Swoją stopę na chorwackiej ziemi postawiłam mniej więcej 10 lat temu. Ani wcześniej ani potem żaden z wielu krajów, które zwiedziłam nie zrobił na mnie tak wielkiego wrażenia. Te widoki, te zapachy, te smaki, te dźwięki… ach.
Forum cro.pl odkryłam rok temu i od tej chwili moja chorwacka fascynacja zyskała na intensywności. Po przeczytaniu wielu fantastycznych relacji z podróży chciałabym dołożyć też swoją „cegiełkę”. Sama po sobie wiem, że wakacyjne opowieści najlepiej smakują zimową porą, kiedy człowieka dopada mega cro-tęsknota. Niestety nie potrafię pisać skrótowo, stąd moja relacja momentami może wydawać się nieco przydługa. Wybaczcie, jeśli będę przynudzać.
Zatem czas by opisać nasz rodzinny wypad. W rolach głównych – Miś (syn - 2 lata, 3 mies.), Mąż i Ja.
Od naszego ostatniego pobytu w Chorwacji minęły 4 lata. W tym roku nie było innej opcji, jak tylko pojechać tam znów. Synek wystarczająco odchowany, mąż odpowiednio zapoznany z autem – zatem ruszamy!
Przygotowania do wyprawy rozpoczynamy kilka miesięcy wcześniej, oczywiście posiłkując się poradami z cro.pl. Mąż skupia się na stronie technicznej podróży i przygotowaniu samochodu i trasy przejazdu, moja rola to opracowanie tras zwiedzania i przygotowanie naszego Synka na pierwszą tak daleką podróż – i tu nieocenione są fantastyczne relacje tu przeczytane. Na początek musimy jednak wybrać miejsce docelowe. Dla mnie będzie to 7 cro-wyprawa. Chcę, żebyśmy mieli w miarę blisko do moich ukochanych miejsc. Wybór pada na Środkową Dalmację i miasteczko Primošten. Jest to nasza pierwsza wyprawa własnym środkiem transportu. Wykupujemy zatem wszystkie potrzebne ubezpieczenia, dokonujemy generalnego przeglądu samochodu, napełniamy klimę. Wybieramy wrzesień – bo nieco chłodniej, bo ciut taniej, bo chcemy być w trakcie urlopu, kiedy inni w strugach deszczu pędzą do pracy Nie rezerwujemy w Chorwacji noclegów, licząc, że na miejscu wybierzemy z kilku propozycji. Jedyny zarezerwowany nocleg to ten na trasie przejazdu (w Słowenii, a w drodze powrotnej we Wiedniu)
Czekam na ten wyjazd z niecierpliwością, ale kilka dni przed, dopadają mnie strachy i wszelkie wątpliwości. Wreszcie po mordędze pakowania, planowania i kombinowania, co by tu jeszcze zabrać, jesteśmy gotowi. Postanawiamy jechać nocą, licząc, ze Syn prześpi najnudniejszą część wyjazdu.