Dzień X
Dziś pora opuścić Hvar...
Czas na wakacjach tak szybko leci. Wstajemy z samego rana i zaczynamy pakować manatki - czeka nas dzisiaj droga do Zadaru - tam zatrzymali się znajomi, więc żeby jak najbardziej wydłużyć nieubłaganie zbliżający się moment wyjazdu z Chorwacji, postanowiliśmy dołączyć do nich chociaż na jeden dzień.
Robimy ostatnie zdjęcia przed wyjazdem.
Nasz apartament (na 1 piętrze).
Żegnamy się z gospodarzami i pora wyruszać.
Plan jest taki, że zdążymy na prom odpływający o 10:00 do Drvenika. W końcu już prawie połowa września więc nie powinno być zbyt dużej kolejki. Spokojnie, nie spiesząc się zbytnio jedziemy w stronę Sucuraja po raz ostatni robiąc fotki otaczającym nas krajobrazom.
Zbliżamy się do miasteczka i przeprawy promowej, a naszym oczom ukazuje się taki oto widok:
No tak - przecież miało być pusto, a tu nie wygląda na to żebyśmy zmieścili się na dwie najbliższe Jadrolinie...
Wysiadamy z samochodu i idziemy kupić bilety licząc po drodze mijane auta. Nie wygląda to zbyt różowo ale cóż - jesteśmy dobrej myśli - w końcu na któryś z promów się załapiemy!
Pierwszy odpływa bez nas - do następnego mamy trochę czasu więc idziemy na krótki spacer po miasteczku.
Chwilę pózniej okazuje się że w związku z tak dużą liczbą zainteresowanych wydostaniem się z wyspy, Jadrolinija kursuje częściej niż w rozkładzie, więc lecimy do samochodu, włączamy silnik i ... z przerażeniem wpatrujemy się we wskaźnik poziomu paliwa... bak jest pusty! Gazu nie tankowaliśmy od przyjazdu na wyspę a teraz i benzyna się skończyła - jak to możliwe że nie zauważyliśmy wcześniej!!??
No cóż - przecież w Drveniku musi być jakaś stacja - na prom przecież wjedziemy
Udaje nam się w końcu dostać na pokład. Opuszczamy więc Hvar i prujemy (a może bardziej pluskamy) w stronę wybrzeża.
Zjeżdżamy z promu, parkujemy zaraz przy przystani i lecimy wypytać miejscowych o najbliższą stację benzynową. Jak się okazuje po którkiej rozmowie z kelnerkami z pobliskiej kawiarni... w Drveniku nie ma żadnej stacji.
Lekko skonsternowani pytamy - Ale, ... ale jak to nie ma? To gdzie jest najbliższa stacja??
Dziewczyna wymienia jakąś nazwę miejscowości i mówi że to kilka kilometrów stąd!!
No to ładnie - jesteśmy przekonani że nie uda nam się przejechać kilku kilometrów - z pustym bakiem byłoby ciężko - no ale nie mamy wyjścia - najwyżej będziemy pchać nasz rydwan
Wyjeżdżamy z Drvenika i jedziemy Jadranką w dół (kierując się filozofią że w razie czego łatwiej nam się będzie pchało). Modląc się w duchu żeby samochód nie zgasł mijamy kolejne miejscowości, a stacji ani widu ani słychu. Po przejechaniu kilku kolejnych miasteczek zaczynamy wpadać w lekką panikę. W końcu po jakichś 10 km widzimy stację... zamkniętą.
Ale nie - coś się tam rusza - wylatuję z samochodu i pytam czy otwarte - czy można zatankować. Pan ze stacji widząc panikę w moich oczach mówi że tak - właśnie otwierają. Uffff - całe szczęście - jakoś się udało. Do tej pory nie wiemy jak nasz samochodzik zrobił tyle kilometrów na pustym baku i się nie zbuntował. Po zatankowaniu ruszamy w końcu w stronę Zadaru> Nerwy zaczynają puszczać nam dopiero w okolicach Makarskiej. A po chwili już zupełnie spokojni możemy znowu zacząć cieszyć się wspaniałymi widokami.
Ze znajomymi umawiamy się po drodze - w Kastelu Starim. Pierwszy raz są w Chorwacji więc chcemy im pokazać naszą ulubioną Konobę "Intrada" i przy okazji zjeść tam najlepszą riblja plate w całej CRO.
Palce lizać!
Znajomym na widok różnych żyjątek morskich trochę rzedną miny - ale w końcu dają się przekonać i pałaszują razem z nami
Najedzeni, po krótkim spacerze po Kastelu wyruszamy w dalszą drogę - Zadar czeka na odkrycie