Witam po przeczytaniu wielu Waszych wspaniałych relacji z podróży, postanowiłem umieścić swoje wrażenia z pobytu na wyspie Hvar z przełomu czerwca/lipca 2009 roku.
A więc od początku, po intensywnych poszukiwaniach wybór padł na wyspę Hvar, jako baza posłużyło nam miasteczko Sucuraj (koleżanka mojej koleżanki poleciła nam sprawdzoną kwaterę, która zdolna była pomieścić 5 rodzin w sile 19 osób).
Do chorwacji wyruszyliśmy 20 czerwca 2009 r. o godz. 4:00 zaraz po zakończonym roku szkolnym, droga wiodła nas przez Słowację, Austrię, Słowenię (objazd autostrady przez Mureck-Ptuj bez przykrych niespodzianek) w koszmarnych warunkach pogodowych, cały czas w mocnych opadach deszczu. Drogi nie opisuję bo jak pisałem wcześniej było ciężko. Do Plitwic dotarliśmy około godziny 19:00, chwilę później znaleźliśmy nocleg, szybka kolacja i nyny.
Następnego dnia aura dała nam odpocząć, tak myśleliśmy, niski pułap chmur, zero deszczu, czasami wyjrzało słonko tylko piekielnie zimno, a ja oczywiście dostałem bury od mojej żonki, która przed wyjazdem pakowała nasze ubranka letnie, plażowe, bo cieplejsze (polarki, spodnie dżinsowe) zostały wyciągnięte z walizki po moim oświadczeniu, że w końcu wyjężdżamy na Chorwację na wyspę Hvar na najbardziej nasłonecznioną wyspę w całym kraju. No cóż mądry polak po szkodzie, w związku z tym pożyczliśmy parę ubranek od znajomych i wyruszyliśmy na zwiedzanie Plitwic, w których wielu z Was było nieraz,
trochę flory
i fauny
To moje córeczki
Po krótkim zwiedzaniu ruszyliśmy w dalszą drogę na południe, najpierw starą jedynką, wrażenia super, później zjazd na autostradę, ja upierałem się, żeby jechać dalej jedynką, ale zostałem przegłosowany i w końcu pojechaliśmy na autostradę, no i to był błąd. Zaraz za zjazdem z bramek korek, mega korek, kilka kilometrów czas 3 godziny, jak się okazało trwały jakieś prace w tunelu Sw.Rok i jest objazd.
Juz na autostradzie w okolicach Zadaru mocno wieje, ach mocno, niestety pogoda znowu sie psuje czyli dla nas norma. Jedziemy dalej na południe już autostradą w strugach deszczu, czasami towarzyszą nam burze. Tak upłyneło kilka godzin, aż wreszcie dotarliśmy na wybrzeże, jeszcze kilkanaście kilometrów i jest nasz port promowy Drvenik godzina 19 z groszem, po godzinie oczekiwania podpływa prom ładujemy samochody i w drogę. Pogodę mamy super w końcu płyniemy na najsłoneczniejszą wyspę w całej CRO.
Dopłyneliśmy do Sucuraja byla już ciemna noc, lało jakby oberwanie chmury było, nasze 5 samochodów zaczeło krążyć po tym małym miasteczku w poszukiwaniu naszego lokum, wreszcie po około 15 minutach naszą kawalkadę zatrzymał jakiś mieszkaniec-tubylec i jak sie okazało był to nasz gospodarz, który szukał nas od kilku godzin (chwała mu Panie bo bez niego to byśmy tak łatwo jego domu nie znaleźli). Po rozlokowaniu kolacyjka i nyny, niestety długo nie mogłem zasnąć, zastanawiając się co przyniesie nam jutro. Cdn.