napisał(a) aneta_jacek » 21.02.2007 23:55
Zwiedziłam dokładnie przychodnie zdrowia w Orebiciu.
Miałam tez skierowanie do szpitala w Dubrovniku.
wklejam z relacji to co napisalam pare miesięcy temu:
Ambulatorium które wczoraj było zamknięte na głucho, jest czynne od 14ej, lekarz i pielęgniarka z Korculi właśnie przyjechali i będą przyjmować. [...] Gdy dochodzimy do ambulatorium, okazuje się że czeka już tam spora grupka osób, w drodze wyprzedza nas jeszcze polska para z Łodzi, wszyscy lądujemy i tak za chwile w poczekalni. Przyjmuje jeden lekarz "od wszystkiego" w asyscie pielęgniarki. Oddycham z ulgą gdy łodzianin mówi że można się dogadać po angielsku, mój chorwacki przecież ogranicza się do refrenów piosenek Thompsona. Czekamy dość długo, czasem pojawia się dyżurujący lekarz i wybiera sobie pacjentów. Nie rozumiem zasad jakimi się kieruje, ale wyraźnie widzimy że Chorwaci wchodzą pierwsi, nawet jak ktoś doszedł po nas. W końcu woła pana z Łodzi, który idzie na zdjęcie szwów z głęboko skaleczonej ręki. Ja muszę chyba wyglądać całkiem nieźle bo lekarz nadal się mną nie interesuje. Po półtorej godzinie uzyskuję tyle że mówią żeby się przenieść mnie do gabinetu zabiegowego, idziemy tam i znowu czekamy. Po chwili pojawia się młody Włoch który ma coś z uchem i też z nami czeka. Nikomu się tu nie spieszy a minuty odmierza coraz częstsze burczenie w moim brzuchu, znak że pora obiadowa się zbliża. W końcu Chorwacki lekarz przychodzi, rozmawia ze mną dobrą angielszczyzną ale jestem tak zdenerwowana że proszę o powtórzenie niektórych rzeczy drugi raz żeby mieć pewność że zrozumiałam o co mu chodzi. Bada mi rękę i mówi że może być złamana. Mówi że nie powinnam czekać do dzisiaj tylko od razu jechać wczoraj do Dubrovnika 120 km na ostry dyżur. Zgina mi rękę a ja syczę z bólu jak naciska na opuchnięty staw. Naszykowali mi opatrunek, jednak szybko orientuję się że to będzie gips. Lekarz mówi że trzeba rękę unieruchomić i jechać na prześwietlenie do Dubrovnika bo tak bez rentgena nie można stwierdzić czy to tylko stłuczenie czy coś więcej. Wypisuje mi hieroglificzne skierowanie, pytam czy można gdzieś bliżej tego załatwić. Okazuje się że niby można - po drugiej stronie w Korczuli, tylko że tam maja rentgen ale nie mają osoby która jest ortopedą i w razie czego nic nastwi mi ręki ani nie odczyta zdjęcia. Jeszcze tylko formalności - spisanie moich danych z paszportu i możemy iść do domu. Nic nie zapłaciliśmy, Polacy za podstawową opiekę medyczną w jakiejś umowy nie płacą, nie miałam żadnego dodatkowego ubezpieczenia. Jestem skołowana, nie wiem co zrobić dalej, Jacek każe mi decydować czy jedziemy do Dubrovnika. Wracam płacząc z ręką w gipsowym korytku, zawiązaną bandażami. Naradzamy się z towarzystwem, co pięć głów to niejedna. Jacek jako jedyny jest za wyprawą do dubrovnickiego szpitala, Przemek twierdzi że nie mam żadnego złamania, podobnie Grażyna przypomina mi że wczoraj ruszałam palcami. Ponoć przy złamaniu nie mogłabym od razu zginać ręki. Biję się z myślami ale perspektywa jechania 120 km do nieznanego szpitala nie wydaje mi się zachęcająca. W końcu postanawiam zostać na własne ryzyko, w Chorwacji będziemy jeszcze 4 dni, nie muszę prowadzić samochodu więc taka decyzja wydaje się mieć sens.
Epilog po kilku miesiacach.
Nic mi nie jest.
W Polsce tez nie zrobilam przeswietlania. Opirałam sie tylko na własnym wyczuciu.
Czasem najlepszy jest własny rozum i tzw ... intuicja.
W tym roku "atrakcje" miał tez Zawodowiec. W relacji Kamila jest na ten temat , tym razem dla odmiany Hvar od strony aptek i lekarzy i nie tylko zresztą.