Cześć Chłopaki
Usłyszałam Wasze wołanie Najpierw miałam napisać osobną relację z całego pobytu, ale po pierwsze: nie wiadomo, kiedy bym się za to wreszcie zabrała; po drugie: skoro jest "słowacki wątek", to po co tworzyć nowy
Nie będę więc dłużej zwlekać, bo może moje zdjęcia pomogą komuś w planowaniu własnych szlaków wiodących przez Wielką Fatrę. A może chociaż poprawią nastrój w ponury dzień.
W Wielkiej Fatrze byliśmy na początku sierpnia tego roku. Zrobiliśmy dwie trasy, które niestety nie będą "odkrywcze". Są to w zasadzie pętelki, które powtórzyliśmy za Wojtkiem-Franzem (dzięki za inspirację ), odrobinę je modyfikując
9 sierpnia - poniedziałek: Blatnica - Gaderska Dolina - Blatnicki Hrad - Vapenna Dolina - Mažarná Jaskyna - Tlsta (1373 m.) - Baglov Kopec - Zadna Ostra - Sedlo Ostrej - Ostra (1247 m.) - Murane - Konsky Dol - Gaderska Dolina - Blatnica.
Część pierwsza
Wielka Fatra nas zachwyciła. Postaram się nie gadać za dużo , tylko pokazać urodę gór. W końcu górskie wędrówki bardziej służą rozmyślaniom niż gadulstwu (Ale nie obiecuję na 100%, bo ze mnie jest gaduła, niestety )
Zaczęliśmy od Blatnickiego Hradu. Krótkie podejście (10-15 minut) z Gaderskiej Doliny. I już jest:
My się duchów nie boimy, nawet tych bludnych :
Mogłam się poczuć jak księżniczka zamknięta w wieży :
Ładny widok miała ta księżniczka:
Po krótkiej wizycie na zamku wracamy na żółty szlak, potem odbijamy na niebieski, który wiedzie Vapenną Doliną. Podejście jest tu dosyć strome i mozolne:
Do tego coraz częściej słyszymy grzmoty, najpierw dosyć daleko, potem trochę bliżej. W 2006 roku w Bieszczadach przeżyliśmy najgorszą w życiu burzę. Siedzieliśmy wtedy skuleni na Połoninie Caryńskiej (była z nami też Roxi i jej mąż ). Nigdy wcześniej ani później tak się nie bałam...
Więc mimo że burza zdaje się być stosunkowo daleko, poważnie myślimy o odwrocie. Na szczęście po kilkunastu minutach grzmotów nie słychać już wcale. Słońce znowu wychodzi zza chmur. Cóż, pogoda dzisiaj taka trochę niepewna, ale póki co nie spadła jeszcze ani jedna kropla deszczu. (Po dwóch dniach zwiedzania okolicznych miasteczek, odważyliśmy się pójść w góry; wcześniej nie było szans, bo ciągle lało... No więc może dziś się uda...)
Docieramy do Jaskini Mažarnej:
Trzeba podeprzeć, żeby się nie zawaliło :
Krótkie podejście (są łańcuchy, ale wydają się niepotrzebne w tym miejscu; mogą ewentualnie zestresować, jeśli ktoś nie lubi w górach żelastwa) i pierwszy (od dłuższego czasu) widok - taki nizinny raczej :
Potem znowu łańcuchy, te już są bardziej potrzebne :
("Ekstremalne" podejście z łańcuchami to będzie na Ostrą, ale na razie nie uprzedzajmy faktów )
I "hvarska sosna" gdzieś po drodze :
Słońce całkiem chowa się za chmurami, robi się coraz chłodniej i zaczyna padać deszcz Złośliwość losu! Jesteśmy już prawie na Tlstej... Na szczyt docieramy we mgle, a właściwie w chmurach. Rzucam się na skrzynkę z pamiątkowym zeszytem i dokonuję wpisu. Ze złą datą zresztą (Mariuszu, pewnie coś Ci to przypomina ), bo wpisałam, że byliśmy 8 sierpnia; zorientowałam się na Ostrej, ale już nie wróciliśmy
Zaczyna "się przecierać":
Widoki coraz lepsze. Jasnozielone zbocza świetnie kontrastują z wapiennymi skałami:
I takiego wielkiego grzyba znalazłam:
To był zdaje się podgrzybek złotawy. Obok był drugi, podobnych gabarytów Nie wzięliśmy ich ze sobą. Szkoda by było, ładniej wyglądają tam, na szczycie.
Jeszcze trochę czasu spędzamy na Tlstej, a potem dalej, niebieskim szlakiem, idziemy w stronę Ostrej. Ale o tym napiszę już w następnej odsłonie Obiecuję ładniejsze zdjęcia, bo pogoda nagle zrobiła nam miłą niespodziankę