napisał(a) Agasz » 18.06.2013 15:07
Przejeżdżamy pod Hochtorem – Wysoką Bramą (2 504 m n.p.m) i widzimy jak chmury otulają góry.
A potem te chmury wchodzą na drogę i już niewiele widzimy z pozostałej części trasy.
Robi się stromo, droga wije się, a właściwie składa się z samych zakrętów. Stosujemy się do instrukcji jazdy po górach – wybieramy niski bieg. Silnik wyje niemiłosiernie, a hamulców i tak trzeba używać.
Mijamy kolejne tablice z ostrzeżeniami SPRAWDŹ HAMULCE – kurcze! coś śmierdzi
. Stajemy w dogodnym miejscu i dajemy odpocząć hamulcom, silnikowi i sobie.
Zjadamy i wypijamy co nieco spoglądając na przechodzące koło nas konie...
Opuszczamy wysokoalpejską trasę. Szkoda, że pogoda nie pozwoliła nam dostrzec wszystkich uroków tej malowniczej drogi. Mimo to jesteśmy zadowoleni, że to przyjechaliśmy.
Mijamy kolejne miejscowości, ale wydaje nam się, że jest jeszcze za wcześnie na szukanie noclegu, chociaż od szyldów z napisem
Zimmer aż się roi . Jedziemy, jedziemy, a potem już szyldów nie ma… hmm…
Bischofshofen - tu powinno się coś znaleźć… Okazuje się jednak, że wcale to nie jest takie proste. Coś tam znaleźliśmy, ale trochę to za drogie było na naszą opustoszałą kieszeń.
Co tam dojedziemy do Czech – tam na pewno coś będzie. I tak jechaliśmy, jechaliśmy i skończyło się na tym, że parking koło jakiejś stacji benzynowej okazał się całkiem przyzwoitym miejscem na nocleg. Było już koło 2-giej w nocy…