Sprawnie schodzę ku Mokrej przełęczy (707 m). Tam ponownie spotykam żółty szlak. Jest tu kolejna wiata turystyczna. Stoi po Czeskiej stronie granicy przy zimowym szlaku dla narciarzy.
Rzut oka za siebie na Srebrną Górę,
która jeszcze w lipcu 2016 roku wyglądała tak:
Rozpoczynam ostatnie ale najbardziej forsowne podejście,
które kończy się przy krzyżu pojednania (875 m). Wrzucam ładniejsze zdjęcie z 2016 .
Stoi tu też stary słup graniczny. Rozdzielał swego czasu posiadłości biskupstwa wrocławskiego i ołomunieckiego a obecnie wyznacza granicę pomiędzy Czechami a Polską.
Stąd już blisko do szczytu. Spotykam tu czeskie szlaki w kolorach niebieskim i zielonym. Oba prowadzą z Petrovic. Zielony można skrócić idąc z miejsca zwanego Petrove Boudy. To chyba najłatwiejsze wejście na Biskupią Kopę.
Tuż przed szczytem po lewej stronie szlaku znajduje się pomnik Rudolfa. Kiedyś „ukryty” pomiędzy gęsto rosnącymi drzewami obecnie po wycince nie sposób go przeoczyć.
Kilka kroków i jestem pod wieżą na szczycie Biskupiej Kopy (890 m). Wieża (18 metrów wysokości) ładnie prezentuje się po niedawanym remoncie .
Tak wyglądała przed odnowieniem w 2016.
Zawsze gdy tylko jest możliwość wchodzę na wieżę. Zazwyczaj można płacić za wejście w koronach i złotówkach.
Po remoncie nie ma już niestety informacji o tym co można z wieży dostrzec.
Tu zdjęcie z 2016.
Widoki tym razem średnie. Rzut oka na Srebrną Kopę
i na niziny.
Po Czeskiej stronie słaba widoczność, ciemne chmury na dodatek zaczyna grzmieć. Szybko opuszczam wieżę i schodzę do schroniska. Ładne widoki z wieży jeszcze w relacji pojawią się .
Ujęcie chyba z tego samego miejsca co w trakcie zimowego wejścia .
Początkowo idę czerwonym szlakiem wzdłuż granicy by odbić drogą w kierunku schroniska.
Burza krąży po Czeskiej stronie. Nie zatrzymuję się w schronisku i wracam tym razem żółtymi znakami.
Przy drodze ustawiono niewielką tablicę upamiętniającą jedną ze znaczniejszych postaci Prudnika przełomu XIX i XX wieku. Stary kamień pamiątkowy ustawiony w 1917 roku zaginął w nieznanych okolicznościach.
Schodziłem bez zbędnej zwłoki ponaglany burzowymi odgłosami. W Pokrzywnej gdy dołączyłem na kąpielisku do rodziny okazało się, że cały czas było słonecznie, odgłosów burzy nie słyszeli …
Pokonałem tego dnia 16 km z sumą podejść 732 metry.
CDN