Dzięki za małą lekcję przyrody.
Jak to się mówi - podróże kształcą.
---------------
Kontynuujemy relację....
No to jedziemy na wycieczkę na północ Jadranką.
Wcześniej jeszcze wypad w głąb lądu po rakiję, prośek i wino.
Witamy w Primośten.
To miasteczko ma w sobie to coś.
Taka bajka ...
Piękne uliczki.Ładne zadbane.
Nie dziwię się, że niektórzy są zakochani w tym miasteczku.
Wspinamy się w górę tajemniczą uliczką z dala od ludzi.
Na szczycie zastaliśmy przypadkowo jakiś kościół.
Niesamowite. Kto by pomyślał, że w Chorwacji kościoły budowali na górze.
Ale z góry był niesamowity widok na Primośten i całą okolicę.
Zerkamy w stronę morze.
Pięknie jak w bajce...
Nawet mewa odpoczywa w upalnym słońcu na szczycie kościoła.
Wokół kościółka były alejki, ławeczki ... i cmentarz.
Kto wpadł na pomysł cmenatrza na górze?
Chociaż "miejscówka" z widokiem na morze to dobry sposób na "wieczność".
Wracamy bocznymi uliczkami.
Zazwyczaj nie chodzimy w tłumie, szukamy tego czegoś - innego.
No i czas na lody na wybrzeżu.
Można nie lubić tłumów, ale tylko tam są lody.
Jachty wypływają z Primośten.
I piękne błękitne morze.
Liczba knajpek w Primośten robi wrażenie.
Nie spotkaliśmy w innym miejscu Chorwacji tyle knajpek w przeliczeniu na m.kw. miasta.
Czas coś zjeść.
Chłodna bryza od morza, a my czekamy na posiłek.
Zatoczka wymarzona do pływania.
Wspaniałe miejsce. Bajka......
No i nasze "szamanko".
Grilowane kalmary oraz sałatka z ośmiornicy w sosie vinegre.
Dzieci chętnie zjadły i bardzo i smakowało.
Jak już wracaliśmy do Slatine dopiero się dowiedziały jakie to były dania.
Drugi raz by pewnie nie zjadły.
Owoce morza trzeba lubieć.
Ja osobiście wolę kurczaka i schabowego z piwkiem.
---------------------
Dziękuję za wytrwanie do końca.
Mała relacja, bo byliśmy w Slatine tylko tydzień.
Drugi tydzień spędziliśmy na wyspach w okolicy Zadaru, ale to już inna historia.........