Odpuszczamy sobie posiadówę na placykach. Zbliża się fiv'o'clock, a więc czas ... Czas pomyśleć o powrocie nad morze.
Jeszcze obowiązkowa wizyta w Ribarnicy. Dwa lata temu, nie powiem, jakoś jechało tu rybami, dziś ... Dziś zamknięte na kłódkę. W końcu dalej nie wiem, czy tam się wchodzi do środka, czy nie ...
W zasadzie obeszliśmy cały pałac dookoła.
Dookoła, ale tak bardziej po obrzeżach, nie zapuszczając się do środka kompleksu.
Ale to i tak dużo. Czas przedostać się nad wodę, odetchnąć morskim powietrzem.
Mury odbijające światło słoneczne zaczynają trochę razić oczy.
Wspominałem o lodach? W zasadzie, nie wiem, dobre, niedobre ...
Tu mi wszędzie smakowały, ale ja nie jestem zbytnim koneserem tego deseru.
Niemniej zarówno widok ludzi objadających się tymi specjałami, ożywczy powiew znad morza, no i fakt, że lody
należy jeść w Chorwacji, sprawia, że się łamiemy i zamawiamy po porcyjce.
Zresztą, siedzieć, patrzeć i nic nie robić to jakoś głupio.
Odpoczynek (i lody) dobrze nam robią.
Na tyle dobrze, że rzucamy jeszcze okiem na port i decydujemy się wrócić do podziemi, przez które, na początku wyprawy, przeszliśmy dość szybko, nie przyglądając się za bardzo rozstawionym tam stoiskom.
Oświetlenie podziemi jest tragiczne. Powinno być chłodniej, ale, jak mam wrażenie, chyba przewalający się wąskimi przejściami tłum ogrzewa tu bardziej niż słońce na zewnątrz.
Ba. My będziemy przez chwilę, zaś sprzedawcy siedzą w tej ciemnicy cały dzień.
Znów mam wrażenie, ze ceny, mimo, że powinno być chyba odwrotnie, tutaj, w samym centrum atrakcji turystycznej są jakby niższe niż w mniejszych miejscowościach.
Wiemy już, że wrócimy, więc tylko przyglądamy się wystawionym pamiątkom, planując już zakupy, jakie trzeba będzie zrobić następnym razem.
Przy okazji zaglądamy do części podziemi przeznaczonej do zwiedzania.
Nie teraz.
Następnym razem.
Teraz to już zrobiliśmy kompletne kółko.
Jeszcze trochę kręcimy się po placu przed katedrą sv. Duje ale to już tak, bez specjalnego celu. W zasadzie po całym dniu łażenia zaczynamy byc zmęczeni.
Wracamy.
Mimo późnej pory mamy od razu chętnego na nasze miejsce parkingowe. Polacy zresztą
Ruch jakby mniejszy.
Żeby nie te pierdzikółka, wciskające się pod maskę tylko po to, żeby potem wlec się kolebiąc na boki ... Strach, ale zaraz wyskoczymy na drogę prowadzącą za miasto, a tam ich już nie będzie.
Na drodze też robi się pusto. Ładna trasa.
Nie spieszę się, tym bardziej, że widziałem kilka patroli stojących w pobliżu drogi.
Zresztą, po co się śpieszyć?
cdn.
***************************************************
A my kawkę, dwa lata temu, na tym placu z pręgierzem i zegarem piliśmy.
W tym roku preferowaliśmy bardziej lody z widokiem
A orzeła chciałem opisać jako "nasi tu byli" bo strasznie przypomina herb Ziemi Płockiej i Mazowsza, ale mi umkło