacząłem poszukiwać śladów życia na tej niezamieszkałej planecie „FKK Beach” :lol: :lol: :lol:
Znalazłem trzy.
Fuj

1.jpg

Obojętne

2.jpg

I podniecające…

3.jpg

Pozostawiam wyobraźni co ocenzurowałem…
Pogoda tego dnia była idealna, zatem odłożyłem aparat i oddałem się kąpieli, wsłuchiwaniu w ciszę i ogólnie pojętej kontemplacji. Gdy uznaliśmy że przy stopniu powoli przestającego dokuczać oparzenia wystarczy ruszyliśmy do auta kontemplując widoki:
- przyrodnicze

4.jpg

- połyskujące nagością

5.jpg

(tym razem bez cenzur, ale postacie są tak daleko, że ich nagość nie powinna nikogo uwierać a ta pupa na prawie pierwszym planie to wszak nie wiadomo i tak czyja – zresztą, kto ją wypatrzy), oraz
- plażowe i morskie

6.jpg

7.jpg

Po odświeżeniu postanowiliśmy udać się w kolejne miejsce w interiorze, które o tej porze roku jest zwykle pomijane. Do miejscowości świetnie oznaczonej przy drodze Supetar – Sumartin , czyli Gažul:

8.jpg

9.jpg

Dwie nazwy są współistniejące. Miejscowość malutka, ukryta w sosnowym lesie i zamieszkała przez hodowców ogólnie pojętego bydła tylko od wiosny do jesieni zimą świeci pustkami. Zaparkowaliśmy na placu i żona wyszła prawie na malutką żmiję… Hałas był taki jednak, że spodziewałem się zaraz jakiejś hałastry rolników z kosami na sztorc. A jednak było cicho. Okazało się po chwili, że w tamtym momencie w osadzie, poza żmiją były:
Pilnujący dobytku i niezainteresowany niczym pies - (zwróćcie uwagę na soczystą zieleń trawy na zdjęciu z psem i brak tej soczystości na wszystkich kolejnych zdjęciach - oto jak doborem ustawień nawet w głupim foto-idioto można przekłamać rzeczywistość...):

11.jpg

Kilka owiec

12.jpg

Osioł, muł, lub osłomuł i zainteresowana nie wiedzieć czemu bardziej nim niż mną anty-żmija w czerwonej sukience

13.jpg

Oraz piszący obecnie relację połykacz kijów

14.jpg


Zatrzymam się na chwilę i wrócę do kwestii podniesionej również przez Katerinę w jej relacji
https://www.cro.pl/mamma-mia-hippy-vis-i-happy-bra-t54738-600.html#p2080035
kwestii różnicy pomiędzy mułem i osłem – zacytuję:
Katerina napisał(a):....Poza fizycznymi i genetycznymi różnicami między mułem a osłem, możesz odróżnić różnicę, słysząc odgłosy. Osły wydają bardzo charakterystyczne dźwięki typu hee-haw. Muły wydają dźwięk, który jest czymś w rodzaju skrzyżowania skowytu konia i ryku osła, często zaczynającego się od skamlenia i łączącego się w hee-haw.
Czyli "iii - ooo" :mrgreen:
Iii :mrgreen: ...
jednak stwierdzam, że te nasze, to zwykłe osiołki były :D
Tu jest wszystko opisane - dla zainteresowanych różnicami między osłem, koniem i mułem :)
https://dinoanimals.pl/zwierzeta/mul-kr%20...%20-z-koniem/

Spójrzcie na zdjęcie tablicy informacyjnej umieszczonej w tej osadzie

10A.jpg

I na zbliżenie

10B.jpg

Jest tam parę ciekawych informacji. Jedna z nich to informacja o „hinny” Wedle mnie jest to określenia osłomuła. ( i nie chodzi bynajmniej o faceta osła, który nie wie, że mu rogi przyprawiają, tylko dzielnie przenosi góry dla ukochanej…..) Tylko o poniższe:
Muł – mieszaniec międzygatunkowy klaczy ogiera domowego z ogierem osła . Najbardziej znana hybryda. Najczęściej bezpłodny.
Osłomuł zaś powstaje z połączenia ogiera konia domowego z klaczą osła. Podobnie jak u muła, jego kariotyp składa się z 63 chromosomów (u konia jest to 64, u osła – 62)

Na powyższej tablicy jest też informacja o tym, że w lipcu jest w osadzie organizowany „cattle market”
W tym momencie muszę się przyznać do błędu popełnionego w ubiegłym roku. Pobieżnie wrzucony tekst o Gażul do translatora poskutkował przetłumaczeniem chorwackiego określenia „cattle market” czyli „stočni sajam” jako wystawę psów – oddzielnie tego tak nie tłumaczy, ale w zdaniu już tak. Nie zwróciłem na to uwagi, ale pytając właścicielkę app o to zostałem wyprostowany. Postawiłem sobie za punkt honoru wyjaśnienie tej sprawy. Tak więc jeszcze raz. W trzeci weekend lipca odbywają się tam doroczne:
- Tradicional country fair, lub też
- stočni sajam, lub też
- cattle market, czy też
- targi bydła, targi paszowe itd., itp.
Zwał jak zwał, jeśli ktoś jest zainteresowany i ludi sobie poużywać translatora odsyłam do tego artykułu
https://www.agroklub.com/stocarstvo/sto-kriju-torovi-brackih-stocara/15744/
To jest również czas i miejsce gdzie można skosztować dań z mięs zwierząt hodowanych na wyspie, a zwłaszcza jagnięcego vitalaca.
Mnie najbardziej zafrapował w tym artykule taki fragment
„Ako njihovi vlasnici kažu kako drže po 30 ovaca, zasigurno ih imaju još toliko, odnosno po 50 ili 60 u svom OPG-u. Naime, mnogi od njih ne žele reći točan broj svojih domaćih životinja: ako kažu da imaju primjerice 50 ovaca, sigurno drže najmanje 100 ili 200 komada. „ czyli
„Jeśli ich właściciele twierdzą, że trzymają 30 owiec, z pewnością mają więcej lub 50 lub 60. Wielu z nich nie chce podać dokładnej liczby zwierząt domowych: jeśli powiedzą, że mają na przykład 50 owiec, z pewnością mają co najmniej 100 lub 200 sztuk.
A to ci kłamczuchy!!!
Z dedykacją zaś dla Kateriny kolejny artykuł
https://blog.vecernji.hr/antikujinaa/kad-jaganjci-utihnu-9243
o przygotowaniu jagnięciny też z takim fajnym smaczkiem:
„Osim što možete vidjeti miss ovcu i mistera ovna sorte bračka pramenka koji se nagrađuju zlatnim zvonom, prilika je i za naučiti gradsko dijete što je magare, pule, mazga, mula, a bude i konja.” Czyli wedle gogle translatora
„Tyle że można zobaczyć tęsknotę za owcami, a tajemnica rasy brokułów, która jest nagradzana złotym dzwonkiem, jest również okazją do nauki miejskiego dziecka, takiego jak trzcina, kurczak, mech, barwena i koń”.
Oczywiście, że chodzi raczej o mistera i miss brackiej hodowli owiec – i ten smaczek niech pokaże jak uważać trzeba z wystawami psów… Znaczy ten… No… Z translatorami……………

Kto lubi smaczki zaś z tablic informacyjnych temu donoszę, że opisany na załączonej powyżej jest również bohater książki Nazora „Pasterz Loda” mały człowiek, symbol wyspy, jeden z ostatnich prawdziwych pasterzy.

pasterz.JPG

Człowiek chętnie widywany na wszelkich spotkaniach, imprezach i mający wielki dystans do swojej postury – dorósł do 130 cm. Śmiał się, że bycie małym jest ciekawe bo wtedy potrzebujesz mniej materiału na swetry…
Dystans… Trzeba mieć, ale a propos dystansu. Dużego dystansu nie da się zrobić w tej osadzie.
To jest kilka zaledwie chat

15.jpg

16.jpg

17.jpg

Kończy się ona już po paru krokach a otoczona jest wspaniale pachnącymi w rozgrzanym słońcu typowymi dla wyspy czarnymi sosnami.

21.jpg

19.jpg

Kora tych drzew jest zaiste czarna

20.jpg

Droga wychodząca z osady

18.jpg

Wiedzie gdzieś w stronę Bolu, a może vidovej gory. Tak by się wydawało, bo z jednej strony pomiędzy drzewami dojrzalem coś takiego
22.jpg

Na upartego wygląda jak schronisko "ponoć" pod właśnie vidovą
https://planinarski-portal.org/planinarski-domovi/gazul/
a schronisko tak wygląda z blsika

schronisko.jpg

Poniżej załączam adres strony na której jest bardzo dokładna mapa
https://www.wikiloc.com/hiking-trails/podgazul-vidova-gora-17627519
a tu wycinek z niej pokazujący jak dość z osady na szczyt

zrzut.jpg


JEDNE WIELKIE BZDURY - Vidova jest w innym miejscu, niż oznaczenie na tej "bardzo dokładnej mapce". Ku przestrodze zatem - czego nie dotkniesz, nie powąchasz i sobie nie opiszesz tego nie przyjmuj za pewnik, ani względem translatorów ani map. Internet zaczyna przypominać tygiel bzdur produkowanych przez chcących zaistnieć...
Co jest pewne to to, że na zamieszonym zrzucie przy czarnej strzałce na zielonym tle widać jakiś betonowy plac. Nie jest to plac - sami to "powąchaliśmy". To znajdujący się po drugiej stronie drogi wiodącej przez osadę zbiornik wodny

23.jpg

24.jpg

Myślę, że służy do zbierania wody z opadów, ale też pewnie jest napełniany na czas trwania imprezy lipcowej, gdzie trochę „tego bydła” tam przywożą
Opodal jakieś pozostałości trudne do określenia ramami czasowymi

25.jpg

26.jpg

27.jpg

I to na tyle, jeśli chodzi o Gažul. W następnym odcinku Gornji Humac i konoba Nono Ban w trasie...
AdamZ
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1624
Dołączył(a): 27.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) AdamZ » 21.07.2019 08:20

Podziękuję za ciekawostki wewnątrzwyspowe. Twoją relację można wykorzystać jako przewodnik po wyspie z czego mam zamiar korzystać, wypełniając czas rodzinie w przyszłorocznej, majowej wyprawie.
Jak widzę dotarliśmy do tych samych zatoczek

rowery.jpg


z tym że Twoja wcześniejsza część relacji zmobilizowała mnie do dalszych poszukiwań ciekawych miejsc dalej na zachód. Przebijając się kamienistą ścieżką, jakieś 200m za brzegiem na którym uchwyciłeś zdjęciowo cztery litery, dotarłem do niewielkiej osady przyczep kempingowych i małych domków letniskowych rozlokowanych między drzewami na sporym wzniesieniu. I to uznałem za koniec Sutivańskich zatok dostępnych ścieżkami dostępnymi dla rowerów miejskich napędzanych 50 latkiem. Jak teraz widzę na zdjęciach satelitarnych, jeszcze jakieś leśne prześwity prowadzą dalej na zachód. Mam co sprawdzać w kolejnych wyprawach :)
Abakus68
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1177
Dołączył(a): 19.09.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) Abakus68 » 21.07.2019 08:53

AdamZ napisał(a):Podziękuję za ciekawostki wewnątrzwyspowe. Twoją relację można wykorzystać jako przewodnik po wyspie z czego mam zamiar korzystać, wypełniając czas rodzinie w przyszłorocznej, majowej wyprawie.
Jak widzę dotarliśmy do tych samych zatoczek

z tym że Twoja wcześniejsza część relacji zmobilizowała mnie do dalszych poszukiwań ciekawych miejsc dalej na zachód. Przebijając się kamienistą ścieżką, jakieś 200m za brzegiem na którym uchwyciłeś zdjęciowo cztery litery, dotarłem do niewielkiej osady przyczep kempingowych i małych domków letniskowych rozlokowanych między drzewami na sporym wzniesieniu. I to uznałem za koniec Sutivańskich zatok dostępnych ścieżkami dostępnymi dla rowerów miejskich napędzanych 50 latkiem. Jak teraz widzę na zdjęciach satelitarnych, jeszcze jakieś leśne prześwity prowadzą dalej na zachód. Mam co sprawdzać w kolejnych wyprawach :)


Cieszyć się będę jeśli się to komuś przyda. Jeśli chodzi o to co dalej, czyli o miejsca gdzie dotarłeś to trochę mnie uprzedziłeś. W tej chwili opisuję 8 września, a już 9-tego poszliśmy i my tam, co pokażę zdjęciowo. I ten podupadły campng, i linię brzegową i dalej w las aż prawie po Japnenkę i Timunić...
AdamZ
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1624
Dołączył(a): 27.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) AdamZ » 21.07.2019 18:38

Abakus68 napisał(a): Jeśli chodzi o to co dalej, czyli o miejsca gdzie dotarłeś to trochę mnie uprzedziłeś.

To ja sobie spokojnie poczekam
pizza.jpg

Choć nie ukrywam że ciekawość mnie zżera :mrgreen:
Abakus68
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1177
Dołączył(a): 19.09.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) Abakus68 » 03.08.2019 05:10

AdamZ napisał(a):
Abakus68 napisał(a): Jeśli chodzi o to co dalej, czyli o miejsca gdzie dotarłeś to trochę mnie uprzedziłeś.

To ja sobie spokojnie poczekam
pizza.jpg

Choć nie ukrywam że ciekawość mnie zżera :mrgreen:


Szczęśliwi ci, którzy czekają, albowiem ich ciekawość będzie nagrodzona... Czy jakoś tak... :lol:
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Sutivan dziesięcioma zmysłami... - strona 20
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone