elka21 napisał(a):Trochę spóźniona, ale też jestem.
marko350 napisał(a):Jestem i ja
Bartek81 napisał(a):Byliśmy na Rivierze w zeszłym roku,chętnie przypomnę sobie te okolice
Witam kolejnych czytaczy- podglądaczy
Bravik napisał(a):Troszkę niżej, bo na Zelence. Ale Veliko Brdo dobrze mi się kojarzy.
Musieliśmy zamieszkiwać podobne rejony. My byliśmy na ulicy Požare. Mapa google twierdzi, że to już nie Zelenka. Ale to wciąż sporo niżej niż Veliko Brdo.
Byłeś w konobie Panorama? Nam się w końcu nie udało dotrzeć.
gusia-s napisał(a): Nie ma pośpiechu
Polako, polako marekkowalak napisał(a): Zatem dosiadam się do relacji i czekam na ciąg dalszy... Ciekaw jestem, jak podobała wam się Makarska - tradycyjnie pełna ludzi
Cześć
Makarska podobała nam się. O dziwo
Byliśmy w ostatnim tygodniu sierpnia, więc ludzi nie było wcale aż tak pełno. W dodatku chyba pod koniec to już prawie całkiem opustoszała.
pomorzanka zachodnia napisał(a):Ze mnie gapa jest. Szklany podest niezaliczony
Musisz wrócić
pomorzanka zachodnia napisał(a):Będzie, będzie. Czekam, aż trochę emocje powakacyjne opadną
Ja wolę pisać od razu. To przedłużenie wakacji. A jak emocje opadną to już pisać mi się nie chce.
No dobrze, skoro wszyscy na pokładzie, to proszę zdezynfekować rączki(i gardła!
) i lecimy
***WSTĘP***Tego wyjazdu miało nie być... To znaczy on miał być, ale w pierwszej połowie czerwca. Plan zakładał, że wyjeżdżamy 30 maja, jedziemy do Orebića i siedzimy tam 2 tygodnie. No, ale wiadomo jak początek czerwca wyglądał. Pojechaliśmy w... Beskid Żywiecki. Nawet napisałam o tym parę słów
tutaj . W Beskidzie byliśmy tydzień, na kolejny tydzień pojechaliśmy w Tatry. Było tak sobie. Raz, że pogoda, dwa, tłumy na Boże Ciało, trzy- nawet nie można pochodzić po słowackiej stronie. Po naszym powrocie akurat znoszą kwarantanny, otwierają granicę itp. Zaczynam zazdrościć tym którzy mogą jechać teraz(my nie możemy w naszych pracach zmieniać terminu długich urlopów więc byliśmy udupieni). Ale nie wszystko stracone. Poza głównym urlopem dwutygodniowym mamy jeszcze krótki urlop tygodniowy. Przypada on na koniec sierpnia. Jakoś tak się ostatnio wycwaniliśmy
, że biorąc tydzień urlopu dokładamy sobie jeszcze poniedziałek i piątek. Dzięki temu biorąc 7 dni urlopu, zyskujemy 11 dni wolnego ciągiem. To i tak na Chorwację trochę za mało(jeździmy z noclegiem, więc tak naprawdę odpadają nam aż 4 dni na podróż). Ale coś mi nie daje spokoju i w pracy zaczynam oglądać apartamenty na Istrii(tu byśmy dojechali "na raz", więc odpada problem długiej podróży). Naprawdę nie chce mi się jechać kolejny raz ani w polskie góry, ani do jakiegoś Białegostoku, czy innego Sandomierza. Małż trochę jednak kręci nosem na tę Istrię. A, bo miasta już wszystkie widzieliśmy, a bo plaże tam takie se. No dobra to w takim razie może Cres
Ale tam mało
apartmanów i jakieś nieziemsko drogie. Na Krk ani Pag już nie chcemy bo byliśmy. Ten Orebić trochę jednak daleko. W końcu uznajemy, że może Makarska Riwiera, ale pod jednym warunkiem- musimy wysępić
jakieś dodatkowe wolne. Szczęśliwie się udaje .Ja w czwartek 20.08 biorę wolne za 15.08. Na wtorek 01.09 wypisuję urlop i proszę koleżankę, która jest na umowie zlecenie i przychodzi na parę godzin dziennie, żeby przyszła za mnie na cały dzień. Małż odbiera w tych dniach nadgodziny. Czyli mamy 13 dni. To już coś
Temat terminu został ogarnięty, więc teraz przez półtora miesiąca będę siedzieć jak na igłach i obsesyjnie oglądać apartamenty na bookingu. Wszystkie ładne są bezzwrotne, więc nie chcę nic rezerwować. Tworzę sobie listę ulubionych i codziennie zaglądam czy nie zniknęły. Te lepsze oczywiście znikały. W międzyczasie pojawia się inny problem- w Chorwacji wzrasta ilość zakażeń, a dla polskich mediów typu wp, onet itp. to woda na młyn. Niestety większość ludzi w moim otoczeniu czerpie z tych portali wiedzę o życiu, więc patrzą na mnie jak na wariatkę. Jak to chcesz tam jechać? A nie boisz się?
Ja tak naprawdę obawiam się tylko jednego- zamknięcia granic. Kwarantanny niekoniecznie, najwyżej posiedzimy 2 tygodnie w domu.
Jak pisał już w lutym jeden z forumowiczów:
Tylko zamknięcie granic mnie powstrzyma.
Powtarzałam to sobie jak mantrę i tak dotrwałam do środy, 19 sierpnia. Wtedy to wieczorem zarezerwowaliśmy
apartman w Makarskiej oraz nocleg tranzytowy w Czechach. Teraz wystarczy już tylko dożyć do rana
20-21.08.2020 Dłuuga droga nad JadranWreszcie nadszedł długo wyczekiwany moment. Jedziemy. Skład ten sam co zawsze czyli my- kompaktowa rodzina 2+0
, ale tym razem bez Korsy. To już prawie rok jak wymieniliśmy biedaczkę na lepszy model. Teraz wozi nas Daczia, pieszczotliwie przez małża(czasami będzie tu nazywany Panem S.) zwana Dusią. To jest czołg, który wszędzie wiedzie, ale nigdzie się nie mieści.
Dusia zapakowana:
Jest 9 rano, stratujemy. Z Gorzowa lecimy do Zgorzelca, a potem przez Pragę(pierwszy raz z czeską winietą) i dalej, na południe Czech. Zatrzymujemy się w Czeskim Krumlovie. Tu będziemy spać, ale że dojechaliśmy w godzinach popołudniowych to pozwiedzamy.
Odnajdujemy nasze miejsce noclegowe:
Miejsce jest fajne, bliziutko centrum, czyściutko. Ale ma pewną wadę- pełno jakiś dziwnych dopłat. 6 euro za parking, 5 e od łba za śniadanie, dla takich co przyjadą po godzinie 20 też 5 euro
. Umawiamy się z właścicielką, że śniadanko zrobi nam na 7 rano, bo kolejnego dnia będziemy mieć trochę więcej do przejechania. Idziemy zwiedzać:
Czeski Krumlov jest drugim najchętniej odwiedzanym przez turystów czeskim miastem(zaraz po Pradze). Jego wizytówką jest średniowieczny zamek, na który Pan S. chce iść od razu. Ale trzeba iść po schodach na górę. Ja protestuję, bo jestem zbyt głodna. lepiej jakiejś knajpki poszukajmy.
Wchodzimy przez bramę:
Wieża zamkowa:
Zamek to kolos składający się z około 20 budynków. Później przyjrzymy się mu bliżej.
Na razie zagubimy się w uliczkach:
Po pierwszych krokach w Krumlovie zaczynam żałować....żałować, że będziemy tu tak krótko!
Znaleźliśmy w końcu jakieś przyjemne miejsce:
Jedzenie musiało być przeciętne, bo jakoś szczególnie nie zapadło mi w pamięć. Za to piwko w Czechach smakuje zawsze
Po jedzeniu kierujemy się w stronę zamku. Po drodze punkt widokowy:
Namesti svornosti:
Docieramy do zamku:
Zewnętrzne dziedzińce można zwiedzać po dziadowsku, czyli za darmo. Wewnątrz są jakieś wystawy/trasy zwiedzania, ale mieliśmy za mało czasu by się w to zagłębiać
Na koniec mijamy fosę i mieszkające w niej miśki
Wyłazimy z zabytkowej części miasta:
I ostatni raz spoglądamy na Krumlov z dystansu:
Idziemy spać, nazajutrz szybko się ogarniamy i dalej w drogę. Przed granicą kupujemy jeszcze austriacką winietę i pijemy kawę. Przez Austrię jedziemy trasą przez Linz i Graz(A9). Plusem tej drogi jest brak Wiednia i wspaniałe widoki na Alpy. Chociaż z drugiej strony zamiast Wiednia mieliśmy wcześniej Pragę i przejazd przez nią wcale do przyjemności nie należał. No i są 2 płatne tunele, ale jeden(droższy) da się ominąć- to kolejny objaw dziadowania
Słowenię przejeżdżamy Mureck-Lenart-Ptuj-Cvetlin. W Mureck nikt na nas nawet nie patrzył, a w Cvetlin celnik leniwie zeskanował dowody, ale gdybyśmy się sami obok niego nie zatrzymali, to chyba w ogóle by się nami nie zainteresował
Na początku chorwackiej autostrady przezywam szok: Dlaczego tu nie ma samochodów
Zrobiło się już popołudnie i jesteśmy głodni. Nie chcemy jeść przyautostradowej paszy z croduxa więc zjeżdżamy w Jastrebarsku w poszukiwaniu jakiejś normalnej konoby. Miasteczko jest nieco wymarłe, ale udaje się zaliczyć pierwsze lignje(to ja) oraz ćevapi(to Pan S.) Na koniec jeszcze idziemy do Lidla po wodę na drogę, ale wychodzimy z trzema litrami graševiny
Dalej nuda, jazda autostradą na południe i tyle. Ruch się jednak zagęszcza, ale większość aut ma tablice ZG
(dziady zagrebarskie) Trudno się dziwić- jest piątek po południu.
Na sam koniec jeszcze tunel sv. Ilija, kawałek Jadranki i jesteśmy w domu. To znaczy w apartmanach. Jakby ktoś się obawiał drogi przez Cvetlin, to melduję, że zjazd na nasz parking był bardziej stromy
Ledwo wytaczam się z auta i już słyszę :
Gosti su došli!Wita nas Ljubica, czyli po polsku Fiołek.
Fiołek jest przemiła i nawet zmusza syna, żeby wniósł nam na górę torby
W apartmanie zastajemy pełną lodówkę zimnych napitków z domaćą rakiją włącznie. Idziemy ją wypić na balkon(nie całą oczywiście). I padamy. Jutro rozpoczniemy nasze wspaniałe makarskie życie!
cdn.