Witam wszystkich
Cieszę się że się podoba
A to dopiero początek. Mam jeszcze dużo do pokazania i opowiedzenia - mam nadzieję, że jakiś zbłąkany Cromaniak trafi dzięki mojej relacji na Hvar bo naprwadę warto!
A teraz - podróży część dalsza
02.09.2010 Dzień II
W końcu wyspani i wypoczęci po długiej podróży wychylamy głowy przez okno i w końcu widzimy i czujemy na twarzach słońce więc czym prędzej lecimy do sklepu po jakieś przysmaki na śniadanko. Nie można tracić czasu - w końcu trzeba się wygrzać. Tak więc po śniadanku i porannej kawce z pięknym widokiem ruszamy na podbój hvarskich plaż.
Woda zaskakująco czysta - szczególnie biorąc pod uwagę to, że 5 min spacerem od plaży jest już centrum Hvaru ze sporą mariną,a w niej większe, mniejsze i ogromne jachty.
Plaże w 100% skaliste, ale bez problemu znajdujemy miejsce, gdzie można wyłożyć się na ręczniczku i wygrzewać w ciepłych promieniach słońca.
Kiedy leżenie plackiem nam się znudziło postanowiliśmy sprawdzić co tam w Jadranie słychać. Niestety woda w tym roku okazała się wyjątkowo zimna - ale przecież nie możemy sobie odpuścić pluskania się, więc zaciskając zęby wypłynęliśmy na szerokie wody wyposażeni w maski i aparat do robienia zdjęć podwodnych. A oto efekty:
Po intensywnym pływaniu i foceniu trzeba było chwilę odpocząć a chorwacki wypoczynek bez Karlovacko to przecież nie wypoczynek
Na tym postanowiliśmy zakończyć tego dnia nasze plażowe przeżycia w związku z czym pozbieraliśmy wszystkie bety i pomaszerowaliśmy w stronę apartamentu.
Wyplażowani, wygrzani i wypływani zgodnie uznaliśmy, że najwyższy czas na to żeby zobaczyć w końcu trochę miasta i odkryć jego tajemnice
Hvar okazał się pięknym, pełnym wąskich uliczek i romantycznych knajpek miastem. Co krok natykamy się na rosnące dosłownie wszędzie drzewa mandarynkowe, figi, agawy, opuncje i całe mnóstwo kwiatów.
Przechadzając się po uliczkach Hvaru natknęliśmy się jednak nie tylko na florę, ale i na faunę (nie zawsze ożywioną)
Chorwacja nie była by tym samym krajem bez wszędobylskich kotów:
Ale nie tylko na milutkie zwierzątka udało nam się natknąć. Teraz coś dla forumowiczów o mocnych nerwach
Przechadzając się wybrzeżem można napotkać na swojej drodze taki oto widok:
To jedna z restauracji promuje właśnie swój festiwal tuńczyka. Widoki robią się dużo sympatyczniejsze wieczorem kiedy to można wybrać sobie gotowy stek, który na naszych oczach wrzucany jest na grilla.
Idąc tak brzegiem Jadranu doszliśmy na sam koniec Hvaru. Słońce powoli zaczynało chować się za horyzont, a my znaleźliśmy stojącą na uboczu samotną ławeczkę. Zasiedliśmy wygodnie oddaliśmy się oglądaniu jednego z najpiękniejszych zachodów słońca jakie dane nam było widzieć. I tak przy dźwiękach cykad zafascynowani patrzyliśmy na horyzont.
Z każdą minutą robiło się coraz ciemniej i wkrótce trzeba było udać się w drogę powrotną do miasta. Ale jak się okazało w drodze do apartamentu czekało nas jeszcze jedno przyrodnicze odkrycie. Rozglądając się dookoła zauważyliśmy ptaki podlatujące do kwiatów. Ale to przecież niemożliwe - przecież w Chorwacji nie ma kolibrów!! Po bliższym przyjrzeniu się ptaki okazały się być ćmami! Ogromnymi ćmami... Na tyle dużymi, że odczuwaliśmy "lekki dyskomfort" nie wiedząc czy przypadkiem zaraz nie okażą się ludożerne
Na szczęście uszliśmy cało - ale fotki są