ostatniego dnia naszego pobytu na Peljesacu w lipcu 2008 postanowiliśmy wybrać się do Stonu. Z naszego apartamentu w orebicu wyruszyliśmy około godziny 17. Jako, że był to nasz ostatni dzień to trzeba było równiez zakupić trochę pamiątek. A jako, żę Peljesac słynie ze swoich win to oczywiście padło na pamiątki w we szklanych opakowaniach. Po drodze była cała masa miejsc gdzie moglismy zakupić wina. Żona oczywiście w każdym z nich gdzie byliśmy degustowała a ja bidulka, że prowadziłem nie miałem już tak dobrze.
Wyboru i tak dokonał nasz najmłodszy, któremu spodobały sie schody do domu właścicielki winnicy.
No nie mozna powiedziec całkiem dobrze wybrał.
Po udanych zakupach ruszyliśmy dalej. Mineliśmy Ston i Mali Ston aby zobaczyć hodowlne małż i ostryg. Mieliśmy nadzieję, że uda nam sie ich skosztować właśnie od hodowców. tak nam cos majaczyło, że tydzień wcześniej jak jechaliśmy do Dubrownika to widzieliśmy mała bude nad brzegiem gdzie serwowano te przysmaki. Jakoś jednak nie udało nam sie odszukac tego miejsca. Owszem można było nabyc małże i ostrygi ale surowe. Buda równiez była tylko, że właściciel nie przyżadał swoich owoców hodowli. Trudno zostały tylko widoki na hodowle.
Pooglądaliśmy i ruszyliśmy w drogę powrotna do Mali Ston.