napisał(a) marze_na » 06.04.2024 19:59
Wrocławskie ZOO, cz. VTen odcinek zacznę od wizyty u słoni. We wrocławskim zoo mieszkają dwie słonice indyjskie, Birma i Toto. Obie mają już przeszło 60 lat i obie trafiły do zoo z cyrków, Birma w 1981 roku, a Toto w 2007 roku.
Nasze słonice są smutnym przykładem tego jakim barbarzyństwem było trzymanie w cyrku dzikich zwierząt. Oto co o historii Birmy i Toto można przeczytać na stronie internetowej zoo.
Przez złe traktowanie nabawiły się stereotypii. Nazywana też „chorobą sierocą”, stereotypia to zaburzenie, które często można zaobserwować u słoni wykorzystywanych w cyrku lub trzymanych w nieodpowiednich warunkach. Polega na ciągłym i bezcelowym powtarzaniu ruchów czy postaw ciała. Jest to mechanizm samoobronny mający na celu zapomnienie, a raczej rozproszenie się od traumy z przeszłości. U naszych słonic objawia się to kiwaniem. Dzięki troskliwości opiekunów oraz dostarczaniu nowych bodźców i rozrywki, intensywność stereotypii u Birmy i Toto znacznie się zmniejszyła.
Poza tą przypadłością, słonice noszą również okrutne fizyczne „pamiątki” swojego życia sprzed zoo. U obydwóch można zauważyć zniekształcenie kości nóg od więzów oraz liczne blizny na kończynach, zapewne od narzędzi do tresury. Dodatkowo u Toto zaobserwowano częściowy paraliż trąby – jest ona w stanie wkładać trąbą pożywienie do pyska, ale niestety ma problem z sięganiem po wyżej umieszczone smakołyki. Przez lata po trafieniu do zoo obydwie słonice nie trąbiły. Całe szczęście los był dla nich łaskawy – pod troskliwą opieką naszych pracowników obydwie „odzyskały głos”: u Toto to trąbienie, zaś u Birmy ryczenie.Obok słoniarni znajduje się duży wybieg nosorożców indyjskich.
Cześć zoo, gdzie królują ptaki (z ptaszarnią na czele) najczęściej odpuszczamy, bo mimo spędzania w ogrodzie niemal całego dnia i tak zawsze brakuje nam czasu, żeby obejrzeć wszystkie zwierzęta.
Tym razem w poszukiwaniu manuli zapuściliśmy się w te rzadko odwiedzane rejony i na kilka ptaszorów udało się spojrzeć.
Sowy i puchacze.
Bielik olbrzymi zażywający kąpieli
.
Manuli na wybiegu niestety nie wypatrzyliśmy, ale na otarcie łez pięknie zaprezentował nam się milu chiński nazywany też jeleniem Davida.
Milu jest przykładem gatunku, który udało się ocalić przed wymarciem dzięki m.in. działalności ogrodów zoologicznych. W połowie lat osiemdziesiątych XX w. jeleń ten został ponownie wprowadzony do hodowli w Chinach, a jego populacje osiedlono najpierw w Pekinie, a następnie w Dafeng, Shishou i Yuanyang.
Bardzo duży wybieg zwany sawanną dzielą ze sobą żyrafy, zebry i strusie.
We wrocławskim zoo mieszkają zebry chapmana (podgatunek zebry stepowej) i zebra hartmanna (podgatunek zebry górskiej).
Nie mam pojęcia jak je odróżniać
.
Największą uwagę odwiedzających skupiają żyrafy siatkowane.
Przed nami jeszcze dzikie koty i afrykarium.