Ostatni poranek – wstajemy koło szóstej, oddajemy cumy i opuszczamy Zimny Kąt.
Jest chłodno i bardzo mocno wieje.
Niestety prosto w dziób.
A że nie mamy czasu – to musimy gonić na silniku.
Łabędzi Szlak jest uroczy.
Dziewczyny tez już powstawały – super, będzie można przygotować ostatnie na tym rejsie śniadanie.
Ewa łapie ster.
Zrobione, zjedzone, posprzątane – można cieszyć się ostatnimi mazurskimi momentami.
Udało się nawet jeszcze trochę pożeglować.
W miejscu gdzie szlak jest trochę szerszy postawiliśmy foka i założyliśmy kilka halsów.
Głowa odpoczęła od jazgotu kataryny.
Dla nas nie ma tak, że za słabo wieje lub za mocno wieje, że kierunek nie taki czy jakiekolwiek inne powody – jesteśmy na żaglówce i mamy z żagli wycisnąć ile się da, inna opcja nie wchodzi w grę.
Zbliżamy się już do kanału – ostatni raz zwijamy żagiel i kładziemy maszt.
W kanale jest lustro – trzeba skorzystać!
A za mostem – taka piękna wodna łąka .
I ostatnie cumowanie w przystani – ciężkie bo przystań głęboka na chyba mniej niż pół metra, zero steru ani miecza i na dodatek mega ciasno.
Właściciel woła nas prawie na sam koniec basenu portowego, przejmuje ode mnie cumę, pomaga wcisnąć się w niewielkie miejsce.
Stoimy.
Koniec......
Jeszcze tylko wrzucamy nasz bagaż do busa, zdajemy jacht – właściciel (młody) pyta czy wszystko ok., głowę ma zwieszoną, wstyd Mu za akcję z gazem.
Oddaje nam kaucję i słyszymy: do zobaczenia.
Ale raczej nie – nie chcemy wrócić do firmy JazzCzarter.
Chcemy na Fado.
Idziemy pożegnać się z Jackiem z Rodziną.
Ostatnia fotka w marinie.
I komu w drogę...
Na Mazurach jesteśmy jeszcze zaproszeni na śniadanie i kawę przez Znajomego – oczywiście korzystamy.
A potem ruszamy dalej.
Jeszcze sklep w Okartowie z wędzoną sielawą i jedziemy, czas nas goni – Przygody czekają!!!
Po drodze zlewa gigant.
Ale w Przygodach już nie pada – przynajmniej przez chwilę.
Pozwala zjeść genialny obiad, deser.....i wygania nas w jedyne słuszne miejsce!!!!
Buda!!!!
Gusia – dziękujemy za kolejną gościnę – spędziliśmy u Was jak zawsze cudowny czas – jesteście cudowną osłodą naszego powrotu do domu!!!
Do zobaczenia u nas – wiesz co w naszym domu na Ciebie czeka!!!
Jaki to był wyjazd?
Genialny.
Po wariatkowie związanym z „epidemią”, po tym jak wypadły nam dwa rejsy – potrzebowaliśmy odpoczynku, relaksu, przebywania z Przyjaciółmi i mnóstwem osób wokół nas.
Potrzebowaliśmy gwaru, jazgotu, kompanów do zabawy dla naszych dzieci.
I ten wyjazd nam to zapewnił – w pierwszym tygodniu cudne wieczory z napotkanym przypadkiem „sąsiadami”, w drugim – z co roku żeglującymi z nami Załogami.
Urzekły nas Śniardwy – genialne, puste, wielkie, prawie morskie jezioro – tam będziemy wracać jak najczęściej.
Baliśmy się czy wytrzymamy w mazurskiej zgrzebności dwa tygodnie – dało radę, myślę że wytrzymalibyśmy dużo dłużej.
No i Fado – ten jacht to cudo które wynaleźliśmy gdzieś przypadkiem i z którym zechcemy w kolejne lata – o ile tylko będzie taka możliwość - zaprzyjaźniać się dalej.
Dziękuję wszystkim za obecność, komentarze dopingujące mnie do pisania i do zobaczenia na kolejnym pokładzie.