Trochę przez analogię, lecz nie na wodzie tylko na lądzie.
Pomocna dłoń, dobry człowiek, zawsze mam wielką wdzięczność dla takich ludzi. Dziękuję WAM.
Było to tak:
Święta Lipka, nasz VW Touran zaparkowany prawidłowo. Po mszy idąc do auta zauważyłem kapcia w tylnym kole.
No kurcze blaszka, w tym aucie nie występuje koło zapasowe, jedynie taki zielony szrekowy żel, co ma wiiiieeeelle lat. Nie działa.
Pani parkingowa prosi mnie o opuszczenie miejsca. Ja na to: a może Pani zna jakiegoś speca od naprawy kapcia. Chwila, zapytam swojego chłopaka. No i przyszedł i powiedział:
no urwał nać, no następny, co za dzień, co za dzień, urwał naćJa mówię, że wszystko odkręcę, podnośnikiem podniosę auto, dam tylko koło do naprawy jeśli się uda. Gostek na to: Panie, ja to wszystko załatwię, Pan tylko zapłacisz mojemu koledze za naprawę. Ja oczy takie
, sam pod nosem sobie myślę ???, co za urwał nać???. Facet odkręcił moje koło, zapakował mnie do swojego auta i jedziemy przez knieje, pola lasy. Po drodze coś się zepsuło w jego aucie, coś w zawieszeniu. Gość dalej swoje gadki: urwał nać co za dzień, co za dzień, popatrz Pan jaki spie... lony dzień. Zatrzymaliśmy się oglądamy jego AUDICĘ i nic nie widać aby się zepsuło. Jedziemy dalej, a gość dalej swoje; co za dzień, co za dzień. Zaczynam się BAĆ. Przyjeżdżamy na miejsce; piękna zagroda życzliwi ludzie, koło naprawione, koszt 13 PLN.
Mój przewodnik kierowca dalej swoje: co za dzień, co za dzień
Wkręcił mi to naprawione koło i znowu swoje: urwał nać, ale dzień.
Pytam ile za to wszystko co Pan mi pomógł?
Eeeee, tam Panie, na małą flaszkę żebym się podzielił z kolegą.
Dałem mu stówkę i zdążyłem się jeszcze się załapać na obiad.
Na obiad, na który wcześniej wysłałem rodzinkę żeby nie musieli czekać, aż naprawię koło w aucie
Po tej akcji, powtarzałem żartobliwie rodzince: co za dzień, co za dzień, co za dzień
Do dzisiaj hasło:
co za dzień żyje w naszym domowym żargonie
Jeszcze jedną rzecz trzeba dodać: chłopak co mi/nam pomagał był bardzo sympatyczny i zabawny
do tego jak się doda jego gadatliwość, to miałem wrażenie, że jadę z urodzonym kabareciarzem
W jego ustach nawet
urwał nać nie brzmiało jak wulgaryzm
Co za dzień