W Portugalii znajduje się najbardziej wysunięty na zachód punkt w Europie. Historia Portugalii sięga starożytności. Portugalia jest jednym z najstarszych państw w Europie. Jej granice nie zmieniły się od pierwszej połowy XII wieku Każdego roku Portugalię odwiedza ponad 10 milionów turystów. W Porto znajduje się jedna z najpiękniejszych księgarni świata - jest to Księgarnia Lello (Livraria Lello & Irmano).
Dla nas ten rok niestety nie był sprzyjający podróżom... Z tym większą ochotą zwiedzam wirtualnie na cropelce, a Twoje Gosiu relacje uwielbiam . Fotki piękne, zabytki świetnie pokazane, no sporo pożytecznych informacji.
maslinka napisał(a):Przepiękne widoki! Lizbona, zdaje się, z nich słynie
Tak jest. Punktów widokowych (miradouros) jest tam co niemiara. Oficjalnych jest 16, a nieoficjalnych dużo więcej. Poznawanie Lizbony poprzez oglądanie miasta z tych punktów jest bardzo fascynujące.
piotrf napisał(a):Panteon świetny , szkoda że nie było możliwości sprawdzić tego tam na miejscu . . .
Ale przecież masz Piotrze plan ponownej wizyty w Lizbonie. Wtedy zapewne wstąpisz do Panteonu. Co się odwlecze, to nie uciecze.
dangol napisał(a):Dla nas ten rok niestety nie był sprzyjający podróżom... Z tym większą ochotą zwiedzam wirtualnie na cropelce, a Twoje Gosiu relacje uwielbiam . Fotki piękne, zabytki świetnie pokazane, no sporo pożytecznych informacji.
Dzięki Danusiu za dowartościowanie. Przykro mi, że nie dane Wam było podróżować w tym roku.
megidh napisał(a):Wstęp do Panteonu jest płatny a bilet dla osoby dorosłej kosztuje 8 euro.
Już miałam pisać, ze cena dość konkretna... ale na szczęscie da się taniej...
megidh napisał(a):Ale my, dzięki posiadaniu Lisboa Card, za wstęp nie musieliśmy płacić.
Cena bez karty Lisboa Card jest zawrotna, podobnie jak wejściówki do wielu innych miejsc. Te ceny chyba tak poszybowały w górę w tym roku. Przed wyjazdem szukałam informacji na temat cen biletów i z uzyskanych informacji wynikało, że wejściówka do Panteonu miała być w cenie 5 euro. Dobrze że zdecydowaliśmy się na zakup Lisoba Card, bowiem dzięki niej zaoszczędziliśmy sporo kasy.
piekara114 napisał(a):Tłumów w środku nie widać....
Wbrew pozorom Panteon nie cieszy się zbyt dużym powodzeniem.
piekara114 napisał(a):
megidh napisał(a):
Ta fotka daje wrażenie jakbyście byli na jakimś miejskim placu
Bo taras jest spory i nie ma jak objąć go w całości obiektywem. Nie widać w związku z tym tego, co znajduje się za balustradami tarasu, stąd pewnie takie wrażenie.
piekara114 napisał(a):
megidh napisał(a):Z góry świetnie widać kafelkowy mural autorstwa artysty André Saraivy (alias Mr. A) wykonany na ścianie otaczającej ogród Botto Machado.
Szkoda, że jest częściowo przysłonięty....
Przysłonięty jest tylko w dni targowe, czyli wtorek i sobotę. W pozostałe dni pewnie można go obejrzeć w całej okazałości. Chociaż piotrf napisał kilka postów wcześniej, że
piotrf napisał(a):Główny plac Alfamy , podobnie jak ulica Campo de Santa Clara gdy nie ma targu jest mocno zatłoczonym parkingiem , z którego my również korzystaliśmy . . .
więc może w te dni nietargowe mural jest częściowo zasłonięty przez parkujące tam samochody. Chociaż na mapie Google widać go w całej okazałości i samochody tam nie parkują.
piekara114 napisał(a):Takie pytanie mi się nawinęło na myśl: zwiedzacie z walizeczkami czy mieliście tylko te małe bezpłatne bagaże?
Tym razem zdecydowaliśmy się lecieć tylko z bezpłatnym małym bagażem, więc żadnej walizeczki nie ciągnęliśmy za sobą. Ale i tak noszenie tych "wymiarowych" plecaków, które wypchaliśmy do granic możliwości, było uciążliwe. Z tego powodu niecierpliwie czekaliśmy na godzinę 14-tą, od której mogliśmy się zameldować w apartamencie.
megidh napisał(a):Wstęp do Panteonu jest płatny a bilet dla osoby dorosłej kosztuje 8 euro.
Już miałam pisać, ze cena dość konkretna... ale na szczęscie da się taniej...
Lekki szok!
W lutym było 4 euro!!
megidh napisał(a):Tym razem zdecydowaliśmy się lecieć tylko z bezpłatnym małym bagażem, więc żadnej walizeczki nie ciągnęliśmy za sobą. Ale i tak noszenie tych "wymiarowych" plecaków, które wypchaliśmy do granic możliwości, było uciążliwe. Z tego powodu niecierpliwie czekaliśmy na godzinę 14-tą, od której mogliśmy się zameldować w apartamencie.
A nie lepiej było skorzystać z jednego z automatów do przechowania bagażu? W Lizbonie jest ich mnóstwo - z tego co pamiętam to ok. 4 euro za całą dobę.
megidh napisał(a):Wstęp do Panteonu jest płatny a bilet dla osoby dorosłej kosztuje 8 euro.
Już miałam pisać, ze cena dość konkretna... ale na szczęscie da się taniej...
Lekki szok!
W lutym było 4 euro!!
To faktycznie szok. 100% podwyżki.
marekkowalak napisał(a):
megidh napisał(a):Tym razem zdecydowaliśmy się lecieć tylko z bezpłatnym małym bagażem, więc żadnej walizeczki nie ciągnęliśmy za sobą. Ale i tak noszenie tych "wymiarowych" plecaków, które wypchaliśmy do granic możliwości, było uciążliwe. Z tego powodu niecierpliwie czekaliśmy na godzinę 14-tą, od której mogliśmy się zameldować w apartamencie.
A nie lepiej było skorzystać z jednego z automatów do przechowania bagażu? W Lizbonie jest ich mnóstwo - z tego co pamiętam to ok. 4 euro za całą dobę.
Pewnie tak, ale wydawało nam się, że cztery godziny noszenia plecaków nas za bardzo nie umęczą, więc nawet nie szukałam informacji, gdzie takie automaty mogą być. W ostatnim dniu też z nich byśmy nie korzystali, bo nasz plan zwiedzania w tym dniu nie zakładał powrotu do centrum Lizbony.
W trakcie pobytu na tarasie Panteonu zadzwonił mój telefon. Numer z którego dzwoniono nie był mi znany i nie był to polski numer, więc nie odebrałam tego połączenia. Ale jak już miałam telefon w ręce, to włączyłam internet (bo go wyłączam, żeby zaoszczędzić na transmisji danych za granicą). I zobaczyłam, że na WhatsAppie mam wiadomość z zapytaniem czy damy radę dotrzeć do apartamentu w ciągu 20 minut. A była godzina 13:20, więc jeszcze przed godziną 14-tą, od której mogliśmy się zameldować. Ale wiadomość ta była nadana z nieznanego mi kontaktu. Jeszcze w Polsce dodałam do moich kontaktów numer telefonu do obiektu, w którym mieliśmy zakwaterowanie oraz kontakt do niego na WhatsAppie i ani telefon, ani wiadomość nie pochodziły z tych namiarów. Ale odpisałam na tą wiadomość, że w 20 minut nie damy rady, bowiem jesteśmy w Panteonie i najwcześniej możemy dotrzeć po 14-tej. Nikt mi na tą wiadomość nie odpowiedział, ale i tak w planach mieliśmy już kierować się do apartamentu, więc opuściliśmy Panteon i poszliśmy w kierunku miejsca naszego zakwaterowania. Doszliśmy do ulicy, po której jeżdżą tramwaje i akurat jechał tramwaj nr 12 w kierunku placu Martim Moniz, więc machnęliśmy ręką, aby tramwaj się zatrzymał i do niego wsiedliśmy. Jeśli nie pomacha się ręką, to tramwaj lub autobus mogą się nie zatrzymać.
Czasu na tym nie zyskaliśmy, bo idąc na nogach dotarlibyśmy na miejsce w tym samym czasie, co jadąc tramwajem, ale mieliśmy okazję się nim przejechać. Wprawdzie nie był to słynny tramwaj nr 28, ale na tym odcinku jechał on tą samą trasą. Jeżdżąc komunikacją miejską w Lizbonie jeśli chce się wysiąść z pojazdu, to należy przed przystankiem nacisnąć przycisk informujący prowadzącego pojazd, że ktoś chce wysiąść na najbliższym przystanku. Wiedziałam o tym, ale oczywiście przegapiliśmy nasz przystanek i pojechaliśmy dalej, niż należało, czyli na następny przystanek (Praca Martim Moniz). Z Placu Martim Moniz szliśmy jeszcze jakieś 10 minut na nogach do kamienicy, w której było nasze locum. Na miejsce dotarliśmy o 14:20 i zaraz wysłałam wiadomość do właściciela obiektu, że już czekamy. Nie było na tą wiadomość żadnego odzewu. Po jakimś czasie wysłałam SMS-a i dalej czekaliśmy. Już mnie zaczęło nosić, bo znów pojawiły się jakieś problemy związane z zakwaterowaniem. W trakcie rezerwacji apartamentu wskazałam, iż będziemy w obiekcie między 14-15. Później kontaktowałam się z właścicielem meilowo, aby dowiedzieć się, w jaki sposób dostaniemy się do środka, bowiem takiej informacji nie było w ofercie. Odpowiedziano mi, że zameldowanie i dostarczenie kluczy do apartamentu odbywa się osobiście. Gdy minęła godzina 15-ta i nikt się nie pojawił, zdecydowałam się zadzwonić do Bookingu. Oczywiście musiałam swoje odczekać, bo wszyscy konsultanci byli zajęci, ale po 10 minutach połączyłam się z konsultantem i przedstawiłam mu sytuację. Kazał mi czekać na linii a sam zadzwonił do obiektu, ale nikt nie obebrał telefonu od niego. W związku z tym wysłał e-maila z zapytaniem i wrócił do rozmowy ze mną, tłumacząc mi, że jeżeli przez pół godziny nie dostanie odpowiedzi na tego e-maila, to znajdą nam inny apartament w Lizbonie i jeśli będzie droższy, to Booking zapłaci różnicę, ale rozliczenie nastąpi dopiero po naszym powrocie, więc musielibyśmy zapłacić za ten wyszukany apartament od razu. Zdenerwowało mnie to, bo co by było, gdybym nie miała kasy na opłacenie kolejnego apartamentu ?. Na szczęście do tego nie doszło. W trakcie trwania tej rozmowy ze sklepu znajdującego się przy wejściu do klatki schodowej wyszedł jakiś mężczyzna i podszedł do nas z zapytaniem, czy czekamy na wejście do lokalu. Powiedział, że ktoś przejdzie nas wpuścić za 10 minut. Przekazałam tą informację konsultantowi z Bookingu i czekaliśmy na tego kogoś. I faktycznie przyszedł po 10 minutach, bardzo przepraszając za opóźnienie. Tłumaczył, że w innym miejscu zepsuł się zamek do drzwi i nie mógł ich otworzyć itd. Ja wszystko rozumiem, ale mógł dać znać, że się trochę spóźni. Wtedy poszlibyśmy do jakiegoś sklepu zrobić sobie zakupy, aby mieć to już z głowy. Myślę, że moglibyśmy tak czekać jeszcze dłużej, gdyby nie telefon z Bookingu do właściciela. Fakt że tego telefonu nie odebrał, ale na pewno zobaczył kto dzwoni i się zreflektował, że ktoś na niego czeka i pewnie telefon jest interwencją w tej sprawie. No chyba że się mylę. Apartament mieliśmy na 3 piętrze. Dosyć spory, ale niestety w łazience czuć było stęchliznę. Ponoć to normalne w Lizbonie. Tak samo mieli wszyscy nasi znajomi, którzy również przylecieli na mecz Rakowa ze Sportingiem. Koszt wynajmu za 4 noce to 320 euro + 16 euro opłaty lokalnej płatnej gotówką na miejscu.
Z zapachami w łazience miałam problem w Tribunj (tak w ogóle wzdłuż portu mi stale śmierdziało). Pomogło zasłanianie kratki i odpływów w umywalce i wannie jakąś szmatką. Od tej pory zawsze na fotkach patrzę na odpływy w łazience
piekara114 napisał(a):Z zapachami w łazience miałam problem w Tribunj (tak w ogóle wzdłuż portu mi stale śmierdziało). Pomogło zasłanianie kratki i odpływów w umywalce i wannie jakąś szmatką. Od tej pory zawsze na fotkach patrzę na odpływy w łazience
Ten zapach, który mieliśmy w łazience raczej nie pochodził z kanalizacji. Była to stęchlizna związana z brakiem wietrzenia tego pomieszczenia (bowiem nie było w nim okna) oraz brakiem ogrzewania w mieszkaniu. Mieliśmy tam dmuchawę elektryczną, ale zimno nie było, więc jej nie używaliśmy. Na zniwelowanie zapachu w łazience pomogło nie zamykanie do niej drzwi i psikanie odświeżaczem. W Lizbonie ogólnie jest dosyć wilgotno, bo wokoło jest dużo wody. Ocean paruje, więc wilgotność powietrza w tym mieście wynosi przez cały rok ponad 75%. Tam nic nie schnie. Z tego co zaobserwowaliśmy, to Lizbończycy nie piorą w swoich domach, lecz w pralniach, których jest co niemiara. Niedaleko nas były chyba 4 pralnie i stale w nich widzieliśmy ludzi, którzy po włączeniu pralki szli na zakupy albo do fryzjera, albo oddawali się pogawędkom. Pranie w pralniach ma tę zaletę, że kończy się procesem suszenia i z pralni wychodzi się z suchym praniem. Ale cóż z tego, skoro po przyniesieniu prania do domu chłonie ono wilgoć i zaczyna zalatywać stęchlizną. Nasze wspaniałe, grube i miękkie ręczniki, które mieliśmy w apartamencie super chłonęły wodę po kąpieli, ale nie chciały schnąć i też czuć było od nich niemiły zapach. Może Lizbończycy się do tego przyzwyczaili i im to nie przeszkadza, albo nie wiedzą, że może być inaczej.
Problemy z zakwaterowaniem trochę opóźniły nam realizację planów. Ale nie zrezygnowaliśmy z nich. Po szybkim odświeżeniu udaliśmy się na przystanek autobusowy znajdujący się tuż obok kamienicy, w której znajdował się nasz apartament. W procesie poruszania się komunikacją miejską bardzo pomocne były mapy Google. Po wyszukaniu trasy do jakiegoś miejsca i wybraniu komunikacji miejskiej, jako sposobu dotarcia do niego, pokazuje się tam lista możliwych sposobów dojazdu oraz godziny odjazdu. Gdyby nie to, to mielibyśmy problem, bo nie mogliśmy w żaden sposób rozszyfrować rozkładów jazdy znajdujących się na przystankach.
Autobus nr 760 podjechał prawie natychmiast i pojechaliśmy nim na Praca do Comercio. Do autobusów i do tramwajów wchodzi się drzwiami przy kierowcy i tam na specjalnym czytniku należy odbić kartę upoważniającą do przejazdu. Na czytniku musi się ukazać zielony znaczek potwierdzający, że mamy prawo do przejazdu, Jeśli zaświeci się czerwony znaczek, to kartę należy ponownie przyłożyć do czytnika.
Na Praca do Comercio musieliśmy się przesiąść na autobus nr 794, który podjeżdżał najszybciej, ale można też jechać innymi autobusami.
Po około 15 minutach dojechaliśmy do przystanku znajdującego się najbliżej naszego celu, którym było Muzeum Azulejos i dalej poszliśmy na nogach. Przejście trasy z przystanku do Muzeum zajmuje 2 minuty.
W sumie dotarcie do Muzeum Azulejos zajęło nam około 30 minut i byliśmy tam o godzinie 16:50.
Muzeum jest czynne codziennie (oprócz poniedziałków) w godzinach od 10:00 do 18:00 (z godzinną przerwą między 13:00 a 14:00), więc mieliśmy jeszcze godzinę, aby zobaczyć jego wnętrza i zbiory. Bilet wstępu do Muzeum Azulejos kosztuje 8 euro i osoby przed nami kupowały bilety.
Posiadacze Lisboa Card wstęp mają jest bezpłatny. Przeszliśmy procedurę skanowania kart na specjalnym urządzeniu i weszliśmy do środka.
Na wstępie przywitała na Myszka Miki.
Następnie dochodzimy do jednej z większych atrakcji muzeum, którym jest ołtarz „Matki Bożej Życia” z 1580 roku, ułożony z 1498 płytek. Uważany jest on za jedno z pierwszych arcydzieł sztuki kafelkowej.
Muzeum mieści się w dawnym klasztorze Madre de Deus, który założony został w roku 1509, więc nie dziwi nas, że jego wnętrzach znajduje się kościół. Jest on udostępniony do zwiedzania. Jego ściany ozdobione są obrazami i panelami ułożonymi z płytek azulejos, ale jest tam też sporo rzeźbień i złoceń charakterystycznych dla portugalskiego baroku.
Tych ozdób jest tam tak dużo, że można dostać oczopląsu. Na specjalnej tablicy znajduje się oznaczenie umiejscowienia poszczególnych z ich opisem, więc jak ktoś jest ciekawy, co one przedstawiają i kto jest ich autorem, to ma taką możliwość.
megidh napisał(a):Tych ozdób jest tam tak dużo, że można dostać oczopląsu.
Kolejny przykład przezdobienia , czyli męczącej oczy ilości zdobień w miejscach , gdzie mózg zaczyna się buntować od przesytu atrakcji . . . Muzeum jeszcze przed nami . . .
Doszliśmy do pomieszczenia, w którym znajduje się chyba najbardziej elektryzujący eksponat Muzeum Azulejos. Jest to kompozycja z biało-niebieskich płytek azulejos, która przedstawia panoramę Lizbony sprzed trzęsienia ziemi z 1755 roku. Ułożona została ona w 1738 roku i składa się z ponad 1300 elementów i ma aż 23 metry długości.
Współczesne płytki też wyglądają bardzo ciekawie.
Mijamy salę, w której przygotowywana jest jakaś nowa ekspozycja.
Kierujemy się do wyjścia, ale jeszcze wcześniej szukamy toalety.
W muzeum funkcjonuje także restauracja z fajnym ogródkiem urządzonym na dziedzińcu klasztoru. Działa ona w tych samych godzinach co muzeum. Wnętrze ozdobione jest płytkami azulejos przedstawiającymi motywy związane z jedzeniem.
Gdybśmy dotarli tutaj godzinę wcześniej, to moglibyśmy coś zjeść, a tak obeszliśmy się smakiem.
Po wyjściu z muzeum dokładniej obejrzeliśmy wejście do niego, bo przy wejściu tego nie zrobiliśmy, gdyż nam się spieszyło.
Ale zamieszanie mieliście z tym apartamentem, który wcale do tanich nie należał, więc można by się spodziewać perfekcyjnej obsługi. Reakcja bookingu na plus . Muszę zapamiętać, żeby będąc w Lizbonie zaopatrzyć się w Lisboa Card, widać, że warto .
wiola2012 napisał(a):Muszę zapamiętać, żeby będąc w Lizbonie zaopatrzyć się w Lisboa Card, widać, że warto .
To zależy od rozkładu zwiedzania - na jedne dni warto, na inne już się nie opłaca. Trzeba sobie dobrze rozplanować zwiedzanie i pokalkulować, czy opłaca się 1-dniowa, czy lepiej kupić 3-dniową . Na pewno warto kupić Lisboa Card na zwiedzanie Belem, ale na Sintrę i Cabo da Roca już nie za bardzo ma sens.