Odcinek 11 – W krótkim odcinku w słońcu Pučišća, a spokój w zgliszczach - 2018-09-03Krętą, nasłonecznioną i wijącą się pośród wzgórz drogą zjeżdżaliśmy do Pučišćy, którą wydawało nam się, że przedreptaliśmy dość porządnie w roku 2017. Nasze ówczesne odwiedziny opisaliśmy w trzech odcinkach tutaj.
https://www.cro.pl/brac-koniecznie-nawet-jesienia-t53220-375.html#p1941947https://www.cro.pl/brac-koniecznie-nawet-jesienia-t53220-375.html#p1942018https://www.cro.pl/brac-koniecznie-nawet-jesienia-t53220-390.html#p1942316Pogoda była na tyle poczciwa, że zastanawialiśmy się nawet nad powtórzeniem w nieco krótszym fragmencie spaceru w słońcu, bo jeśli pamiętacie, to wydawaliśmy w dyskusjach rok temu takie opinie:
gusia-s napisał(a):Jaka zapłakana Pučišća
Marsallah napisał(a):Puscisca, choć zawsze wydawała mi się smutna (a widziana obiektywem Twojego aparatu wydaje się jeszcze bardziej przygnębiająca),...
Katerina napisał(a):To musielibyście widzieć w jakich warunkach ja zwiedzałam Pučišćę...nie wiem ,czy zdjęcia to oddadzą...
Załamanie pogody z takim wichrem,że jedynie na speedboat'cie w Komiży bardziej mnie wywiało
Nie doszło do tego, bo pogoda była jednak kratkę, ale żeby nie pisać za wiele…
Stanęliśmy na jednym z fajnych miejsc, które powiedzmy, że na upartego można uznać za punkt widokowy i zostawiam was na chwilę ze zdjęciami…
Podjechaliśmy kawałeczek dalej,
A potem objechaliśmy górą całe miasteczko, aby spojrzeć na nie z drugiej strony
Chmury, które raz po raz zasłaniały słońce dawały do zrozumienia, że jeszcze nas czeka jakiś opad…
Byliśmy niedaleko cmentarza. Mogliśmy tam wejść i zobaczyć kolejny kościół z niezwykłą apsyda będącą częścią wczesnego kościoła chrześcijańskiego z VI w. Jest to Crkva Sv. Stjepana – umieszczam jej zdjęcie z sieci, bo być może ktoś zechce ją zobaczyć.
Ale nie weszliśmy. Zacząłem się zastanawiać, czy ja aby specjalnie nie zaczynam sobie zostawiać miejsc, aby móc samemu sobie jeszcze kiedyś powiedzieć, że warto kolejny raz się wybrać na Brač...
Podjechaliśmy pod Kamieniołom znajdujący się na końcu drogi.
Rzut oka na drugą stronę.
Oglądałem te kamieniołomy na wielu waszych zdjęciach i mnie osobiście nie pociągają, więc w tył zwrot. Z tyłu głowy miałem 2 informacje. Konoba PIPO i jakieś takie wrażenie, że Bartek pokazywał jak dojechać do Rojena i PIPO… I że to absolutnie nie było z Pučišćy. Co tam Bartek. GPS pokazuje, że się da? Pokazuje! No to się jedzie…
A GPS pokazał taką drogę…
To znaczy wybrał do PIPO taką drogę dyktując tylko gdzie skręcić. (Dla orientacji punkt, gdzie powinienem dotrzeć na prawym boku zdjęcia mapki)
Cholera jasna co to ma być… Jak jakieś serpentyny na Tour de France, tyle, że szerokość drogi na auto bez lusterek, kamienie, rozpadliny no dramat. Trzęsło nami jak na rodeo przez większą część drogi.
No i jak widzicie po mapie… Skąd ja mogłem wiedzieć, że tych pip… znaczy tego PIPO jest tyle w okolicy, i że jak nie wpiszę dokładnej nazwy to mnie GPS wywiezie w pip… Bo oczywiście tam nie ma żadnego PIPO.
(Nie usłyszałem wtedy, jak auto zaczęło jęczeć – czy tobie Zdzisław oczy pipą zarosły?!)WNIOSKI DZIAŁ 1:
- Z PIPAMI trzeba uważać!
- Jak nie wiesz gdzie jedziesz, to znajdź na mapie i zaznacz miejsce docelowe
- Słuchaj co mówi samochód.
Nerwy narastały, kiedyś wycofałbym się i szlus. Ale nie. Ja chojrak nie dam rady?!!!
Tuż za miejscem do którego dojechaliśmy pojawiła się na drzewie tabliczka… PIPO i strzałka.. I co zrobił Zdzisław? Ano pojechał i dojechał tu
Znaków do PIPO już nie było. Wysiadłem z auta, poczułem bryzę. Zobaczyłem po prawej stronie obie konoby i PIPO i ROJENA.
Do drogi, w której można było zawrócić nie było daleko. Postanowiłem jednak sprawdzić co jest tam.
I w tym momencie zacząłem działać zupełnie nieracjonalnie. Poszedłem na pieszo, mimo, że widziałem ślady samochodów… Bez sensu. Zostawiłem Mariolę samą. Bez sensu.A jakbym gdzieś tam upadł, zasłabł? Albo ją by jakaś pipa zaczęła bałamucić?
Doszedłem, spojrzałem.
Pogoda do niczego. Miejsce do niczego i na pewno nie było tam żadnej PIPY.
(Wróciłem nie słysząc, jak auto syczy - co jeszcze głupiego pipo wymyślisz?)WNIOSKI DZIAŁ 2:
- PIPY potrafią namieszać w głowie
- Jak już wiesz, że dałeś ciała to się wycofaj, a nie kombinuj
- Słuchaj co mówi auto
Myślicie, że się wycofałem? A gdzie tam. Oglądając poniższą mapę wymyśliłem sobie karkołomną sprawę.
Pojadę od punktu 1 przez 2 do 3 i do 4 i luzik… Niestety w punkcie 3 duża brama odcinała dojazd do punktu 4…
(Auto warczało - daj spokój, zawróć…)No to sobie już w pełnych nerwach wymyśliłem, że widać na mapie jakąś nitkę więc pojadę z punktu 3 przez 5 i 6 do 4…
Z 2 do 3 było mocno w dół. Z 3 do 5 to już w ogóle trawiasty dukt i mocno pod górę. Lewe lusterko nad małą przepaścią… 200 metrów lekki łuk i kolejna brama w poprzek drogi… PIPA!!! Chociaż jak się domyślacie padło słowo na K i to nie jedno. Mariola wysiadła a ja zacząłem mozolnie cofać… To była wieczność… Ręce pociły się na kierownicy a samochód pisał wniosek do sądu o zabranie mi prawa jazdy w trybie natychmiastowym. Nigdy w życiu tak nie cofałem. Głowa przez szybę… Od tylnego koła do krawędzi może 6 cm… Krzycząca Mariola… I to auto…
( Jakbym słyszał – jak to przeżyję to ci się odwdzięczę…)Uff. Cofnąłem do punktu 3. I miałem dwie opcje, albo cofać pod górę po piargu do punktu 2 albo jakoś się złamać pod kątem może 30 stopni, gdzie miejsca miałem na auto i może 15 cm więcej.
Kołyska. Tył- przód, nie przesadzam, ze 20 razy… Uff… Udało się.
(Auto się już darło – zęby ci wybiję pipo!!!)WNIOSKI DZIAŁ 3:
- Zwykle chojrak kończy jak jakaś nie przymierzając pipa…
- Od czasu do czasu trzeba się pokajać i przyznać, że się dało ciała – co niniejszym publicznie czynię.
- Jak auto coś mówi, jak obiecuje to się spełni…
Niniejszym zwracam Ci Bartek honor do kieszeni. Czytając gdzieś w jakiejś dyskusji czy komentarzu, czy wymianie zdań o tym, że aby tam dojechać to trzeba to robić tak i tak powinienem był to zapisać. Lepiej nadłożyć drogi i pojechać polecanym szlakiem…
Jakoś dojechałem do asfaltowej drogi w lekkim dżdżu. Ruszyłem w kierunku Supetaru… Kipiący ze złości. Zdenerwowany i roztrzęsiony. Nie zwracałem uwagę na to, że w czasie tego małego opadu asfalt przecież moknie… Kilka zakrętów za Pučišćą wjechałem z prędkością pewnie 70 na zakręt sporo powyżej 90%... Byłem przekonany, że mam najwyżej 30% Przednie koła jakby złożyły się pod auto a tyłem rzuciło na drugą stronę… Nic nie jechało… Kilka uślizgów i stanęliśmy
- Chyba cholera jeszcze to tego wszystkiego coś złamałem w zawieszeniu – stwierdziłem wyskakując z auta…
Mariola tylko siedziała patrząc na mnie…
Zaglądnąłem pod spód… Podniosłem się zezłoszczony.
-
Jedź powoli – starała się mnie uspokoić
-
Jak jedź powoli, jak się coś stało, niby czemu tak nas dziwnie zarzuciło….-
Jest mokro, miałeś ponad 70…Spojrzałem na nią… próbowałem sobie przypomnieć z jaką prędkością wszedłem w zakręt… Ale pamiętałem… rondo w Pučišćy…
Wniosek podstawowy.
Masz nerwy – zatrzymaj się – nie bądź pipa… Pamiętaj, że kto się dupą urodził kanarkiem nie umrze!
Aha…
I nie wkurzaj auta!!!