Zima przypomniała sobie o nas (u mnie dziś rano -19), wiec trzeba się ogrzać wspomnieniem wakacji.
Plany były inne, zgodnie z wieloletnią tradycją do Chorwacji jeździmy co drugi rok.
Jako że w 2010 była Cro, tym razem miało być krajowo - sentymentalna wyprawa do miejsc związanych z moją służbą w MarWoju - Ustka oraz Hel i przy okazji kilka innych miejsc na Wybrzeżu.
To ja z koleżankami ...jakiś czas temu
Niestety, pogoda nie dopasowała się do naszych planów - mijały kolejne dni urlopu, a tu albo leje, albo ma zamiar. Każdy dzień traconego na wyglądaniu słońca urlopu zwiększał frustrację.
W środę po porannej prognozie pogody jedno stało się jasne - w tym roku Bałtyku nie zobaczymy.
Zawsze w takich razach będące alternatywą Bieszczady tym razem też zapłakane deszczem.
W końcu żonka głośno powiedziała to, co chodziło mi po głowie od kilku dni - szkoda urlopu, jedziemy do Chorwacji!
Błyskawiczne zakupy, pakowanie i w czwartek rano trochę skonsternowani tą nagłą zmianą planów ruszamy w drogę.
W związku z tym, że zostało mi tylko 10 dni urlopu postanawiamy nie eksperymentować - jedziemy tropem zeszłorocznej wyprawy do Soline w okolicach Dubrownika.
To tyle tytułem wprowadzenia, reszta relacji na obrazkach.
Ok. trzeciej nad ranem jesteśmy w Dubrowniku. Pusty o tej porze Stradum.
W pierwszych dniach kwaterujemy w tym samym apartmanie, co w zeszłym roku. Ale od poniedziałku jest zarezerwowany.
Gospodarz znajduje nam nowe lokum u swojego znajomego kilka domów dalej.
To nasz nowy apartman
Na tarasie naszego apartamentu
Widok z tarasu
Widok z tarasu naszego mieszkania
A to sąsiedni domek po drodze na plażę
A to nasza plaża w Soline. Kameralna, często byliśmy tu sami. Nigdy nie była zatłoczona, zwykle kilka, kilkanaście osób - mieszkańcy domów usytuowanych powyżej plaży i ich gości.
Nasza plaża w Soline
Nasza plaża w Soline
Plaża w Soline
A tu widoczek na Soline ze stoku góry ponad wioską. W tle Kupari.
Na razie tyle, niebawem ciąg dalszy fotorelacji z nieplanowanego lecz radosnego wypadu do Cro.