napisał(a) platon » 09.06.2007 15:42
Ivica Prtenjača
--------------------------------------------------------------------------------
Urodził się 27. stycznia 1969 r. w Rijece, gdzie studiował języka chorwacki na katedrze pedagogicznej. Pracował jako odczytywacz liczników na wodę, kasjer za gaz, dostawca lodów, magazynier, robotnik na budowie, galerysta, serwiser od gaśnic, handlarz, księgarz, szef marketingu, rzecznik prasowy. Pojedyncze wiersze i cykle tłumaczone były na francuski, szwedzki, litewski, słoweński, węgierski, macedoński, angielski, niemiecki, włoski oraz bułgarski. Laureat Nagrody 25. Salony Młodych w Zagrzebiu (1998), jak i nagrody za najlepszą książkę młodego autora na "Spotkaniach Kvirinowych" w Sisku, 2000 r. Przedstawiony w wielu antologiach, wyborach, przeglądach i historii literatury chorwackiej.
Opublikował następujące książki: .
- "Pisanje oslobađa", ("Pisanie oswobadza"), poezja, Meandar, Zagreb, 1999. .
- "Yves", poezja, Meandar, Zagreb, 2001. .
- "Nitko ne govori hrvatski" ("Nikt nie mówi po chorwacku"). z Branko Čegecem i Miroslavem Mićanovićem), wybór poezji, dwujęzyczne chorwacko-francuskie wydanie, Meandar, Zagreb, 2002. .
- "Dobro je, lijepo je" ("Dobrze jest, pięknie jest"), powieść, Profil, Zagreb 2006
,,Pod wieczór idę coś wypić nad pewną zatoczkę.
Kupuję piwo na stacji, słucham radia,
przychodzę gdy noc już się potknęła.
Na wyspie jest tylko jedna szosa, która prowadzi
od początku do końca
lub odwrotnie.
Podobnie jak i w życiu, myślę,
tylko że ta druga opcja
nie wchodzi w rachubę.
Mam wystarczająco piwa,
teraz zarabiam i mogę sobie zapewnić
życie o którym nie wiedziałem nic a nic.
I którego nie jestem gotowy żyć.
Nieopodal mnie często przychodzą ludzie z dziećmi i psami
by ich o tej późnej porze
pognać na płytkie
za jakąś gałęzią czy
plastykową orką.
Jest lato i od gorąca łamią się gałęzie oleandra,
moje lęki zbierają się
właśnie w tych pęknięciach i
prowadzą mnie na to miejsce.
Lubię myśleć o sobie jak o przedmiocie.
Jakiejś bransoletce ze srebrnymi okuciami
na twojej kostce,
tylko to.
Poza tym,
cały czas czekam aż się ta noc,
jak ustrzelony byk swali na tę zatoczkę,
że krew posączy się z rany i
że zaleje morze.
W końcu, że nas wszystkich rozniesie.
Podczas gdy podnoszę piwo,
latarnie morskie śledzą rytm mojego serca.
Statki spotykają się na dole w rozprutej czerni,
a księżyc łagodnie pnie się na górę.
Już czas,
i ja wchodzę w pomarańczę, morze, nową miłość,
głosowanie śmierci w te dzieci i psy.
Szumią sosny.
Dygocze ziemia.
Na powierzchni morza przebłyskują meduzy.
I orki odpływają.''