LubeniceRano odstawiliśmy łódkę do Nadira.
Nadir to właściwie nazwa firmy, która znajduje się w Mali Losinj i zajmuje się serwisem silników, slipowaniem dźwigiem i wypożyczaniem łodzi. Niby nazwa firmy, ale jakoś od samego początku
Nadir był dla nas naszym mechanikiem i tyle.
Miał zajrzeć w silnik, zobaczyć co da się z tym fantem zrobić i oddzwonić wieczorem.
My za to zmuszeni byliśmy zaplanować sobie dzień na lądzie.
Padło na kamienne miasteczko, a właściwie wioskę Lubenice.
Droga do
arbuzowa jest wąska i kręta, ale widoki już od samego początku są obiecujące.
Ostatnie parę kilometrów to droga, która mieści tylko jeden samochód, na szczęście co jakiś czas są mijanki.
Samochód parkujemy na wysokości około 378 metrów nad poziomem morza, przed samym wejściem do miasteczka.
Pierwsze kroki stawiamy w kierunku cienia i miejsca, gdzie można napić się zimnego piwa.
Towarzyszy nam niezły pieszchoch.
Późnej spoglądamy na plażę, która uważana jest za jedną z najpiękniejszych plaż Chorwacji. Żeby dostać się na plażę Sv.Ivan trzeba przygotować się na ponad godzinny spacer w dół. Drugą opcją jest oczywiście droga morska, z której już w najbliższym czasie skorzystamy. Uwaga spojler... ta plaża cudnie wygląda z góry, ale według mnie nie jest warta takiego wysiłku.
Robimy tylko kilka zdjęć, bo wiem, że z innego miejsca będzie ładniejszy widok.
Zoomujemy też skuter.
Przez wioskę prowadzi kilka wąskich, brukowanych uliczek. Trzeba bardzo uważać, żeby komuś przez przypadek nie wejść do domu... chociaż mieszkańców tutaj malutko.
Skręcając raz w prawo, raz w lewo trafiamy do punktu widokowego.
Stąd Sv. Ivan wygląda jeszcze ładniej.
Zaglądamy jeszcze na cmentarz.
Zakaz wstępu.
Wszystkie drogi prowadzą na ryneczek.
Będąc na Cresie naprawdę polecam zajrzeć w to miejsce.