marekkowalak napisał(a): Wychodzi na to, że najlepszy sposób to jednak wejść pieszo
Ja nikogo nie namawiam, bo to hardkor jednak był
Bravik napisał(a):W moim przypadku, gdy pod koniec lipcua wjeżdżałem na Sv. Jure, pracownicy Parku Biokovo kierowali ruchem na szczycie i ustawiali samochody na wewnętrznym parkingu stacji nadawczej. Oni informowali o 15 - minutowym limicie pobytu samochodem na szczycie. Ale praktycznie nikt tego nie egzekwował z zegarkiem w ręku. My spędziliśmy na szczycie ok. 45 minut.
To chyba temat ograniczeń mamy wyczerpany
27.08.2020, Sv. Jure, cz. III i ostatniaPobyt na tym Jurku to jednak trochę mnie rozczarował pod pewnym względem. Dlaczego nikt tu nie sprzedaje zimnego piwa
Przecież to mógłby być złoty interes
No nic, siedzieliśmy tu godzinę, trzeba będzie rozpocząć przykry proces zejścia. Tym razem nie idziemy wzdłuż lin, zejdziemy sobie drogą:
Po dojściu do połączenia asfaltu ze szlakiem decydujemy się na kontynuację asfaltem. Można by było schodzić przez Vošac i Makar(na pewno nie polecam trasy do Veliko Brdo jako opcji zejściowej, ze względu na ten fragment z dużymi spadającymi kamieniami), ale my postanowiliśmy zobaczyć nową atrakcję czyli Biokovo Skywalk.
Ze szczytu Jurka to jakieś 9 km i 500 m zejścia. Porównywalne z zejściem z Morskiego Oka na parking. Lajcik
To w jaki sposób z tego Skywalka wrócimy, to jeszcze nie wiemy. Później będziemy się martwić
Tyle już zeszliśmy w ciągu 20 minut:
Asfaltem schodzi mi się jak na razie doskonale. Można iść jak baran i w ogóle nie patrzeć pod nogi
Kamień z napisem z cyklu
Nasi tu byli:
Nie wiem czy to zgodne z regulaminem
Jak nie, to zaraz zniknie
Vošac:
Mijamy sielankowe okolice:
Marzenia jednak czasem się spełniają. Bo oto przed nami wyrasta
Planinarska Kuća Pod Javorom. Idę to obadać, pewnie i tak zamknięte. Tymczasem spostrzegam napis: OTVORENO!
Siedzą tu ludzie i piją piwo. To i my skorzystamy. Siadamy sobie w cieniu zamawiamy piwko. Do jedzenia jest tylko sir i pršut, więc z tego nie korzystamy. W ogóle raczej mało zjedliśmy w czasie tej wycieczki, a ja to głównie same owoce
Z wrażenia nie zrobiliśmy żadnego zdjęcia tego przybytku, a zmarudziliśmy znów z godzinkę.
Od
Pod Javorom do Skywalka jest już bliziutko.
Dotarliśmy na miejsce o godzinie 15.00
Podobno przed wejściem na szklaną kładkę, zwaną też bardziej swojsko Nebeską Šetnicą, są jakieś miotły do czyszczenia butów. Ja niczego takiego nie zauważyłam.
Spokojny Jadran w popołudniowym słońcu. Jak się potem okaże, była to raczej cisza przed jugo
Wchodzimy na kładkę.
Ukucnij, to Ci zrobię fajne zdjęcieNa początku czuję się trochę nieswojo i mam ochotę się przytulić do jakiegoś nieprzezroczystego elementu
Mieszane uczucia mijają jednak po kilku minutach i mogę normalnie spacerować:
W dole widać Makarską. Tak blisko, a tak daleko:
Teraz mamy 3 opcje powrotu do "domu". Wszystkie 3 są do dupy
Opcja nr 1Cofnąć się 2 kilometry, wejść na Vošac i stamtąd na Makar. To pomysł mojego męża, który czasem jest trochę cyborgiem. Ja stanowczo protestuję. Po wejściu i zejściu z Jurka nie chcę już się nigdzie wspinać. Co prawda szczyt można chyba obejść bokiem, ale na myśl o cofaniu się 2 km. pod górę robi mi się słabo. Odpada.
Opcja nr 2Tu też się trzeba cofnąć, ale tylko kilometr. Szlak sprowadza do Gornji Tučepi, więc i tak stamtąd będzie trzeba jakoś dojść do Makarskiej. Ale o to będziemy się martwić później
Początkowo ta opcja wydawał mi się najlepsza i jedynie słuszna, ale...spojrzałam na mapę i okazało się, że na bardzo króciutkim odcinku jest aż 500 m. zejścia. Czyli będzie bardzo stromo. A co jeśli będą tam ruchome kamienie? Pan. S. twierdzi, że na pewno będą, bo tu taki typ skały. Acha, to dziękuję nie idę.
Opcja nr 3Asfaltem na sam dół. Panu S. ta opcja się nie podoba, bo za długo, za daleko, za dużo kilometrów i daleko od "domu" wyjdziemy". Natomiast ja się upieram, bo liczę na jakąś podwózkę.
Wybieramy zatem mało atrakcyjną opcję nr. 3. Niestety sprawdza się zasada "umiesz liczyć, licz na siebie".
No to lecimy, tłukąc kolejne kilometry. Spotykamy po drodze koleżankę:
Opcja złapania stopa wygląda nędznie z kilku powodów:
dość mały ruch w dół, za to w górę jest dość gęsto. Na odcinku do Skywalka jest o wiele więcej aut, niż na odcinku Skywalk-Sv. Jure. Czyli ludzie muszą tu kończyć wycieczkę.
jak już ktoś zjeżdża, to ma w samochodzie 4 osoby, nie ma już dla nas miejsca
pewnie się boją, że zarazimy ich koronowirusem
To, że śmierdzimy jest tak samo pewne jak śmierć i podatki, więc trochę się im nie dziwię
Może jednak trzeba było iść tym szlakiem
Trochę jestem zła na Pana S. bo gdyby bardziej mnie namawiał to bym może poszła. Teraz to już trudno. Trzeba tę mordęgę przeżyć do końca.
Na tym etapie droga robi się chyba łatwiejsza dla samochodów, za to nudna i nużąca dla nas. Zakosy są długie i prawie poziome, więc robiąc wiele kroków, prawie nie wytracamy metrów
Coraz bardziej we znaki daje się też upał.
Dochodzimy do restauracji Vrata Biokova i nawet zastanawiamy się, czy czegoś tu nie zjeść. Ale ciągle nie jesteśmy głodni(to ten upał). Zresztą mają tu tylko 3 dania, może na dole znajdziemy coś z większym wyborem
Dalej kolejne żmudne tłuczenie kilometrów. Przy drodze co jakiś czas są stoliki, więc odpoczniemy przy jednym z nich.
W stanie mocno już sfatygowanym docieramy na dół, to nasza ostatnia fotka z tego dnia:
O 18.30 meldujemy się przed bramami parku. Schodziliśmy aż 6 godzin(ale godzinę piliśmy piwo
Kolejka samochodów do wjazdu jest ogromna
Część zawraca. Upatruję ofiar, które mogły by podrzucić nas do Makarskiej. Ale nikt taki się nie znajduje
Idę do pani z obsługi zadać kluczowe pytanie:
Ima tu neki autobus?Ne ma!Wcale nie liczyłam na odpowiedź, że jest, ale mogła by powiedzieć coś w stylu:
Autobusu nie ma, ale za pół godziny będzie tu jechał mój znajomy, to się z nim zabierzecieNo, ale takie rzeczy to w filmach tylko
Pani zresztą dziwnie na nas patrzy, pewnie myśli, że jesteśmy obłąkani
Zastanawiamy się chwilę co robić. S. wynajduje jakąś konobę do której stąd mamy ok. 2 km. czyli jakieś 20 minut spaceru. No to się tam przejdziemy. Ja liczę na to, że wokół konoby w Gornji Tučepi toczy się jakieś życie, więc być może tam spotkamy jakiegoś dziadka, który podrzuci nas do Makarskiej
Jestem gotowa dać mu 100 kun. Sto kun za 5 kilometrów to dobra oferta
Do konoby doczłapaliśmy się już chyba ostatkiem sił. Na myśl o jedzeniu typu mięso+ frytki jakoś robi nam się niefajnie, więc zamawiamy sobie 3 porcje palačinek z čokoladą na nas 2, oraz po zimnym piwku.
Siedząc na tarasie dostrzegam przystanek autobusowy. I owszem autobus będzie!
Jutro o 10.20
Oczywiście nie ma tu też żadnego dziadka, a co dopiero dziadek jadący do Makarskiej
Na kolacji znów marudzimy godzinkę. Musimy wracać. Z powodu braku innych opcji idziemy z buta. Drogą. Nie chce nam się szukać ścieżek i szlaków, bo zaraz zrobi się ciemno, a wtedy chodzenie w chaszczach jest niewskazane. Mamy czołówki, to się oświetlamy, nic nie powinno nas rozjechać. Zresztą ruch o tej porze jest znikomy, to nie Jadranka przecież. Te 5 km. do Makarskiej jakoś poszło, po piwku i jedzeniu zyskaliśmy trochę nowych sił
Jednak najgorsze było chyba dojście na górkę, na której mieszkaliśmy. Ale i tam docieramy bez uszczerbku na zdrowiu. W pokoju meldujemy się o 21.30. Mam ochotę ucałować podłogę. Wróciliśmy po niemal 16 godzinach od wyjścia. A w tych 16 godzinach zmieściło się:
pół godziny na dojście do szlaku
pół godziny na śniadanie w plenerach
pół godziny na pobłądzenia
godzina pobytu na szczycie
chodzina chilloutu w
Pod Javorom ok. godzina na odpoczynki i zwiedzenie Skywalka
godzina na kolację w konobie
półtorej godziny na dojście z Gornji Tučepi do domku.
Czyli samo wejście i zejście z Jurka to tylko 9 godzin
Ale ja Was nie namawiam, a do zejścia asfaltem to już w ogóle. Gdybym wiedziała, że na podwózkę nie ma co liczyć, to może wybrałabym zsuwanie się razem z kamieniami szlakiem
W apartmanie po kąpieli(bardzo długiej) wypiliśmy jeszcze po kieliszku graševiny(na to zawsze są siły
) i padliśmy.
Jutro Wielki Dzień Lenia