Poszliśmy na Praça da Figueira, aby tam wsiąść w tramwaj nr 15E, który jedzie do Belem.
Ale tutaj spotkała nas niemiła sytuacja, bowiem stojąc na przystanku tramwajowym zobaczyliśmy, że jedzie autobus oznaczony numerem 15E i machnęliśmy ręką, aby się zatrzymał. Niestety pani prowadząca ten autobus tylko rozłożyła ręce i pokazała nam ręką, że przystanek jest w innym miejscu. Okazało się, że za tramwaje jeżdżą zastępczo autobusy, które zatrzymują się z drugiej strony placu. Ok, rozumiem taką sytuację, ale dlaczego na tym przystanku tramwajowym nie było żadnej informacji na ten temat. Przeszliśmy na wskazany przystanek autobusowy i tam czekaliśmy jakieś 20 minut, aż podjechał następny autobus.
Gdy autobus, którym jechaliśmy, przejeżdżał obok przystanku tramwajowego, to wiedzieliśmy na nim sporo osób czekających na tramwaj, które tak jak i my nie miały pojęcia o komunikacji zastępczej.
Po jakiejś pół godzinie jazdy dojechaliśmy do Belem. Mieliśmy zamiar nie wysiadać przy Klasztorze Hieronimitów, lecz jechać dwa przystanki dalej i stamtąd iść prosto do Torre de Belem, od której chcieliśmy rozpocząć zwiedzanie dzielnicy Belem.
Ale kierowca autobusu nie chciał jechać dalej, informując, że tutaj ma ostatni przystanek, więc musieliśmy opuścić autobus. Wszyscy pasażerowie od razu skierowali się do Klasztoru Hieronimitów, więc my postanowiliśmy chwilę przeczekać ten natłok, który się tam zrobił i poszliśmy do najbardziej znanej cukierni w dzielnicy Belem - Pastéis de Belém na słynne babeczki pasteis de belem.
Kawiarnia powstała w 1837 roku i to właśnie w niej zaczęto wypiekać i sprzedawać pierwsze babeczki pasteis de belem, które przyrządzane są według oryginalnej receptury mnichów z pobliskiego Klasztoru Hieronimitów. Przepis na pasteis de belem jest pilnie strzeżony a ich nazwa chroniona i nie może być używana przez inne cukiernie, które wypiekają podobne babeczki według swoich przepisów. Dlatego w innych cukierniach babeczki te nazywają się pasteis de nata.
Oprócz kawiarni znajduje się tutaj również stoisko, gdzie można kupić słodkości na wynos.
Ale my zdecydowaliśmy się wejść do kawiarni i do babeczek zamówić również kawę.
Do kawiarni wchodzi się innymi drzwiami, znajdującymi się tuż obok wejścia do cukierni.
No to weszliśmy do środka. Aby dojść do kawiarni trzeba przejść przez kilka korytarzy, w których ściany wyłożone są płytkami azulejos.
Na ścianie wisi cennik, ale napisany tak drobnym druczkiem, że nie mogliśmy go odczytać.
W pewnym momencie zatrzymał na taki napis.
Musieliśmy chwilę poczekać, aż wpuści nas ochroniarz, a potem znów szliśmy korytarzami i mijaliśmy sale ze stolikami, ale wszystkie były zajęte.
Dopiero na tej dużej sali znaleźliśmy wolny stolik.
Zamówiliśmy po kawie i po dwie babeczki pasties de belem. Były pyszne, ale według mnie niczym się ten smak nie różnił od babeczek pasteis de nata. Również cena za te babeczki nie różni się zbyt wiele od ceny za pasteis de nata. Za babeczki pasteis de belem płaciliśmy po 1,30 euro a za kawę po 1,80 euro.
Dostaliśmy zamówione babeczki, ale na jednym talerzyku. I niestety był to dla mnie problem, bo babeczki, które zrobione są z ciasta francuskiego, podczas jedzenia się kruszą. Nie mając oddzielnego talerzyka zakruszyliśmy stół, zresztą nie tylko my. Ale to tylko taki mały szczegół, o którym szybko zapomnieliśmy.
Oprócz słodkości można w tej kawiarni zjeść śniadanie.
Bardzo w tej kawiarni spodobała mi się toaleta, której wystrój przypomina wzór na płytkach azulejos.
Po dobrej kawie i babeczkach możemy ruszać na zwiedzanie Belem.