Potem poszliśmy w stronę znajdującej się niedaleko Rue da Bica de Duarte Belo. Zastanawiałam się, czy ta nazwa ma coś wspólnego z kawą "bica", ale nie. Jej nazwa pochodzi od małej fontanny w kształcie rynny (po portugalsku "bica"), zbudowanej w XVIII wieku, której właścicielem był kupiec Duarte Belo.
To właśnie po tej ulicy jeździ kolejna lizbońska winda Bica, która łączy Rua de Sao Paulo z Largo de Calhariz.
W 1888 roku władze Lizbony podjęły decyzję o budowie windy, która połączyłaby dzielnicę Cais do Sodre, położona przy rzece Tag z dzielnicą Bairro Alto, która znajduje się dużo wyżej, na jednym z lizbońskich wzgórz.
Zadania tego podjął się portugalski inżynier Raoul Mesnier du Ponsard, który zdecydował się na windę poruszającą się po torach. Wytyczona została trasa windy o długości 245 metrów. Pozostało pytanie jak transportować ludzi po stromym zboczu. Postawiono na system windy
Na początku winda Bica była napędzana wodą, później parą, aby w końcu winda stała się elektryczna.
W początkowym okresie działania windy zdarzył się wypadek, kiedy to brak doświadczenia motorniczego doprowadził do tego, że jeden z wagonów runął w dół trasy i roztrzaskał się na dolnej stacji przy ulicy Sao Paulo. Skutkiem tego wypadku była kilkuletnia przerwa w działaniu windy.
Winda to zestaw dwóch wagoników, które jeżdżą naprzemiennie, mijając się mniej więcej w połowie trasy, gdzie tory tworzą rozjazd, po którym wagoniki mogą przejechać obok siebie.
To miejsce jest jednym z najbardziej malowniczych w Lizbonie, cieszącym się wielkim powodzeniem wśród turystów. I wcale się temu nie dziwię.
Z górnej stacji windy, znajdującej się przy Rua do Loreto, rozciąga się piękny widok na ulicę Rue da Bica de Duarte Belo i rzekę Tag. Gdy doszliśmy do tej stacji, to wagonika windy tam nie było, bo właśnie odjechał, ale widzieliśmy go jak powoli toczył się w dół. Usytuowanie tej windy powoduje, że według mnie (i nie tylko) jest ona najbardziej klimatyczną ze wszystkich wind w Lizbonie.
W oddali ujrzeliśmy drugi wagonik mozolnie wdrapujący się pod górę.
Wagoniki minęły się na rozjeździe i ten jadący pod górę zaczął się do nas zbliżać.
Mogliśmy zjechać windą w dół, ale stwierdziliśmy, że ciekawiej będzie zejść na nogach, więc zaczęliśmy spacer w dół ulicy. Wzdłuż torów znajduje się chodnik dla pieszych w formie schodów, ułatwiających pokonywanie wysokości. Bez tych schodów spadek byłby trochę zbyt stromy, aby bezpiecznie po nim chodzić.
Gdy winda stała na górze, na torowisko wjechał samochód dostawczy, który zatarasował windom drogę.
Idąc spoglądaliśmy w górę na wiszące nad naszymi głowami balkony.
Zerkaliśmy w boczne uliczki.
I tak powoli doszliśmy w pobliże dolnej stacji windy. Chcieliśmy z tego miejsca porobić zdjęcia jadącym wagonikom,
ale samochód dostawczy w dalszym ciąga stał na torach, co uniemożliwiało windom rozpoczęcie kursu.
Czekaliśmy wypatrując, czy ten samochód odjedzie, ale on stał i stał, i nie zanosiło się na jego szybki odjazd z torowiska.