C.D.
Jadąc przez malownicze tereny Maramureszu mijamy wioski , w których czas zdecydowanie wolniej płynie
Jest jeszcze coś , co sprawia że czuję się "jak u siebie" w Bieszczadach , co to jest
jeszcze tego nie wiem . . .
Jedziemy w kierunku granicy z Ukrainą , naszym celem miał być Syhot Marmaroski (rum. Sighetu Marma?iei, węg. Máramarossziget)
w którym znajduje się Miejsce Pamięci Ofiar Komunizmu i Ruchu Oporu Sighet - zamknięte w 1977 roku więzienie .
Każda jego cela jest osobną salą ekspozycyjną , opowiadającą o czasach słusznie minionych . . . raczej ponurych
Decyzją rady powołanej przez Agnieszkę . . .
dobra - napiszę tak : zdecydowaliśmy jednak nie psuć sobie humoru i odpuszczamy sobie to muzeum . . .będzie kolejny punkt
na następny raz
Jest droga , ale bez kierunkowskazów , za to w radiowozie policjanci , więc problemu nie ma . . .
Poprawną angielszczyzną kierują mnie na drogę w kierunku , o który pytałem - upewniam się tylko , czy na 100% mam skręcić
w drogę "przed" a nie "za" mostem , dziękuję za udzielenie pomocy , wsiadam do żółtka i jadę we wskazanym kierunku . Droga jest dobra , po skręceniu "przed" mostem - nieco weższa , ale nadal asfaltowa , po pewnym czasie jest już ledwo wystarczająca dla naszego Kangoora ale . . . dojeżdżamy do krzaczorów
przed którymi asfalt się kończy
i nagle słyszę za sobą radiowóz , mruga światełkami , no to się zatrzymałem . Zlewej krzaczory i skarpa , z prawej strumień dwa metry poniżej , za nami policjanci ( albo przebierańcy ) . . .
"Kogutek" został wyłączony , drzwi się otwarły i idzie w naszym kierunku lekko zmieszany oficer i mówi mi , że bardzo przepraszają , że kolega się pomylił , tzn. myli mu się w angielskim "przed" i "za" , że jest im strasznie głupio bo wprowadzili nas w błąd itd. , itp. Strasznie mili ludzie . Gdyby za nami nie pojechali , to przy moim stosunku do dróg i bezdroży mogło się to skończyć dojechaniem do miejsca , w którym zawrócić nie można
Zamieniliśmy jaszcze kilka słow i rozjechaliśmy się : oni do miasta , a my w przeciwnym kierunku
W jednej z wiosek zauważam stojący przy drodze rzeźbiony krzyż i strzałkę skierowaną w stronę gęsto zabudowanej , ostro wznoszącej się , wybetonowanej drogi .
Stromo , i to bardzo , ale damy radę - redukuję do jedynki i jadę dalej
Po jakims czasie betonowa nawierzchnia się kończy , zastępuje ją szutrówka , ale nie na długo . . . . Wieś się nam zaczyna kończyć
Wzbudziliśmy małe zainteresowanie wśród trzech panów rozładowujących drewno pod jednym z domów , jeden z nich ( bardziej odpozostałych zainteresowany ) podszedł do nas z pytaniem kogo szukamy .
Odpowiedź jest prosta - cerkiew , monastyr , tylko jak to będzie w rumuńskim języku brzmiało
Nasz rozmówca odwrócił się od nas i podszedł do swoich kolegów , a po krótkiej wymianie zdań wrócił i wytłumaczył nam używając rosyjkiego , że cerkiewka jest tam ( wskazał na ścieżynkę pomiędzy domami ), ale klucze do niej są w białym domu z werandą i podjazdem wyłożonym czerwoną kostką , całkiem blisko .
Udałem się we wskazanym kierunku i po kilku minutach uzgodniłem z bardzo miłą młodą kobietą , która razem z mężem opiekuje się zabytkiem , że jak tylko nakarmi dzieci , przyjdzie i nam otworzy
Tak się też stało . Po krótkim spacerku pomiędzy zagrodami i odszukaniu schowanej w zdziczałym sadzie małej cerkiewki , otoczonej cmentarzem ( po którym spacerowały kury z pobliskiego gospodarstwa ) , naszym oczom ukazał się taki widok
Kury na cmentarzu to marmaroski standardzik
Po kilku minutach przycodzi pani , otwiera drzwi i możemy podziwiać naścienne malowidła wnętrza cerkiewki
C.D.N.