Skalnik z Czarnowa
W miniony piątek wybraliśmy się z synem na Skalnik. W planach były jeszcze ruiny zamku Bolczów ale … pomyliliśmy szlak na zejściu ze Skalnika…. Miało być lajtowo a jak było opisuję poniżej .
Z Opola startujemy po 8:30 by po nieco ponad dwóch godzinach dotrzeć na niewielki parking w Czarnowie a ten oczywiście zajęty. Samochody poustawiane też na poboczu wąskiej drogi. Wychodzę z samochodu zrobić rekonesans a jedna z rodzin oferuje że przestawi swój samochód parkując skosem . Wciskam się w to miejsce przy końcu barierki energochłonnej. Syn wychodzi i pokazuj ile jeszcze mogę dojechać do skarpy. Jest ciasno ale samochody zaparkowane dalej przejadą. Przebieramy się i gdy już mamy ruszać na szlak wraca ze szlaku jedna z rodzin i odjeżdża. Przeparkowujemy na zwolnione miejsce .
Wyruszamy niebieskim szlakiem a ten prowadzi w zasadzie cały czas lasem. Jest chłodno, Mateusz jeszcze na parkingu ubiera bluzę. Szlak po krótkim odcinku odbija z leśnej drogi i wznosi się i to nawet dość stromo. Ten odcinek to niezła rozgrzewka na początek. Potem znów krótki fragment leśną drogą i znów pod górę ale już mniej intensywnie.
Mateusz testuje na tym wyjściu nowe kijki z Lidla sygnowane przez Justyną Kowalczyk. Fajne są, mają nawet amortyzację, dobrze się je trzyma. Jedynie do tasiemek można mieć uwagi. Są cienkie, podatne na rolowanie. Zobaczymy jak długo wytrzymają.
Jest miejsce gdzie coś tam widać za drzewami.
Nie zatrzymujemy się na rozdrożu szlaków. Wędrujemy bezpośrednio na Skalnik. Ten odcinek szlaku to wygodna łagodnie wznosząca się ścieżka. Po 45 minutach od wyjścia stajemy na szczycie. Widoków nie ma. Nie ma też pieczątki, którą ktoś sobie najwyraźniej „pożyczył” . To nasz 22 szczyt z KGP .
Czas na punkt widokowy. Już pierwsza skała robi wrażenie .
Pędzeni owczym pędem wspinamy się na kolejną … Na nasze usprawiedliwienie to czerwony trójkąt na skale jakby wskazywał kierunek wejścia .
Widoki z góry świetne .
Śnieżka na wyciągnięcie ręki .
Dostrzegamy też … właściwy punkt widokowy . Schodzimy ostrożne i udajemy się w jego kierunku
Końcówka wejścia prowadzi schodami.
Zachwycamy się widokami, które mimo chmur są rewelacyjne .
Syn lustruje okolicę poszukując m.in. ruin zamku Bolczów .
Jeszcze fotka ze Śnieżką w tle
i chowamy się za skałami coś przekąsić bo na punkcie widokowym wieje chłodny wiatr.
Chwila chilloutu i ruszamy w drogę powrotną czerwonym szlakiem.
Mamy schodzić 45 minut. Tak idziemy i rozmawiamy, mijamy wiatę turystyczną, zaczyna się asfalt. Droga robi się coraz bardziej stroma. Mijamy kamienie z napisami w języku niemieckim. Tu jeden z nich.
Mija 45 minut a zabudowań Czarnowa nie widać. Coś mi nie gra. Sprawdzam w nawigacji i … nie idziemy we właściwym kierunku Zamiast do Czarnowa zbliżamy się do Kowar …
Zawracamy. Po wspinaczce w słońcu asfaltówką odpoczywamy chwilę przy wiacie. Studiujemy zawieszoną tam mapę. Niestety nie da się skrócić trasy jakąś leśną drogą. Nie pozostaje nam nic innego jak powrót do rozdroża szlaków.
Jak to się stało, że doszło do naszej pomyłki? Pewnie zmylił nas też szlakowskaz
Obok głazu poświęconemu Januszowi Boisse.
Sprawa ma się tak: stojąc twarzą do głazu na wprost po jego lewej jest szlak niebieski, którym wchodziliśmy a po prawej początkowo równolegle czerwony szlak do Czarnowa. My natomiast poszliśmy w prawo wygodnym szlakiem. W sumie rzadko się spotyka skrzyżowania z tymi samymi kolorami szlaków (chociaż dojście na szlak widokowy oznaczone na dojściu czerwonymi trójkątami. Tak to wygląda na maksymalnym zbliżeniu na mapie.
Niebawem na właściwym już szlaku trafiamy na Jeźdźców Apokalipsy .
Idziemy jeszcze kawałek ścieżką by po jakimś czasie szlak zaczął prowadzić leśnymi drogami, którymi docieramy do Rozdroża pod Bobrzakiem (743 m).
Jest tam wśród łąk wiata turystyczna z łąką kwietną na dachu.
Niebawem za rozdrożem trafiamy na pierwsze zabudowania a nawierzchnia zmienia się na asfalt. Droga stromo się obniża. Na koniec czeka nas jeszcze podejście skrótem stromym podejściem do parkingu.
Przy samochodzie jesteśmy po 16-tej. Mateusz jest umówiony z kolegami na 20-ta na granie. Doliczając czas na obiad i dojazd do domu niestety jest już za późno na zamek Bolczów.
Nic straconego na pewno tu wrócimy .
Przeszliśmy ostatecznie 12,5 km.
Szlaki z pewnością bardziej strome niż ten, który wchodziliśmy na Borową. Nie są jednak trudne czy bardzo forsowne.