Dzień 11 - 12.09.2013 r., czwartek
Wszystko jedno czy słońce czy deszcz, czyli laba w Primošten
Wczorajsze wieczorne załamanie pogody niestety nie było krótkotrwałe. Przez całą noc wiało i padało a nad morzem i górami widać było błyskawice. Poranek jednak jest pogodny i w związku z tym zasiadamy na tarasie, by dopełnić naszego porannego rytuału picia kawy, wąchania zapachu morza i pinii oraz podziwiania krajobrazu. Niestety około 9 zaczyna znów kropić deszcz. Taras mamy zadaszony, jednak po kilkunastu minutach daszek nic nie daje, bo zaczyna się wielka ulewa.
Chowamy się do środka i obserwujemy świat zza szyb. A jest co podziwiać, bo wiadomo, że jak już w Chorwacji pada, to na całego! Jedno z okiem naszego apartamentu wychodzi na stromą uliczkę prowadzącą do morza. To właśnie tędy z gór płyną strumienie wody, która dodatkowo na schodach spiętrza się i dalej spływa do morza. Pęd wody jest tak ogromny, że z pewnością porwałaby idących tędy ludzi.
Początkowo mieliśmy plan pojechać do pobliskiego Šibenika by jeszcze raz pochodzić tamtejszymi uliczkami, jednak nie zapowiada się, aby pogoda się ustabilizowała. Leje przez kolejnych kilka godzin a my mamy przymusowe siedzenie w pokoju. Jednak nie ma mowy o nudzie. Każdy z nas ma jakieś zajęcie, a jeśli nie, to „nicnierobienie” na wakacjach jest przecież wskazane. Miś zachwycony, bo pozwalamy mu dłużej pobawić się tabletem. Mąż kombinuje nowe trasy i obmyśla plan naszej jutrzejszej wyprawy – na Riwierę Makarską. Ja natomiast nieco ogarniam chaos w pokoju i czytam.
Z tego wszystkiego zasypiamy i gdy budzimy się około 13:30, okazuje się, że za oknem jest piękna, słoneczna pogoda, a na niebie nie ma ani jednej chmury! Hura! Możemy zatem wyruszyć na spacer.
Widok z tarasu około 9 rano. Kropi deszcz, jednak słońce resztkami sił próbuje walczyć z chmurami, efektem czego jest nieduża tęcza. Chwilę potem przychodzi ulewa.
O 13:30 widok za oknem jest już taki. Nie ma nawet śladu po deszczowych chmurach.
Uwielbiam spacery zaraz po deszczu, a tu w Chorwacji jest to szczególnie przyjemne, gdyż ziemia i rośliny oddają wszystkie piękne zapachy.
Obieramy naszą stałą trasę, czyli nadmorską drogę przez lasek piniowy. Nigdy nie odważyliśmy się przejść do miasta Jadranką. Ruch na niej spory, dużo niebezpiecznych zakrętów, no i widoki nie te same, co ze skałek przy morzu. Było jednak całkiem sporo odważnych, którzy tamtędy chodzili lub biegali.
Po objedzie jeszcze chwilka relaksu na tarasie
Rośliny są mocno podlane i wyjątkowo pachnące