Podróż, Bijar i wodowanie.Granicę węgiersko- chorwacką przekraczamy chwilę po godzinie 8 rano. Ze strony węgierskiej czekała nas dosyć mocna kontrola. Oprócz dowodów sprawdzili jeszcze dowód rejestracyjny łodzi, nr przyczepy i prawo jazdy. Słowaków, którzy czekali w kolejce przed nami celnik zawrócił. Ewidentnie coś mu nie pasowało w dokumentach. Posprawdzał, poszedł zeskanować, otworzył łańcuszek i kazał zawracać. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić takiej sytuacji... jedzie człowiek na wakacje, a tutaj cyk i powrót.
Z drugej strony, kto decyduje się na wyjazd bez porządku w
papierach.
Mijamy rozjazd na trasie Split- Rijeka, zjeżdżamy na Rijekę i trochę nam smutno, że nie pojedziemy przez tunel zimno- ciepło... to przecież taki symboliczny początek wakacji.
Trasa bez korków i siedem 9% wzniesień dalej
, wjeżdżamy na most na Krk. Przejazd w tym roku jest darmowy.
W kolejce na prom ustawiamy się na 8 i ostatnim pasie. Przez przypadek fajnie zgraliśmy się w czasie, bo chwilę później zaczął się załadunek samochodów.
Dolny i górny pokład załadowane. Narazie jakoś nie odczuwamy mniejszej ilości ludzi...
Na promie obowiązują maseczki, jednak nikt ich nie nosi. Znajdujemy sobie ustronne miejsce i mimo tego, że jest gooorąco, podróż spędzamy w słońcu... ale za to z zachowaniem dystansu.
Na campingu Bijar (położonym blisko mieściny Osor) miejsce znajdujemy dopiero po dłuższej chwili. Jak już jakieś nam się spodoba, to okazuje się, że do łazienek jest daleko i w dodatku pod górę (brakuje jeszcze tylko przyciasnego beretu).
Z ciekawostek, to wybudowali całkiem nowe łazienki... z pralnią nawet.
W końcu wybieramy to:
I uprzedzając pytanie, które być może się pojawi- tak, jako namiot do spania mieliśmy coś, co dedykowane jest jako przedsionek.
Polecam, można się wyprostować i w środku jest ogrom miejsca. Nie przecieka i wytrzymuje na wietrze.
Urządzanie naszego chorwackiego domu poszło nam bardzo sprawnie. Oczywiście jak zawsze, przez pierwsze dni będziemy wszystkiego szukali, ale w miarę upływu czasu każda ściereczka i nóż będą miały już swoje miejsce.
Pozostało nam jeszcze wodowanie łodzi. Port mamy zaraz przy campie, a przedstawiciel kapitanatu przyjeżdża dwa razy dziennie i można z nim uzgodnić gdzie można się przycumować i za ile i jak zeslipować... i za ile.
Ceny spoko- slipowanie 100 kun, a cumowanie chyba 36 kun na dobę o ile dobrze pamiętam.
Oczywiście to wszystko można z nim uzgodnić jak jest akurat trzeźwy. Pierwszego dnia nie mieliśmy takiego szczęścia i dogadaliśmy się tylko tyle, że slipujemy i mamy zarezerwowany numerek 8.
Zjazd z przyczepą przez cały camp to był nie lada wyczyn. Zawracanie i ustawienie się do slipowania było wyczynem jeszcze większym, ale jakoś się udało i
Uninur 2 dzielnie czekał na swoje pierwsze przygody.
Wszystko prawie gotowe. W nagrodę pierwszego wieczora urządziliśmy sobie polsko- chorwacką ucztę.. no bo przecież schabowego nie wyrzucę.