Witam
Proponuje taki temacik na te szare i ponure dni. Pewnego popołudnia młodym popływać na wodnym rowerku ze zjżdżalnią.
Wypożyczyliśmy więc takowy sprzęt, załadowaliśmy się w cztery dorosłe osoby i pedałujemy. Jakieś 40-50 m od brzegu
córka zwróciła mi uwage że coś za dużo sie zanużamy, faktycznie rufa zaczęła sie niebezpiecznie zanużać. Żona jako niepływająca zaczeła lekko panikować, więc wracamy do brzegu odwracamy sie z młodym plecami do dziobu "statku" żeby wyrównać środek ciężkości. W zagłębieniach gdzie są pedały jest już pełno wody. Jakoś dopłyneliśmy do brzegu. Żona i córa zostały na brzegu, a my mieliśmy do pokonania jakieś 100 m do miejsca gdzie cumowały te "pływające" sprzęty
Musieliśmy oddalić się troche od brzegu żeby ludziom po głowach nie pływać. Sprzęt zaczyna nabierać coraz więcej wody.
Coraz trudniej było pedałować. Jako kapitan jednostki wydałem majtkowi rozkaz " do wody" żeby odciążyć statek.
Pływaki statku już całkowicie w wodzie, chyba kapitan też będzie musiał opuścić pokład.
Ciągniemy to tałatajstwo do brzegu, ciężkie to jak jasna ....... i coraz bardziej nabiera wody dziura czy co postanawiam sobie pogadać z chłopakiem, który to wypożycza
W końcu dotarliśmy do brzegu i tu trzeba było poprosić kilku panów do pomocy żeby wyciągnąć na brzeg nasz okręt
Złapałem gościa od wypożyczania dlaczego wypożycza uszkodzony sprzęt, a chłopak z rozbrajającym usmiechem pokazuje mi dwie zakrętki, które zapomniał wkręcić do otworów w pływakach służących do odwadniania tychże pływaków
Cała ta impreza tak nas umęczyła, że jedzonko smakowało jak nigdy