Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Śladem spomeników (SRB, NMK, HUN)

Wycieczki objazdowe to świetny sposób na zwiedzenie kilku miejsc w jednym terminie. Można podróżować przez kilka krajów lub zobaczyć kilka miast w jednym państwie. Dla wielu osób wycieczki objazdowe są najlepszym sposobem na poznawanie świata. Zdecydowanie warto z nich korzystać.
dids76
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8092
Dołączył(a): 20.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) dids76 » 09.01.2025 08:36

Widzę że nie była to tylko podróż Śladem spomeników ale też Rajza ze Śląską faną :D
piekara114
Opiekun działu
Avatar użytkownika
Posty: 16627
Dołączył(a): 30.06.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) piekara114 » 09.01.2025 10:57

Mozaiki zachowane w świetnym stanie.

Możesz podrzucić namiar na nocleg w Kaliszta? Czy to w okolicy campingu Rino?
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2057
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 09.01.2025 14:34

dids76 napisał(a):Widzę że nie była to tylko podróż Śladem spomeników ale też Rajza ze Śląską faną :D


fana zawsze jest pod ręką ;)
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2057
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 09.01.2025 14:35

piekara114 napisał(a):
Możesz podrzucić namiar na nocleg w Kaliszta? Czy to w okolicy campingu Rino?


to są miejsca noclegowe campingu Rino, tylko trzeba się spytać o możliwość spania w pokoju :) Dom z pokojami jest dokładnie naprzeciwko wejścia do restauracji.
piekara114
Opiekun działu
Avatar użytkownika
Posty: 16627
Dołączył(a): 30.06.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) piekara114 » 09.01.2025 15:31

Czyli dobrze obstawiłam. Dzięki za potwierdzenie.
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2057
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 15.01.2025 10:54

Mijam różne małe plaże na których, nie wiadomo czemu, nikt się nie kąpie. A takie ładne, nowoczesne. Na zdjęciu w tle ładnie widać przełęcz Baba i szczyt Magaro w górach Galiczica, zdobyty dwa lata temu. Pytanie, czy teraz można tam było iść, bo po wprowadzeniu stanu wyjątkowego władze zakazały wejścia do lasów na terenie całego kraju.

Obrazek

Wjeżdżamy do Pogradca, jedynego albańskiego miasta nad Jeziorem Ochrydzkim (Macedonia posiada aż dwa). Na ulicach prawdziwie wielkomiejski ruch, ale parkuję bez problemu. Na szczęście Albania jeszcze nie doszła do takiego poziomu nowoczesności jak inne bałkańskie kraje i zamiast wysyłania smsów z miejscowej karty sim albo ściągania aplikacji oferuje usługę starego, dobrego parkingowego. Ledwo stanąłem, a z najbliższego lokalu wybiegł zarośnięty facet z fają w gębie.
- Hello! - krzyknął - One euro for two hours. It's okej?
Pewnie, że okej. Wypisał świstek papieru, wcisnął za szybę i wrócił do swoich spraw.

Uliczki Pogradca to typowa mieszanka starego i nowego, jak całe państwo.

Obrazek

Pogradec swą historią sięga VIII wieku, ale większość historycznej zabudowy została zniszczona w czasach komunizmu. Niestety albo stety, miasto upodobał sobie Enver Hodża, więc to, co nie pasowało do nowej szczęśliwej ojczyzny, musiało zostać usunięte. Czasem można jeszcze dojrzeć pojedyncze wille w stylu śródziemnomorskim, pewnie wiele z nich należało kiedyś do Włochów.

Obrazek

Enverovi tak spodobał się klimat Ochrydzkiego, że w położonym na skraju Pogradca parku przy źródłach rzeki Drilon miał swoją willę, w której spędzał wolny czas. Podczas jego pobytów na wzgórzach w sąsiedztwie parku uruchamiano... ogromne wiatraki, które schładzały powietrze do odpowiedniej temperatury. Miasto było wówczas strefą zamkniętą, bez specjalnych zezwoleń nikt nie mógł się do niego dostać, a miejscowych ściśle kontrolowano. Dziś każdy może tu przybyć, co czynią i biedni i bogaci - tylu wypasionych fur jeżdżących na ulicach blisko plaży dawno nie widziałem. Kasa po prostu waliła po oczach. I amerykańskie rejestracje.

Obrazek

Plaża w Pogradcu jest długa na trzy kilometry. Na jej obrzeżach pustawo i jakoś tak idyllicznie. Piasek jest w miarę czysty, ale woda wyrzuca duże ilości glonów, które pracownicy porządkowi zbierają widłami na kupki.

Obrazek
Obrazek

W centralnej części plaży robi się światowo: tłok taki, że ciężko się przecisnąć, muzyka rąbie z głośników jak dzika. Są odcinki plaży prywatne, są miejskie (więc z bezpłatnymi miejscami), są beach bary, wypożyczalnie rowerków, łódek, motorków i Bóg wie jeszcze czego. Nigdy nie potrafiłem zrozumieć jaka to przyjemność wypoczywać w takim tłoku!

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Szukamy toalety. Kosztuje 50 leków i obsługuje ją wielki chłop, który dziwi się, że ja też nie chcę skorzystać. Kilka razy się upewnia, czy na pewno tylko damska ;).

Obrazek

Znacznie spokojniej, chłodniej i przyjemniej jest w parku ciągnącym się wzdłuż plaży. Przyczaiło się tam sporo osób na ławeczkach i kocach, starsi ludzie odpoczywają w cieniu altanek. Gdyby ktoś chciał poznać historię, to w zachodniej części znajdzie wiele pomników albańskich gieroji (raczej tych spod znaku czerwonej gwiazdy). Strzelam aparatem zdjęcia tu i tam, nikt się nie zakrywa ani nie grozi, a zdarza się, że rodzice sami wołają do dziecka, aby mi pomachało. W tej bardziej cywilizowanej Europie to już rzadko możliwe.

Obrazek

Mimo niedzieli wszystkie sklepy są otwarte, a po ulicach pędzą śmieciarki i zbierają kubły. Robimy niewielkie zakupy, pytając przedtem kasjerkę, czy można płacić kartą, czym wzbudziłem jej rozbawienie. No cóż, nie cała Albania jest tak "prokartowa".

Obrazek

Z wypatrzonych ciekawostek:
* bunkier na jednym z podwórek, zdaje się obok muzeum miejskiego. Miał chronić cenne zbiory przed grabieżą imperialistów wszelakich,
* prawosławna cerkiew Zaśnięcia Bogurodzicy. Nowa, wszystkie stare świątynie zniszczono.

Obrazek
Obrazek

Opuszczamy miasto kierując się na wschód. Nieco na wyczucie, bo brak znaków w stronę granicy. Zatrzymujemy się jeszcze na chwilę na skraju Parku Narodowego Drilon. To w nim wypoczywał Hodża, jego dawna willa jest obecnie restauracją. Mimo szumnej nazwy rozmiarami pasuje on do zwykłego podmiejskiego parku, choć niewątpliwie jest tu ładnie: las, woda, pływające łódki i niebezpieczne dla samochodów mostki.

Obrazek
Obrazek

Zwykli albańscy obywatele mogli odwiedzać park jedynie raz w roku z okazji Święta Granicy pod czujnym okiem wojska i bezpieki. O obecności wodza świadczył też fakt pojawiania się w telewizji włoskich kanałów, gdyż w czasie jego wypoczynku chwilowo ich nie zagłuszano. Gdy w 1991 roku albański komunizm w końcu padł, ludzie z Pogradca zemścili się na... kwiatach. Po otwarciu parku całkowicie zniszczono różane ogrody wokół willi.

Obrazek

Kiedyś na okolicznych wzgórzach rosło znacznie więcej drzew. Ale w 1975 roku doszło do jedynej udanej ucieczki przez jezioro: szesnaście ściśniętych na małej łódce osób nocą przepłynęło z plaży w pobliżu parku w okolice klasztoru św. Nauma w Jugosławii. W linii prostej to może z półtora kilometra, im to zajęło osiem godzin! Plan ucieczki był tak śmiały, że aż bezczelny: dokonano jej w czasie pobytu Hodży w willi. Wówczas jednak wojsko i pogranicznicy bardziej skupiały się na jej otoczeniu, a nie jeziorze, natomiast wielkie reflektory, które w normalnych warunkach nieustannie przeszukiwały wodę, włączano rzadko, bo przeszkadzały dyktatorowi w odpoczynku. Ucieczka zatem się udała, choć mężczyźni wylądowali na kilka tygodni w jugosłowiańskim więzieniu. To i tak dobrze, bowiem zdarzało się, że Jugosłowianie odstawiali uciekinierów na granicę, na śmierć lub obóz koncentracyjny. Na szczęście w latach 70. Tito szedł już ku zachodowi, więc śmiałków z łodzi pokazywano nawet w państwowej telewizji jako bohaterów. Wściekłe albańskie władze kazały wyciąć drzewa i szuwary w rejonie przygranicznym i do dzisiaj jest tam łysawo.

Obrazek

Nieoznaczona droga ku przejściu z Macedonią robi się coraz węższa, aż zmienia się w szutrówkę pnącą się ostro do góry. Jadący przed nami Serbowie gwałtownie zawracają, ja z uporem pcham się dalej i po chwili wyjeżdżam na nowiutki asfalt! Okazuje się, iż trwa budowa dojazdu do przejścia, ale krótki odcinek łącznikowy może wystraszyć każdego :D. Raczej nie zmieści się tu żaden autobus ani ciężarówka, chociaż w przypadku kierowców z Bałkanów nic nie jest pewne.

Obrazek
Obrazek

Przy albańskich budkach pusto, co nie dziwi, bo mało brakowało, a sam bym zawrócił. Przy macedońskich sznur piechurów, którzy wracają do kraju - prawdopodobnie z klasztoru, który leży tuż obok granicy. Nawet przed remontem między Macedonią a Albanią nie funkcjonował żaden transport zbiorowy, więc osoby nie posiadające własnego auta były skazane na wędrówkę pomiędzy klasztorem a Pogradcem. System komputerowy działa na tyle wolno, że mimo braku innych wozów przekroczenie granicy zajmuje aż dziesięć minut i po pięciu godzinach kończymy tę krótką wizytę w kraju czarnego orła. Ale to nie koniec objazdu jeziora!

W Macedonii droga jest kręta i z wieczną ciągła linią. Szybko robi tłoczno, bo ludzie zaczynają wracać z niedzielnego wypoczynku. Praktycznie w każdej miejscowości stoją dziesiątki porzuconych byle jak samochodów, których pasażerowie nadal wylegują się na plaży. Na zdjęciu wioska Pesztani (Пештани): deptak z palmami jest pusty, bo wszyscy leżą kawałek dalej.

Obrazek

No i pora na Ochrydę (Охрид, Ohër). Zawsze jak jestem nad Jeziorem Ochrydzkim, to staram się tu zajrzeć. Zerknąć, czy są jakieś zmiany. Są: stary dom przed małym meczetem coraz bardziej chyli się w bok.

Obrazek

Jak na najpopularniejsze miasto w kraju nie brakuje tu turystów, ale tak naprawdę chodzą oni w większych ilościach jedynie po kilku głównych ulicach obwieszonych reklamami niepasującymi do zabytkowej architektury. Czasem wystarczy skręcić w bok i robi się pusto.

Obrazek
Obrazek

Na deptaku pragmatyzm w pełni: można zamówić sobie koszulkę z Putinem w dwóch wersjach - chwalącej i prześmiewnej ;). Ale Macedonia to nie Rosja i Czarnogóra, Rosjan tu niewielu, a i prorosyjskich sympatii mniej, więc na tę pierwszą opcję niekoniecznie będą tłumy chętnych. Z kolei wierzący mogą się pomodlić do świętej Coca-Coli :D.

Obrazek

Zaglądamy do ochrydzkiego portu. Można się z niego przepłynąć stateczkiem lub łódką do Strugi i św. Nauma. Do Pogradca czy Linu nie można. Ciekawe, czy to się kiedyś zmieni? Państwa bałkańskie dużo dyskutują na temat otwarcia granic, lecz wszystko kończy się na wspólnym pozowaniu do zdjęć.

Obrazek

Według legend w Ochrydzie ma być sto cerkwi albo nawet tyle, ile dni w roku. Nie wiem jaka liczba jest prawidłowa, ale rzeczywiście świątynie są prawie wszędzie. Niedaleko murów miejskich znaleźliśmy niewielką cerkiew św. Mikołaja z XIV wieku. Po przybyciu Turków była ona zamieniona na szpital, stąd przydomek "Bolnicki" (Свети Никола Болнички). Na trawniku obok budynku dokazuje banda zabiedzonych małych kotów.

Obrazek

Niedaleko cerkwi zwraca uwagę potężny dom rodziny Robewi (Куќа на Робевци) z lat 60. XIX wieku. Reprezentuje on tzw. narodowy macedoński styl miejski (choć widziałem podobne też w Bułgarii), charakterystyczny dla bogatych rodzin chrześcijańskich. Ta rezydencja jest jedną z najbardziej znanych, dziś mieści się w niej muzeum historyczne.

Obrazek

Ochrydę już kiedyś zwiedzaliśmy bardzo dokładnie, ale nigdy nie udało mi się wejść do żadnego miejscowego meczetu. Albo zamknięty na głucho albo w remoncie. Miasto nad jeziorem zwano niegdyś "Bałkańską Jerozolimą" i mimo, że meczetów nie jest aż tak dużo jak cerkwi (muzułmanie - Albańczycy i Turcy - stanowią niecałe dwadzieścia procent mieszkańców), to rzucają się w oczy. Największa z islamskich świątyń została wysadzona w powietrze w pierwszych latach komunizmu (mniej więcej w tym samym czasie, gdy... Ochrydę uznano za strefę zabytkową), dziś palmę pierwszeństwa dzierży meczet Alego Paszy (Али Паша дзамия, Xhamia e Ali Paşës, Ali Paşa Camii) z 1573 roku. Robiłem trzykrotną próbę zobaczenia go od wewnątrz: za pierwszym razem zamknięty, za drugim trwała akurat modlitwa, za trzecim zatrzaśnięto mi bramę przed nosem.
- Tylko w czasie modlitw - wyjaśnił jeden facet.

Obrazek

Może boją się roznegliżowanych dziewczyn, które lubią umawiać się w grupach akurat obok wejścia do świątyni? Kilka metrów, a dwa totalnie różne światy.

Obrazek

Meczet Tekke, zwany też meczetem Zeynela Abedina Paszy (Зејнел Абедин-пашина џамија, Zejnel Abedin Pashës, Zeynel Abedin Paşa Camii) jest o dwadzieścia lat młodszy od sąsiada. Lśni się w słońcu po wieloletnim remoncie, ale cóż z tego, skoro również jest zamknięty!

Obrazek

Pora była coś zjeść. Wybraliśmy lokal na końcu deptaka; pusty, ale po prawdzie o tej porze wszędzie było pusto poza jedną restauracją, do której ustawiła się kilkunastoosobowa kolejka! W takiej na pewno czekać nie będziemy. Jeśli chodzi o jedzenie to nasza knajpa była w porządku, lecz obsługa już nie! Brzuchaty właściciel był wyraźnie poirytowany, że zamówiliśmy za mało (zupa rybna, tawcze grawcze z sudżukiem, sałata ochrydzka z jedną oliwką i dwa piwa), fukał, prychał, trzaskał menu rzucając je na sąsiedni stół i tym podobne. Tak więc gdyby ktoś się zastanawiał, to restaurację o nazwie BRIONI 2008 omijać szerokim łukiem!

Obrazek

Jeszcze trzeba zrobić zakupy. W Macedonii, inaczej niż w Albanii, prawie wszystkie sklepy w niedzielę są zamknięte. Trafiamy jednak na otwarty, duży, niedaleko deptaku. Kolejka jak w Biedronce, gdy rzucą promocję na tanie piwska, ale szybko przypominam sobie, że ten przybytek znamy: jest muzułmański i nie ma w nim alkoholu. Wychodzimy!
Dopiero blisko samochodu widzimy mały sklepik z wystawionymi procentami.
- Skąd jesteście? - pyta starszy pan. - Z Polski? - myśli dłuższą chwilę. - Byliście w centrum? A gdzie śpicie? Kaliszta, to naprzeciwko. Poczekajcie, przyniosę wam zimne piwo z lodówki.

I tym miłym akcentem zakończyliśmy objazd Jeziora Ochrydzkiego.
mchrob
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2011
Dołączył(a): 06.10.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) mchrob » 15.01.2025 11:27

Dobrze że wrzuciłeś odcinek. Przyda mi się trochę lata w ten pochmurny i śnieżny dzień.
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2057
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 15.01.2025 11:48

I trochę ciepłego jeziora by się przydało ;)
piekara114
Opiekun działu
Avatar użytkownika
Posty: 16627
Dołączył(a): 30.06.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) piekara114 » 15.01.2025 12:37

Pudelek napisał(a):(...)dziś palmę pierwszeństwa dzierży meczet Alego Paszy (Али Паша дзамия, Xhamia e Ali Paşës, Ali Paşa Camii) z 1573 roku. Robiłem trzykrotną próbę zobaczenia go od wewnątrz: za pierwszym razem zamknięty, za drugim trwała akurat modlitwa, za trzecim zatrzaśnięto mi bramę przed nosem.
- Tylko w czasie modlitw - wyjaśnił jeden facet.
To widać miałam sporo szczęścia.
Pierwsza i jak na razie jedyna wizyta w Ochrydzie i w środku tego meczetu byłam :D
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2057
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 23.01.2025 18:47

Opuszczamy brzeg Jeziora Ochrydzkiego, które nieco obniżało temperaturę i zapewniało trochę wytchnienia. Wjeżdżamy w wysuszone i gorące tereny macedońskiego interioru. Od razu za Ochrydą zaczynamy się wspinać, bo przecież wszędzie są góry. Podjeżdżając pod przełęcz na wysokości 1200 metrów musimy się zmierzyć z kierowcami ciężarówek, którzy namiętnie wyprzedzają się na ciągłej i w nieoświetlonych tunelach. W pewnym momencie dogania mnie... śmieciarka i dziko trąbi, abym przyspieszył. Nic nowego na Bałkanach.

Obrazek

Gdy robi się spokojniej staję na poboczu, aby rozprostować kości. Nie dostrzegam żadnych budynków. Żółte trawy kontrastują z ciemną zielenią na zboczach. W tle, za moim samochodem, uchwyciłem nadajnik na wierzchu Pelisteru w paśmie Baba - jest to trzeci najwyższy szczyt Macedonii (2601 metrów).

Obrazek
Obrazek

Za Bitolą (Битола) okolica się spłaszcza, jedynie po lewej stronie przemykają żółtawe pagórki. Widać ślady po ogniu - albo samozapłony albo rolnicy znowu bawili się zapałkami. Najwięcej czarnych plam było na obrzeżach Bitoli, w cygańskiej dzielnicy: tam z dymem poszła nie tylko roślinność, ale i kilka skleconych z byle czego chałup. Dookoła tradycyjnie walały się całe góry śmieci, w tym masa szklanych butelek, więc w takich warunkach naprawdę nie jest trudno o pożar. Ogień był wybredny, potrafił pożreć trawę, drzewa do ich połowy, po czym w niewyjaśniony sposób minął wybrane domostwa.

Obrazek

Przerwa od gór jest chwilowa, bo wkrótce na horyzoncie znowu wyrastają postrzępione szczyty.

Obrazek

Ten dzień określiłem jako "Macedonia prawdziwa". Co nie znaczy, że jest jakaś "Macedonia sztuczna", ale będziemy się kręcić po okolicach rzadko wizytowanych przez zagranicznych turystów. Na pierwszy rzut pójdzie Prilep (Прилеп). Kiedyś już w nim byliśmy, ale przy cerkwiach i monastyrze na obrzeżach, teraz chcemy zajrzeć do centrum. Patrząc na północ cały czas widzimy góry otaczające miasto.

Obrazek

Zatrzymujemy się przy Parku Rewolucji (Парк на револуцијата). Przyjemne miejsce, sporo zacienionych miejsc, które wykorzystują dziesiątki bezdomnych psów. Większość śpi albo leży z ledwo otwartymi oczami, ale niektóre podchodzą, aby je pogłaskać. Oprócz piesków nie zaobserwowałem innych żywych stworzeń.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Park Rewolucji posiada jeden z ciekawszych jugosłowiańskich spomeników w Macedonii. Nie jest może imponujący pod względem wielkości, ale intryguje swoją formą. Z daleka przypomina pionki na szachownicy...

Obrazek

...z bliska figury zaczynają kojarzyć mi się z kaczkami! Przekaz podprogowy??

Obrazek

Kompleks pomnikowy powstał na początku lat 60. i upamiętnia ośmiuset komunistycznych partyzantów. Na Mogiłę Niepokonanych (Могила на непобедените) składa się kopiec z prochami kilkuset poległych, Aleja Bohaterów, amfiteatr i właśnie ta kompozycja - osiem monolitów. Według najpopularniejszych opinii są to urny albo... tancerze a właściwie tancerki. Siedem kobiet ma tańczyć wokół najwyższej, co ma symbolizować tradycyjny macedoński taniec. Inni twierdzą, że to raczej oddziały partyzanckie, które stopniowo stawały się coraz liczniejsze i silniejsze.
Jak dla mnie to jednak kaczki!

Obrazek

Na kurhan można wejść i popatrzeć na kaczki z góry albo w dole przeczytać listę z setkami nazwisk. Całość jest dobrze utrzymana i wyremontowana, choć niektóre nazwiska są mało czytelne.

Obrazek
Obrazek

W centrum parkujemy blisko cerkwi Zwiastowania Pańskiego, wybudowanej w 1838 roku w mało cerkiewnym stylu: nisko, szeroko, bez kopuł i żadnej wieży. Zapewne takie były wówczas wymogi Turków co do nowo stawianych świątyń.

Obrazek

We wnętrzach świątyni znalazło się sporo elementów związanych z historią i kościołem bułgarskim, więc kiedy Macedonia została na początku XX wieku zajęta przez Serbów, wiele napisów i rysunków zniszczono lub zdewastowano. Polityka historyczna nie omija nawet takich miejsc, ale przecież to wszystko ku chwale jakiegoś narodu.

Obrazek

W Prilepie chichot historii odbija się czkawką. W 19. stuleciu miasto było jednym z głównych ośrodków bułgarskiego odrodzenia narodowego. W kolejnym wieku przynależność państwowa zmieniała się co najmniej sześciokrotnie, a w czasie II wojny światowej całą Macedonię połączono z Bułgarią. I właśnie w Prilepie w październiku 1941 roku doszło do ataku komunistycznych partyzantów na bułgarski posterunek. Wydarzenie to obchodzi się dzisiaj w Macedonii Północnej jako święto państwowe. Co ważne - nie wszyscy ówcześni komuniści macedońscy uznali Bułgarów za okupantów, ba, wielu macedońskich komunistów też uważało się za Bułgarów. Dochodziło do sytuacji, że schwytani komunistyczni partyzanci apelowali o łaskę powołując się na swoje... bułgarskie pochodzenie, a władze to uznawały. Dopiero naciski Tito sprawiły, że rozpoczęły się ataki na bułgarskie wojska i policję, które w tym momencie i tak w większości składały się z poborowych z okolicy. Po wojnie dialekt prilepski stał się podstawą nowo ogłoszonego języka macedońskiego. a bułgarskość skutecznie wytępiono.
Obrazem takiego stanu rzeczy jest wygląd bułgarskiego cmentarza wojennego obok cerkwi. Nieoznaczona betonowa płyta z płytami rozbitymi kilkadziesiąt lat temu.

Obrazek

Przechodzimy przez stróżkę wody, która w chłodniejszych miesiącach zwą rzeką Prilepską (Прилепска). Na zdjęciu prawie wszystko jest krzywe: mostek dla pieszych, po którym jeżdżą też motorki, słupy, lampy, nawet budynek z lewej strony. Tylko wieża zegarowa wzniesiona przez Turków wydaje się prosta, lecz w rzeczywistości ma odchył.

Obrazek

Prilep, podobnie jak Skopje, posiada Čaršiję, czyli starówkę z czasów osmańskich (Стара чаршија). Najcenniejszym jej obiektem był meczet z XV wieku (Чарши џамија). Był, bowiem 8 sierpnia 2001 roku został spalony przez mieszkańców!

Obrazek

W tym czasie w północno-zachodnich rejonach kraju trwało powstanie Albańczyków. Najtragiczniejszym wydarzeniem z tego konfliktu była zasadzka na autostradzie Skopje-Tetowo: Albańczycy przyczaili się na konwój żołnierzy macedońskiej armii. W wyniku trafienia z granatnika ciężarówki zginęło dziesięciu rezerwistów i wszyscy pochodzili z Prilepu! W całej Macedonii doszło do antyalbańskich wystąpień, atakowano domy i sklepy należące do tej społeczności. W Prilepie gniew ludzi skupił się na meczecie, ale... to nie był meczet albański! W mieście mieszka kilka procent muzułmanów - ponad cztery tysiące ludzi, lecz są to Cyganie, trochę Turków, a Albańczyków było może ze dwudziestu. To zapewne nie miało żadnego znaczenia dla wściekłego tłumu, pięć wieków historii poszło z dymem. Pozostały dolne części osmalonych ścian i minaret.
Naszła mnie przy tym refleksja, że powiedzenie "kowal ukradł, Cygana powiesili" ma tutaj doskonałe zastosowanie: Albańczycy zabili, Cyganom spalili świątynię.

Obrazek
Obrazek

Macedoński rząd planował meczet szybko odbudować przy pomocy Turków, ale... nie zgodzili się na to mieszkańcy! Podobnie jak w Bośni, gdzie Serbowie nie godzą się na odbudowę zniszczonych przez siebie świątyń, jednak tam zazwyczaj władze stawiają na swoim, tutaj odpuściły. Ruina służy dzisiaj jako miejsce libacji i publiczny szalet; na zdjęciu udało mi się uchwycić sikającego w krzakach dżentelmena.

Obrazek
Obrazek

Wchodzimy między uliczki starówki. Nie jest ona duża, dominują sklepy z ciuchami, ale trafiliśmy i na sex-shop. W oczy rzuca się duża ilość spacerującej policji.

Obrazek
Obrazek

Panorama čaršiji od strony głównego placu: wieżę zegarową zwieńczono krzyżem, aby każdy wiedział, kto tu rządzi.

Obrazek

Inny zabytek poturecki to łaźnia (hammam). Ogrodzona metalowym płotem, obraz nędzy i rozpaczy.

Obrazek

Oprócz starej dzielnicy Prilep ma również inne podobieństwo do Skopje: pomniki. Są ich dziesiątki! Na pobliskim rondzie wznosi się bardzo dziwna konstrukcja, ponoć upamiętnia zasadzkę z 2001 roku.

Obrazek

Pomniki są rozmaite, czasem nie wiadomo, o co chodzi. Na przykład obok roweru siedzi facet i płacze, ktoś mu wetknął butelkę z wodą. Poniżej klasyczna forma Aleksandra Macedońskiego.

Obrazek
Obrazek

Znowu Aleksander? Nie, to królewicz Marko (Marko Mrnjavčević), książę serbski, który panował również na terenach dzisiejszej Macedonii.

Obrazek

Plac Aleksandrii (Плоштад Александрија) z fikuśnymi lampami i kawałkiem ściany. Ściana jest jedyną pozostałością po tureckim zajeździe albo targowisku, rozebranym w pierwszych latach komunizmu. A gdyby komuś jeszcze było mało, to dołóżmy budynek w stylu jugosłowiańskiego modernizmu i... pomniki.

Obrazek
Obrazek

Kawałek za centrum kolejna cerkiew - św. Cyryla i Metodego. Lata 30. ubiegłego wieku, w kryptach są szczątki tysięcy żołnierzy poległych w Wielkiej Wojnie.

Obrazek
Obrazek

Zaglądamy na prawdziwe, nie zabytkowe targowisko, ale tłumów tam nie ma.

Obrazek

Zakupy robimy zatem w dziwnym markecie na skraju Prilepu. Dziwnym, bo z zewnątrz nie do końca wygląda jak otwarty: prawie brak reklam, mało aut, na połowie parkingu rośnie trawa. Dookoła zaś rosną wysokie płoty, które okazują się odgradzać market od... basenu.

Obrazek

Prilep słynie z hodowli tytoniu, widać go suszącego się w wielu miejscach.

Obrazek
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2057
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 31.01.2025 16:31

Po opuszczeniu Prilepu znowu wjeżdżamy w okolice górskie. Ponownie trzeba podjechać, tym razem na prawie tysiąc metrów. Zatrzymuję się na jednej ze stacji, gdzie mają podejrzanie tanie paliwo, ale kupuję tylko jakieś pierdołki, żeby skorzystać z toalety.
- Polska? - dziwi się sprzedawca patrząc na terminal kart płatniczych. - Georgia? - kręci głową przyglądając się mojej koszulce.
A spod stacji są świetne widoki. Można sobie usiąść na ławeczce i podziwiać kopalnie odkrywkowe.

Obrazek
Obrazek

Bałkańscy kierowcy nie do końca wierzą swoim umiejętnościom oraz jakości szos, więc przydrożne uliczki to stały element krajobrazu. Do tego jakiś jugosłowiański mini-spomenik.

Obrazek

Zjeżdżamy w dolinę, gdzie trwają intensywne prace przy budowie autostrady. Trwają od lat i będą trwać jeszcze lata, bo to gigantyczne wydatki w tak trudnym terenie. Jak powstanie, to będzie się pędzić pośród skał.

Obrazek

Jeśli Prilep słynie z tytoniu, to okolice Kawadarci (Кавадарци) z wina. To właśnie tu znajduje się region winiarski Tikwesz (Тиквеш, Tikveš), a winiarnia spod tej marki jest największa w tej części Europy. My kierujemy się tylko do miasta. Z racji braku czasu podjeżdżam jedynie pod park, gdzie znajdziemy jednego z trzech miejscowych spomeników. Nie jest on tak odjechany jak poprzedni: po długich schodach podchodzimy do prostej konstrukcji składającej się z wysokiego betonowego filaru i betonowej ściany z płaskorzeźbą. Pomnik upamiętnia Dimcze Mirczewa i Kiro Krstewa, dwóch dowódców oddziału komunistycznej partyzantki. Zginęli w 1944 roku w starciu z Bułgarami. Spomenik niedawno został odnowiony.

Obrazek
Obrazek

Stojąc na schodach w oddali widzę dziwne chmury... Prognozy w ogóle na dziś nie zapowiadały zachmurzenia. Jedziemy w ich stronę i wkrótce dookoła robi się szaro... W aucie zaczynamy czuć zapach spalenizny i już wiemy, że to nie zwykła chmura, ale dym! Pożary, z powodu których macedoński rząd wprowadził stan wyjątkowy, szaleją właśnie w tej części kraju.

Obrazek

W Negotinie (Неготино) kolor dymu zmienił się z szarego w żółty, smród spalenizny nasila się. Wszystko dookoła zdaje się pokrywać żółć, mam wrażenie, że znalazłem się w jakimś filmie katastroficznym.

Obrazek

Podchodząc na niewielką górkę czuję, że gorzej mi się oddycha. Nie napisałbym, że się duszę, ale płuca ewidentnie nie są zadowolone z tego, co unosi się w powietrzu.
Na szczycie górki w niewielkim parku stoi spomenik przedstawiający faceta odsłaniającego umięśnioną klatę. To niejaki Manczo Maliminow (Манчо Малиминов), kolejny partyzant zabity przez Bułgarów.

Obrazek

Po drugiej stronie autostrady na naturalnym kopcu znajduje się stanowisko archeologiczne Antigona - resztki miasta założonego przez macedońskiego króla Antygona Gonatasa w III wieku przed naszą erą. Według lokalnej legendy nazwa Negotin to Antigona pisana od tyłu. Wymyślono to, aby zmylić Turków, którzy - jeśli dali się nabrać - nie byli zbyt inteligentni :P.

Obrazek

Do celu, kończącego dzisiejszy dzień, mamy z Negotina rzut beretem, kilkanaście kilometrów autostradą. Jest nim miejscowość Gradsko (Градско). Wybrałem ją na nocleg z dwóch powodów. Pierwszy to praktyczny: Gradsko leży przy głównej drodze kraju i jutro będę mógł szybko pomknąć w kierunku granicy. Drugi to poznawczy: po opuszczeniu turystycznego wybrzeża chciałem zanocować w mieścinie totalnie nieturystycznej, takiej, w której nie byłoby kompletnie nic, co przyciągałoby turystów! I Gradsko ten warunek doskonale spełnia: w wiosce nie ma prawie nic turystycznego :D.

Obrazek

A czemu "prawie"? W granicach administracyjnych Gradska położone jest Stobi (Стоби), ruiny starożytnego miasta, największe i najpopularniejsze stanowisko archeologiczne w kraju. Jednak z wioski jest do niego na tyle daleko, że kompletnie nie czuć jego obecności. Drugi powód to winnica Stobi, jedna z największych w Macedonii, posiadająca swoją siedzibę na północ od osady. To też jednak nie oznacza, że klienci błąkają się po samej wiosce i fotografują każdy budynek - tak robimy tylko my ;).

Obrazek

Spać będziemy na ulicy marszałka Tito u starszej pani, wynajmującej piętro swojego domu dla turystów. Czyli jednak jacyś się tu znajdą? Owszem, tranzytowi, którzy jadą do lub z Grecji. To najtańszy nocleg w czasie całego wyjazdu, kosztował około osiemdziesięciu złotych za pokój. Wyposażenie jest nie pierwszej młodości, ale w ogóle nam to nie przeszkadza, chociaż łóżka przypominały mi szpitalne ;). Tutaj po prostu czuć, że jesteśmy w czyimś mieszkaniu, a nie w pensjonacie lub hotelu.

Obrazek

Gospodyni jest towarzyską i skorą do rozmowy osobą. Podejrzewam, że jakiś czas temu została wdową, bo na drzwiach widzieliśmy klepsydrę starszego mężczyzny, taką sprzed dwóch lub trzech lat. Na szczęści chyba nie mieszka sama, bo przy wycieraczce stało wiele butów, w tym dziecięce, ale zapewne rodzina bywa w domu tylko wieczorami, więc kobiecie doskwiera samotność. Najważniejszy temat to pożary. W Gradsku co prawda nie czuć już dymu, a niebo wydaje się czyste, ale wszystkie kolory skażone są żółcią.
- Pali się za górami - słyszymy. - To jest naprawdę straszne, dawno czegoś takiego nie było. Wczoraj ktoś zginął (na szczęście okazał się jedyną ofiarą). Pomagają nam różne kraje, Słoweńcy, Chorwaci, Serbowie. Tylko nie Grecy, z nimi mamy złe stosunki. Nie mieliśmy w ogóle helikopterów do gaszenia, teraz są, ale pojawiły się problemy z wodą.
Wokół nas kręci się pies w stylu kurdupla i malutki kotek. Pies, jak to zwykle kurduple, udaje groźnego, szczeka, warczy, próbował nawet mnie capnąć. Jest bardzo zazdrosny o kotka, traktuje go jako swoją własność, więc chroni, ale jednocześnie tak się z nim "bawi", że kot ma go dość: ucieka, miauczy i ma minę wielkiego cierpiętnika.
- Miał jeszcze dwójkę rodzeństwa - opowiada Macedonka. - Czarnego brata i szarą siostrę, z niebieskimi oczami. Zginęli pod kołami samochodów. A pies to znajda, przyszedł tutaj poraniony i wygłodzony, przygarnęłam go.

Obrazek

Pani pokazuje nam w korytarzu mapę Macedonii i różne atrakcje.
- Gradsko leży w samym środku kraju - mówi ze słyszalną dumą. - Wszędzie stąd blisko. Byliście tu albo tu?
Skacze palcem od jednej atrakcji turystycznej do drugiej, no i okazuje się, że większość już odwiedziliśmy, więc jest miło zaskoczona.
- A skąd jesteście? Opole? Między Wrocławiem a Katowicami? Byłam we Wrocławiu w latach 80., w zimie, autobusem. Wtedy byłam młoda - westchnęła.
Wokół domu rosną winogrona, pani nalega, abyśmy sobie pozrywali, po czym płucze je wodą ze szlauchu. Nie we wszystkim się rozumieliśmy w czasie rozmowy, ale i tak nas na tyle wciągnęła, że zarządziłem... wyjście! Chciałbym jeszcze przed zmrokiem trochę się rozejrzeć po miejscowości i skorzystać z usług restauracji. Dawno temu działał lokal na parterze naszego lokum, teraz trzeba wejść w obszar zabudowany i przebyć kilkaset metrów.

Obrazek

Najpierw jednak podreptaliśmy do czegoś, co można nazwać centrum Gradska. Znajdują się tam wszystkie najistotniejsze obiekty: kilka sklepów, kawiarnia, poczta, biuro partii rządzącej, skwer, z którego usunięto wszystkie drzewa, park, w którym drzewa zostały, wreszcie przystanek autobusowy, z którego często coś jeździ do stolicy.
O ile na zachód od głównej ulicy biegnie główna szosa kraju, o tyle od wschodniej strony mamy najważniejszą linię kolejową Macedonii Północnej, łączącą Saloniki z Belgradem przez Skopje. Wybudowany w latach 20. dworzec kolejowy był jednym z największych i uznawano go za najpiękniejszy w macedońskich ziemiach.

Obrazek

Niestety, w 1944 roku został wysadzony w powietrze przez Niemców. Nowy dworzec (już trzeci w historii stacji) w niczym nie przypomina starego.

Obrazek

Na peronie stoi rodzinka zdziwiona naszą obecnością i wyglądają, jakby czekali na pociąg. Zerkam na rozkład. Wygląda nieźle, kilkanaście kursów. Potem przyglądam się dokładniej... To jest rozkład ze stolicy! Prawdopodobnie wszystkie pociągi w kraju zaczynają lub kończą swój kurs w Skopje, a to oznacza, że w całej Macedonii wyjeżdża dziennie maksymalnie kilkanaście składów! Po powrocie z wakacji wczytałem się w opis macedońskich kolei i okazało się, że są one w katastrofalnym stanie. Może nie aż w takim jak w Albanii, ale mamy do czynienia z ogromną zapaścią tego środka transportu. W kolej włożono spore pieniądze, zakupiono nawet w Chinach nowe składy, ale z każdym rokiem jest coraz gorzej. Doszło do sytuacji, że istnieją kasy międzynarodowe, ale nie można w nich kupić biletu, bo żadne połączenie z sąsiadami nie jest obecnie utrzymywane. Ba, są stacje, gdzie nie przyjeżdża żaden pociąg, ale nadal zatrudnia się pracowników, żeby je sprzątali i pilnowali przed złodziejami.

Obrazek

Na ścianie budynku tablica z czasów jugosłowiańskich upamiętniające otwarcie bocznej linii do miejscowości Sziwec (Шивец).

Obrazek

W oddali stoi kolektor zbożowy, a bliżej dawno nieużywana lokomotywa.

Obrazek

Po bokach są pozostałości dawnych dworców: zabudowania gospodarcze dworca z XIX wieku (przypominające kolejową architekturę habsburską) oraz tego pięknego, secesyjnego.

Obrazek
Obrazek

Opuszczamy perony, a rodzinka nadal tam stoi i czeka na pociąg. Ciekawe jakie ma opóźnienie?

Gradsko liczy ponad dwa tysiące mieszkańców, ale nie posiada cerkwi. Jest mała świątynia na cmentarzu, ale takiej większej brak. Rozpoczęto budowę cerkwi pod wezwaniem Piotra Apostoła, lecz została przerwana na etapie podłogi. Pordzewiałe pręty sugerują, że stało się to już jakiś czas temu.
Ciekawostką demograficzną jest fakt, że kilkanaście procent ludności stanowią Boszniacy, a więc muzułmanie. Do najbliższego meczetu mają pewnie daleko.

Obrazek

Na kolację zaprasza restauracja Exklusiv, która z zewnątrz wcale ekskluzywnie nie wygląda. Działa jednak od samego rana aż do północy i jest to główna jadłodajnia wioski. Kelner początkowo wydawał się dość ponury, jednak, gdy zamówiłem kieliszek raki, od razu się rozchmurzył ;). Menu przetłumaczono na angielski w takiej formie, że czasem nie można było zrozumieć o co chodzi... No bo czytam - Macedonian Lady. Cóż to może być? Okazało się, iż po prostu plejskavica z serem. A usztipci? Ćevapi zrolowane z boczkiem. Sałatka wołoska? Misz masz z grubymi kawałami sera i warzyw. Wszystko smakowało obłędnie, chyba najlepsze żarcie w czasie całego wyjazdu!

Obrazek

Wraz z upływem czasu lokal się zapełnia. Niemal wszyscy to znajomi kelnera. Jednym z wyjątków, oprócz nas, jest serbska rodzina, która śpi tam, gdzie my. Wracają do Belgradu z wakacji w Grecji.
Tymczasem w telewizji wszechobecna olimpiada. Akurat trwa mecz koszykówki mężczyzn, Francja kontra Japonia. Francuzi byli na tyle poprawni politycznie, że wpuścili do składu jednego białego, natomiast Japończycy byli nienaturalnie wysocy.
Wyszedłem na chwilę na ulicę, aby się przewietrzyć. Niebo nabrało przedziwnych, sino-różowych kolorów, kolejny efekt pożarów.

Obrazek

Po zmroku Gradsko zmienia się w jedną wielką pijalnię piwa. Oprócz restauracji jest jeszcze spelunka, taka naprawdę mocna. Okupują ją faceci z ciężkimi minami. Inni stoją pod sklepami z butelkami w rękach. Jeszcze inni obsiedli przystanek, a na murku niedaleko fontanny urzęduje cała cygańska rodzina. Młodzi ludzie kierują się w stronę stacji kolejowej. Teresa proponuje, abyśmy napili się piwa w parku - trudno odmówić. Wiele innych ławek też już jest zajętych... A policja? Jedyny zauważony patrol siedział w kawiarni przy białych filiżankach.
Na głównej ulicy nadal panuje wielki ruch. Zwłaszcza sporo tu ciężarówek, wiele tirów parkuje na całą noc na terenie wioski. Ma to związek z pobliskimi zakładami przetwórczymi owoców i warzyw, pracują pełną parą.

Obrazek

Niestety, spelunkę zdążono już zamknąć, więc wracamy na kwaterę. Wskakuję pod prysznic, aby zmyć z siebie brud dnia i odkrywam, że leci jedynie wrzątek! Przypominam sobie pytanie gospodyni:
- O której chodzicie spać? Bo po dziesiątej mogą być problemy z wodą.
Rzeczywiście jest tuż po dziesiątej i są problemy, bo woda przestała lecieć! Nocami służby i strażacy napełniają rozmaite zbiorniki i uzupełniają zapasy w pojazdach, więc dla mieszkańców jej brakuje. Rodzina z Belgradu była sprytniejsza i zdążyła skorzystać z prysznica przed dwudziestą drugą. Na szczęście pod zlewem stoją plastikowe baniaki z wcześniej przygotowaną wodą, możemy zatem wymieszać ją z wrzątkiem i prowizorycznie się umyć.
Tuż przed zaśnięciem słyszę, jak po torach przewala się pociąg towarowy. Czyli jednak coś jeździ.

Poranek wstaje świeży i czysty, nie ma już śladów po pożarowej żółci w powietrzu. Z okna podziwiam okolicę: również i tu horyzont zamykają pagóry i mniejsze górki. Gospodyni od świtu krząta się po ogródku, oczywiście w towarzystwie czujnego psa kurdupla i męczonego kota.

Obrazek
Obrazek

Idę na krótki spacer. Zaglądam nad płynący niedaleko Wardar (Вардар), najdłuższą macedońską rzekę. Jej widok jest uspokajający, człowiek ma świadomość, że gdyby pożar dotarł aż tu, to miałby gdzie uciekać.

Obrazek

Żegnamy się z gospodynią i podjeżdżamy do centrum na zakupy. Dziś opuszczamy Macedonię, więc chcemy kupić trochę pamiątek do domu. Niby są problemy z wodą (rano trochę się opłukałem i od razu ciśnienie zaczęło słabnąć), ale jest jej wystarczająco dużo do fontann i podlewania... wyschniętej ziemi oraz chodników.

Obrazek
Obrazek

Częsty obrazek: rolnicy wiozący owoce do zakładów przetwórczych.

Obrazek

Nie umiałem znaleźć... wjazdu na autostradę, więc pierwsze kilkanaście kilometrów na północ pokonujemy bocznymi drogami. Mają one lepszą nawierzchnię niż A1. A potem to już się leci w kierunku granicy...
Co jakiś czas mijamy spalone łąki i pola. Na stacjach benzynowych tradycyjnie burdel, bo kierowcy boją się samemu zatankować i czekają na obsługę. Ja tradycyjnie obsługę olewam, co skutkuje szybszym i bezpieczniejszym uzupełnieniem baku.

Obrazek

Przed południem docieramy do przejścia autostradowego z Serbią i w ten sposób kończymy macedoński etap naszego wyjazdu. Fajnie było.
majkik75
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2634
Dołączył(a): 25.10.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) majkik75 » 31.01.2025 19:58

Masz tak fajny dar opisywania miejsc z pozoru kompletnie nieciekawych, że czyta się kolejne wpisy z dużą uwagą. A przynajmniej ja tak mam :spoko:

pozdrawiam, Michał
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2057
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 03.02.2025 17:53

Cieszę się bardzo :) Ale to prawda, że czasem człowiek dostrzega w byle pierdółce jakąś perełkę ;)
mchrob
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2011
Dołączył(a): 06.10.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) mchrob » 03.02.2025 18:17

majkik75 napisał(a):Masz tak fajny dar opisywania miejsc z pozoru kompletnie nieciekawych, że czyta się kolejne wpisy z dużą uwagą. A przynajmniej ja tak mam :spoko:

pozdrawiam, Michał

Nie tylko Ty ;) Ale może to Michały tak mają :mg:
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2057
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 03.02.2025 22:43

Bo wszystkie Michały to jedna rodzina :P
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Relacje wielokrajowe - wycieczki objazdowe


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
Śladem spomeników (SRB, NMK, HUN) - strona 5
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2025 Wszystkie prawa zastrzeżone
Jakie dane przetwarzamy i w jakim celu?

Serwis internetowy Cro.pl Chorwacja Online wykorzystuje pliki cookie i pokrewne technologie, które umożliwiają i ułatwiają Ci korzystanie z jego zasobów (np. utrzymują sesję użytkownika). Ponadto, pliki cookie mogą być założone i wraz z innymi metodami zbierania preferencji wykorzystywane przez naszych zaufanych partnerów w celu wyświetlenia Ci reklam spersonalizowanych oraz do celów statystycznych. Korzystając z serwisu wyrażasz jednocześnie zgodę na wykorzystanie plików cookie i treści spersonalizowane, możesz jednakże wyłączyć niektóre z plików cookies. Ewentualnie, możesz wyłączyć pliki cookie w opcjach swojej przeglądarki internetowej.

Jeśli masz u nas konto, możemy również przetwarzać wprowadzone przez Ciebie dane, które zostały zapisane w Twoim profilu (e-mail oraz nick użytkownika są niezbędne do posiadania konta, pozostałe dane są wprowadzane dobrowolnie). Nie musisz się jednak martwić, jakiekolwiek dane wprowadzone przez Ciebie do bazy cro.pl nie będą bez Twojej zgody przekazane innym podmiotom (poza sytuacjami, które są wymagane przez prawo) i służą jedynie do korzystania z serwisu cro.pl. Nie odsprzedamy więc Twojego e-maila ani innej zapisanej w profilu danej żadnemu zewnętrznemu podmiotowi. Szczegółowe informacje znajdziesz w polityce prywatności oraz Regulaminie.

akceptuję, przejdź do serwisu
ustawienia cookies