Wycieczka do Bodrum (czyli Mordor

to żabi skok z Kos. Statkiem to koło 30 minut i nie trzeba nawet wizy tureckiej, żeby popłynąć na jeden dzień. Skorzystaliśmy z "promocyjnej" oferty lokalnego biura z Tigaki za 25euro/os. Czy to dużo? Statek to 15/os., do tego 4 euro za autobus z Tigaki do Kos. W cenie wycieczki był też objazd po Bodrum z przewodnikiem.
A więc dojeżdzamy do Kos na przystań promową.
Widać jednostki helleńskiej marynarki wojennej
I ogromne promy z tirami, które pływają pomiędzy kontynentem a wyspami.
Po zaokrętowaniu się ruszamy. Nasz stateczek oczywiście nie jest tak wielki.
Z morza widać zamek w Kos, który zwiedzaliśmy dwa dni wcześniej.
Szybko wpływamy na tureckie wody terytorialne, co powoduje konieczność zawieszenia tureckiej flagi.
W Bodrum też jest zamek, tylko, że większy i lepiej zachowany niż w Kos.
No i wreszcie wpływamy do "Mordor"
Wycieczka składała się z Niemców, nas i jednej Angielki, która się zgubiła w Bodrum po zejściu ze stateczku. W rezultacie mieliśmy z laseczką samodzielnego busika z kierowcą i angielskojęzycznym przewodnikiem. Pierwsze co nas zawiózł, to do wiatraków, które są ponoć symbolem Bodrum.
Ze wzniesienia, na którym stoją wiatraki widać, że Bodrum to ogromny kurort. Ze słów przewodnika wynikało, że poza sezonem w Bodrum jest około 60 tys. mieszkańców. Natomiast w sezonie koło miliona! Anglicy, Holendrzy, Niemcy. Te budynki poniżej to Gyumbet. Miejscówka podzielona na "dzielnice" zamieszkałe przez wczasowiczów w różnym wieku. Jak młodzi idą rano spać po imprezach, to dzielnica "starych" budzi się do życia

Dzielnica "rodziców z małymi dziećmi" nie śpi nigdy. Kto ma małe dzieci to rozumie
Z "wiatrakowej góry" zamek w Bodrum widać w całej okazałości.
Potem zawożą nas do słynności bramy. Pozostałość starożytnych murów. Brama jest słynna zwłaszcza z tego, że ponoć wkraczał nią Aleksander Wielki (ten Aleksander!).
Potem przewodnik pokazuje nam jeszcze jakiś grecki teatr, a wycieczka kończy się tu. W Bodrum Gold Center.
Cóż pierwszy raz w życiu coś takiego widziałem. To Gold Center to po prostu supermarket ze złotem i biżuterią.
Okazuje się, że to on sponsorował naszą wycieczkę po Bodrum. A wszystko po to, żeby nas w końcu przywieźć do złotka

bo może coś kupimy.
Bodrum Gold Center jest wielkości Obi. Nie Auchan (bo za duży) ani Lidl (bo Lidl mały w porównaniu z tym).
Pojawiła się również dziewczyna Polka i dawaj nawlekać laseczkę na kupno kompleciku ze szmaragdami za jedyne 8 tys. Po uśmiechu widać, że laseczce się podobało i kupiła by jak najbardziej. Przypomniałem jej jednak o pewnych naszych zobowiązaniach finansowych i to ją uspokoiło.
Należy baby pilnować w takich sklepach

bo tracą rozsądek
Potem nas odwożą w pobliże starówki w Bodrum i możemy rozpocząć dalsze zwiedzanie.
