Odcinek 9 – Pražnica na smutno – 2018-09-03Mam 50 lat i mieszkam w dziesiątym miejscu. Tylko raz pod jednym z minionych adresów mieszkałem nieco ponad 11 lat. Nie umiem odpowiedzieć na pytanie gdzie jest mój dom rodzinny. Nie umieliby i pewnie moi przodkowie, których historia działa się od Nadwórnej przez Czerniowce (po kądzieli) jak też od nowosądecczyzny przez Buczacz (po mieczu) aż po ziemie odzyskane. Dlatego miejsca, które „splamione” są historiami ludzkich przenosin mają dla mnie zupełnie inny wymiar. Jednym z takich miejscem jest Pražnica. Jak widzieliście w końcu ostatniego odcinka powitała nas przedpołudniem trzeciego września intensywnym, na szczęście krótkim opadem deszczu, który zwilżył mury domów, a powietrzu nadał rześkość.
Większość zaglądających do Pražnicy zatrzymuje się jedynie na chwilę. Zobaczą kościół i kapliczkę. Stwierdzą, że tam nic nie ma. Wyjadą do głównej drogi, może zatrzymają się przy punkcie sprzedaży wykonanych z kamienia naczyń czy ozdób i jadą dalej. A gdyby tak przybliżyć co nieco z historii tego terenu…
Gdyby się zastanowić dlaczego, skoro piszą, że historycznie pierwsze wspomnienia o Pražnicy pojawiły się w dokumentach pisanych w roku 1184, dlaczego oba obiekty sakralne, zarówno ten,
(auto można swobodnie i bez opłat zaparkować obok kościoła – widać kawałek naszego wysłużonego opla na zdjęciu), jak i ten
niekoniecznie wyglądają na 900-letnie, a przecież w tym kraju zwykle powstanie miejscowości jest związane z powstaniem miejsca kultu… Otóż…
Historia tego terenu zaczęła się w Straževniku, miejscowości, której na większości map już nie ma, ale jest na mapce, którą w 2017 roku zakupiłem od pewnej babinki na promie płynącym ze Splitu do Supetaru.
Na mapie tej jednak Straževnik jest źle zaznaczony. Dobrze zaznaczone na mapie są za to dwa kościoły, które znajdowały się w obrębie tej miejscowości, to jest Crkva sv. Jurja,
znana z tego, że jej dzwonnica była wymieniona w dokumentach z 1111 roku a to oznacza, że jest ona najstarszą znaną dzwonnicą w całej Dalmacji, oraz Crkvica sv. Klementa,
prawdopodobnie datowana na 1534 rok, a będąca kościołem na miejscu pochówku Straževniczan.
Na końcu opowieści o Pražnicy wyjaśnię dlaczego nie zrobiłem zdjęć własnoręcznie, a podpieram się zdjęciami z
http://www.bracbourgogne.com.hr/wp-content/uploads/2017/09/BRAC-BOURGOGNE.pdfJak wspomniałem historia Pražnicy zaczęła się niewiele później bo pisano o niej już w 1184 roku. Oba miejsca rozwijały się powoli w oparciu o żyzne po-krasowe gleby i obecność stawów oraz dużej ilości drewna wokół. Być może nawet Pražnica rozwijała się prężniej od sąsiadów bo już w XII wieku zorganizowano tam własny cmentarz i postawiono na nim w XII w. kapliczkę
W roku 1400 zakończono budowę kościoła pod wezwaniem świętego Ante Opata czyli Antoniego Pustelnika. Wiek XV to czas dwóch dużych okresów zarazy na wyspie, które spowodowały śmierć ponad 4000 mieszkańców. I to właśnie wtedy skończyła się historia Straževnika, a pozostali przy życiu nieliczni jego mieszkańcy zasiedlili Pražnicę. Wzniesiona tam crkva Sv. Ante Opata stała się od roku 1461 kościołem parafialnym. Niestety na przestrzeni kolejnych stu lat następował rozwój Pučišća, która to miejscowość została niejako zbudowana przez powoli schodzących nad morze mieszkańców Pražnicy. W ten sposób miejsce to pustoszało i obecnie ma tylko około 400 mieszkańców.
A jak Pražnica wyglądała w trakcie naszego spaceru?
Jeszcze raz crkva Sv. Ante Opata.
Przyznajcie, że prezentuje się dość ciekawie w warunkach pogodowych jakie zastaliśmy - aczkolwiek opieszałe prace dotyczące odbudowy budynku z tyłu sprawiają, że wrażenie estetyczne nie jest tak miłe dla oka.
Słusznie podejrzewałem patrząc na taki detal,
że kościół musiał być przebudowywany - (zwróćcie też uwagę, jak roślinność potrafi rosnąć w każdej możliwej dziurce).
Wieża kościoła towarzyszyć będzie nam jeszcze na kilku zdjęciach. I dobrze, bo zdjęcie bez fatalnego tła, ale również bez wieży jest jakieś takie dziwne.
Czy kościół wart jest wejścia do środka? Nie sprawił na nas jakiegoś mocnego wrażenia a zdjęcia ze środka no cóż… może tylko dla pokazania, że umiejętności robienia zdjęć wewnątrz to ja na pewno nie posiadam (trzy z sześciu ołtarzy jakie się tam znajdują oraz sklepienie).
Po wyjściu z kościoła poszliśmy taką trasą:
(na mapie nie umiałem zaznaczyć przejścia aleją cyprysową, mapa uparcie wykorzystywała drogę na prawo od alei).
Najpierw pod kościółek wszystkich świętych, jak nazywają go lokalni, a jak gogle maps źle nazywa go kościołem Cypriana.
Otoczony jest ławeczkami, ale nie sądzę, żeby były to ławeczki dla wszystkich świętych. Może zamierzają tu kręcić Bračkie Ranczo. Na nadprożu można odczytać rok budowy MDCXXXVIII - 1638
Kościółek sam w sobie nie różni się jakoś szczególnie od wielu innych, które spotkaliśmy w czasie dwóch urlopów na wyspie i nie jest szczególnie ciekawy, ale gdy spojrzy się na niego z szerszej perspektywy to w ówczesnej pogodzie na placu wyglądał zdecydowanie lepiej.
Na tyle dobrze, że Mariola szepnęła.
- Zrób mi tutaj zdjęcie, będzie bardzo podobne do zdjęcia z 2017 z Nereziscy, pomijając brak karłowatego drzewka.Dla przypomnienia 2017….
W środku znajduje się pojazd uprzywilejowany.
Jak się któremuś „świętemu z Rancza” przydarzy finalna zapaść to migiem można go wywieźć na cmentarz, a ostatnia droga potencjalnego denata wyglądać mogłaby tak. Orszak w milczeniu mijałby niechętne go podziwiać domy z zamkniętymi okiennicami.
I dom z historią, jak ten
Gdzie zalążek miało pierwsze „antyfaszystowskie koło gospodyń”
Nikt nie wiwatowałby.
Nikt nie śmiałby znakami dymnymi z lokalnego Fumari dać światu znać, że oto odszedł….
Aleją pośród starych cyprysów…
Zawieziony zostałby na cmentarz…
Gdzie w kapliczce ..
Odprawiono by pewnie mszę, a denata złożono by w grobie, na którym zasmuceni bliscy zostawialiby aniołki…
A może nie miałby rodziny i spocząłby w jakimś starym i zniszczonym przez czas grobowcu…
I nikt by go nie odwiedzał, tylko mrówki dreptałyby wokół miejsca jego spoczynku..
Dobrze, że chociaż oczy jego duszy jakąś chwilę mogłyby nacieszyć się takimi widokami…
Nostalgicznie i smutno się zrobiło… Tak jak nam, gdy zobaczyliśmy to…
Staliśmy tam długą chwilę…
Historia takich miejscowości, niejako skazanych na powolne zapomnienie zwykle zasmuca mnie…
Cdn…