Pożegnawszy się z nocnymi widoczkami ...
... ścigani przez szybko mijający czas, niepomni na wcześniejsze doświadczenia,
włączyliśmy "maszynkę do wskazywania kierunku drogi" i, zgodnie z jej wskazaniami ...
... udaliśmy się w nieznanym kierunku.
Na tyle już poznaliśmy miasto, że wiedzieliśmy, co powinniśmy teraz zobaczyć,
natomiast otaczająca nas okolica jawiła się jako kompletnie nam nie znana.
Pani z pudełeczka co prawda twierdziła, że wie co robi, sęk w tym, że, "jak forum przykazał" ... kolacji nie mieliśmy.
Jedyne sklepy, które o tej porze mogły być otwarte, znajome już Tesco i Auchan,
znajdowały się gdzieś, przy "naszej" starej trasie. Widmo głodu zajrzało nam w oczy.
Na szczęście znaleźliśmy Auchan drugie. Pusty parking, szybki bieg na górę,
koszyk, zakupy ...
Nie dość, że wychodziliśmy jako ostatni, to jeszcze pani w kasie zaczęła zadawać jakieś pytania.
W razie czego odpowiedziałem: "Nie. Dziękuję Bardzo".
Teraz wiem, jak wyglądam, gdy ktoś się do mnie po węgiersku zwraca.
Najprawdopodobniej tak jak ona.
Bidulka zamknęła oczy, westchnęła, rzuciła jakieś kontrolne pytanie,
ale moje "Lendziel" rozjaśniło jej twarz.
Jednak to nie zmęczenie.
U niej może nie, ale zaraz jak wyjechałem z parkingu, skręcając w prawo,
ciemno było, i jadąc normalnie, po torach tramwajowych,
dojechałem do przystanku.
Końcowy był. Tory się urywały, dalej stały takie opory, a na przystanku ... ludzie.
Może to tylko takie wrażenie, ale ze dwóch to nawet chciało wsiąść ...
Jak na jeden dzień miałem dość.
Spaliśmy mocno.