Pierwszy dzień w Senj.
Wstałem jak zwykle pierwszy i z naszego obozowiska mam taki oto widok
zainspirowany tym widokiem i tym żeby nikogo nie pobudzić, biorę aparat i ruszam w stronę plaży. Najpierw zauważam, że pod nogami mam sporo fig i migdałów. Skąd? Ano rosną sobie nad głową na drzewach. Zrywam sobie parę fig na skosztowanie bo dotychczas nie miałem okazji zjeść świeżych. Smakują wyśmienicie.
Idę dalej odkrywać to miejsce. Odnajduję ścieżkę na klif, więc przecież nie odpuszczę. Lezę w górę. Było warto widoczki wspaniałe na plażę i zatoczkę
No dobra pozwiedzałem. Wracam z informacjami do reszty urlopowiczów i oczywiście na śniadanko. Po śniadaniu postanawiamy wybrać się do centrum Senj. Trochę się rozejrzeć i zrobić jakieś zakupy. Okazuje się jednak, że Kuba nie czuje się najlepiej. Wykazuje pierwsze objawy przeziębienia. Jakim cudem się przeziębił skoro na temperatura otoczenia to około 30 stopni. Stwierdzamy, że przyczyną może być klimatyzacja w samochodzie. Aplikujemy mu aspirynę, ale leżeć nie chce i postanawia jechać z nami. Wyruszamy. Odległość do centrum wynosi jakieś 8 kilometrów, może mniej. Nie sprawdzałem na liczniku. Znowu jednak poruszamy się w żółwim tempie podziwiając widoczki i pstrykając zdjęcia.
Zdjęcia robione przez szybę samochodu więc....
Zostawiamy auto na niewielkim, darmowym parkingu przed centrum, licząc się z tym że może nie być miejsca lub parkingi będą płatne, a monet nie posiadamy, banknotów zresztą też nie za wiele. Trzeba dopiero znaleźć bankomat. Na parkingu jednak pierwsze co robimy to rzucamy się do zejścia na plażę i plażą przemieszczamy się w stronę centrum.
Zdąży czy nie przed następną falą
I tak oto spacerkiem po plaży docieramy do centrum Senj
Zanurzamy się w wąskie uliczki i próbujemy wszystko zobaczyć
Młodzi stwierdzili, że zgłodnieli i zaczęli poszukiwania czegoś do zjedzenia. Nie musieli się zbyt trudzić. Dookoła mnóstwo knajpek, barów, sklepików, jest nawet piekarnia z której pięknie pachnie świeżym pieczywem.
Ich wybór pada jednak na to paskudztwo
Po chwili ruszamy dalej zwiedzać miasto i w poszukiwaniu bankomatu.
Docieramy do kościoła. Niestety z zewnątrz jest akurat w remoncie. Wchodzimy do środka, chwilkę się modlimy oglądając wnętrze i cykamy parę zdjęć.
Potem wyruszamy dalej. Odnajdujemy bankomat i sklep
Robimy zakupy i ruszamy w powrotną drogę. Trzeba w końcu zacząć plażowanie i wykąpać się w Jadranie. Nawet mi się zrymowało.
O plażowaniu w następnym odcinku.