napisał(a) platon » 10.06.2007 16:30
Koniec z koszmarem ładowarek i plątaniny kabli. Baterie w komórce lub laptopie naładujemy bez podłączania ich do gniazdka z prądem. Jeśli tylko zostanie zrealizowany pomysł 32-letniego fizyka z amerykańskiego MIT
Marina Soljacicia o trzeciej nad ranem obudziła komórka, która przenikliwym tonem przypominała, że trzeba ją naładować. Po raz kolejny w środku nocy. W na wpół rozbudzonej głowie młodego profesora fizyki w MIT w Cambridge zakiełkowała wtedy myśl, by coś z tym zrobić. Wymyślić jakieś panaceum na wszelkie elektroniczne gadżety na baterie, które gasną w najmniej spodziewanym momencie. Najlepiej, żeby same się ładowały, kiedy potrzeba, bez podłączania do gniazdka z prądem. Bezprzewodowe przesyłanie energii na odległość? Dlaczego nie - pomyślał fizyk. - To się da zrobić.
Swój pomysł po raz pierwszy przedstawił jeszcze przed rokiem na konkursie młodych naukowców w Berkeley, gdzie zdobył jedną z głównych nagród (w jury zasiadali laureaci Nobla). Zachęcony sukcesem, dopracował projekt wraz z dwoma kolegami i zreferował raz jeszcze na forum Amerykańskiego Instytutu Fizyki w San Francisco w połowie listopada. Dopiero to wystąpienie wywołało burzę i entuzjastyczne komentarze w mediach. Urodzonego w Chorwacji Soljacicia porównywano nawet do genialnych wynalazców epoki elektryczności - Thomasa Edisona czy Nikoli Tesli.
W ślady wielkiego Tesli
To porównanie ma podstawy. Nikola Tesla, twórca m.in. prądnicy prądu zmiennego i transformatora, na przełomie XIX i XX wieku mocno wierzył, że znajdzie też sposób na bezpośrednie przesyłanie energii elektrycznej (np. przez atmosferę lub po powierzchni ziemi) do dowolnego punktu globu. Film "Prestiż", który w styczniu ma wejść na ekrany naszych kin, sugeruje nawet, że udało mu się tego dokonać. Tesla przeprowadza tam eksperyment, w którym zapalają się setki żarówek wsadzonych w ziemię, choć nie łączy ich żaden przewód z oddalonym o 25 mil generatorem prądu. Epizod oparty jest ponoć na relacjach świadków, ale o dokonaniach tego ekscentrycznego wynalazcy krąży już tyle legend i mitów, iż trudno dziś wyrokować, co jest prawdą, a co nie.
W cienie kable oplątani
Jednak to linie wysokiego napięcia oplotły cały świat i mimo wielu wad tego rozwiązania nikt nie wyobraża sobie innego sposobu przesyłania energii. Telewizja, radio, internet czy rozmowy telefoniczne docierają do nas bez drutów, ale prąd bez nich obyć się wciąż nie może. Owszem, teoretycznie energię można byłoby również przesyłać w ten sam sposób - tj. za pomocą fal elektromagnetycznych - ale byłoby to bardzo mało efektywne. Fale rozchodzą się we wszystkich kierunkach, a tylko nikła ich część dochodzi do odbiornika. Reszta jest tracona.
Można ukierunkować rozchodzenie się fal, a więc skupić energię w wąskiej wiązce, ale wtedy gubi się cała wygoda takiego bezprzewodowego przesyłania. Odbiornik musi być ustawiony dokładnie na drodze wiązki fal, a między nim i anteną nie może być żadnych przeszkód. Taka technologia była rozważana dotąd tylko do hipotetycznego przesyłania energii z orbitalnych elektrowni słonecznych na Ziemię, ale nie do codziennych zastosowań.