Witam.
Dziś o wypadzie do Crikvenicy i przygodach z tym związanych, ale od początku.
Jak zwykle wstaję pierwszy i nosi mnie, idę połazić. Pierwsze co robię, to rzut oka na wyspę Krk czy słoneczko już oparło na niej swe promienie. Oczywiście, już świeci. Niestety nie zabrałem aparatu i fotek z tej wyprawy nie będzie. Okazuje się, że zaraz obok jest inny kemping który zwie się Bunica 5. Miejsc kempingowych jest jeszcze mniej niż na Bunica1, ale są. Bardziej nastawieni są na apartmani, ale jak kogoś przyciśnie brakiem miejsc w okolicy to można skorzystać. Odkrywam też tajne przejście pod jadranką które wychodzi na osiedle domów z pokojami do wynajęcia. Wracam może już powstawali. Po powrocie do namiotów okazuje się, że moje kochanie też już wstało i przygotowuje się do robienia śniadania. Nie pozostaje mi nic innego jak się przyłączyć. Po zjedzeniu śniadania nadal czekamy aż wstaną młodzi. Postanawiamy poczekać w inny sposób, idziemy więc połazić. Oto parę widoczków z tej wyprawy
Wracamy z po śniadaniowego spaceru, a młodzi nadal leżą. Postanawiamy trochę przyspieszyć pobudkę i zaczynamy zachowywać się głośniej. Zresztą nie tylko my bo przecież kemping już dawno też się obudził. Wreszcie słychać dźwięk rozsuwanego zamka i wyłaniają się ze swojej norki. Dajemy im czas na śniadanie i toaletę, a my w tym czasie przygotowujemy nas do wyjazdu. Aparaty, baterie, karty pamięci, dokumenty, pieniądze. I w tym momencie jak mnie coś nie upie..... w udo. Jak by mnie ktoś przypalił ogniem. Myślę sobie nic takiego, nie pierwszy i nie ostatni raz. Już parę razy ukąsiła mnie pszczoła czy osa i przeżyłem, chociaż parę tygodni przed wyjazdem pogryzły mnie meszki i bardzo w miejscach ukąszeń popuchłem. Nogi w kostkach miałem jak banie. Nie ma co, trzeba jechać, do Crikvenicy kawałek drogi, a i młodzi już gotowi. Ruszamy.
W samochodzie czuję, że coś jest jednak nie tak. Zaczyna mi drętwieć cała twarz i wszystko swędzi. Czuję, że nie potrafię nawet mówić bo wargi są jak z drewna. Nie czuję się dobrze, ale na szczęście nie mam kłopotów z oddychaniem jak w przypadku Teresy, która jest alergiczką. Do tego nie umiemy znaleźć wolnego miejsca do parkowania i trochę błądzimy po mieście nawet z niego wyjeżdżamy by po chwili wrócić do centrum i wreszcie zaparkować.
Wyruszamy w miasto, ale żona nauczona swoimi złymi doświadczeniami nie daje mi żyć i ciągnie mnie do lekarza. Fakt jestem opuchnięty, ale nie umieram. Ostatecznie daję się zawlec do apteki. Nie było daleko i szybko znaleźliśmy, ale co kupić? Nawet nie wiem co mnie użarło. Pozostaje kupić wapno i tyle. Prosimy więc o calcium i tu następuje kolejny szok. Nie, nie po użądleniu, ale cenowy. Za wapno płacimy 66 kun. Dosłownie wszystko mi przeszło. No może stałem się jeszcze bardziej czerwony ze złości. Toż to litr Travaricy, a u nas wapno kosztuje parę złotych. Nie ma wyjścia, żona stoi za mną trzeba kupić. Pozostało tylko rozpuścić w wodzie którą kupujemy w pobliskim sklepie, wypić i ruszamy zwiedzać.
Przyjechaliśmy tu głównie żeby zobaczyć akwarium. Jak go znaleźć? Włączam GPSa w telefonie, trochę trwa zanim łapię sygnał i po chwili okazuje się, że do akwarium mamy 500 metrów. Dochodzimy na miejsce i zdziwienie,okazuje się że akwarium jest w kamieniczce, a spodziewaliśmy się całego kompleksu. Nic to wchodzimy. Bilet kosztuje około 12 złotych więc nie majątek. Rozpoczynamy oglądanie. Akwarium mieści się na kilku kondygnacjach więc nie wydaliśmy forsy, żeby zobaczyć akwarium jakie ma Alicja w domu (a ma naprawdę spore). Większość żywych eksponatów pochodzi z Adriatyku, ale jest też dział poświęcony rybkom z innych miejsc, przeważnie raf koralowych. Jest krokodylek, ale jakoś mi do tego miejsca nie pasował. Może więcej pokażą fotki, chociaż nie wszystkie są dobrej jakości.
A tutaj ten po lewej to ja, jeszcze cały opuchnięty po ukąszeniu.
Były też takie rybki
Gdzie jest Nemo?
I to by było na tyle z akwarium. Oczywiście to nie wszystko co można tam zobaczyć. Jest tego dużo więcej, ale nie wszystkie zdjęcia są na tyle dobre żeby je tu pokazać i tak na większości jest odbite światło z flesza. To na razie tyle. Resztę z pobytu w Crikvenicy w następnym odcinku.