Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Śladem spomeników (SRB, NMK, HUN)

Wycieczki objazdowe to świetny sposób na zwiedzenie kilku miejsc w jednym terminie. Można podróżować przez kilka krajów lub zobaczyć kilka miast w jednym państwie. Dla wielu osób wycieczki objazdowe są najlepszym sposobem na poznawanie świata. Zdecydowanie warto z nich korzystać.
AdamSz
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1372
Dołączył(a): 22.05.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) AdamSz » 09.09.2024 19:52

Pudelek napisał(a):Obecne granice pokrywają się z granicami w czasach Jugosławii (oczywiście tymi z 1991 roku, bo wcześniej się one zmieniały, dochodziło do wymian pomiędzy republikami). No i dość często nie pokrywały się z terytoriami etnicznymi, większość miejscowości na południowy-wschód od Osijeka była głównie serbska (ale taki Vukovar mieszany).

Jedyna różnica to kwestia granicy na Dunaju. Serbowie nie oddali dwóch wysp, które de iure należały i należą do Chorwacji, w kilku innych miejscach nie została ona oficjalnie uregulowana. Bo Chorwaci uznają granicę z Jugosławii, a Serbowie, że granica biegnie według głównego koryta (które w przeszłości wyglądało inaczej).


O te zmieniające się wyspy na rzekach to już się niejedni bili... Pamiętam, jak się ruscy bili z Chińczykami na Ussuri. Normalna wojna była ...cicho sza wtedy i konsternacja w przekazie, bo to niby towarzysze byli. A normalnie, tłukli się na poważnie i w pełnym wymiarze //

/////
mchrob
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1981
Dołączył(a): 06.10.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) mchrob » 10.09.2024 07:00

Pudelek napisał(a):Obecne granice pokrywają się z granicami w czasach Jugosławii (oczywiście tymi z 1991 roku, bo wcześniej się one zmieniały, dochodziło do wymian pomiędzy republikami). No i dość często nie pokrywały się z terytoriami etnicznymi, większość miejscowości na południowy-wschód od Osijeka była głównie serbska (ale taki Vukovar mieszany).


Wytyczanie granic na tych terenach wg terytoriów etnicznych jest nie do zrealizowania. Powstało by morze wysp enklaw i eksklaw. Już chyba lepiej trzymać się raz wyznaczonych granic. Każda próba ich korekty to podpalanie lontu.
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2021
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 10.09.2024 10:03

To prawda, praktycznie nigdy nie da się wytyczyć granic, które w pełni odpowiadałyby etnicznym. Natomiast czasem można je wytyczyć lepiej - zostawianie całych terenów obcych etnicznie w sąsiednim państwie tylko dlatego, że kiedyś wewnętrzny podział administracyjny był taki, a nie inny (bo przecież to nie są stare historyczne granice, tylko wariacja z czasów Tity), to właśnie prosta droga do potencjalnej wojny. To tak jakby nagle Polska się rozpadła i wytyczyć granice według województw i np. utworzyć Śląsk w formie woj. śląskiego z Sosnowcem i Żywcem ;) Zawsze byłem zdania, że w państwach demokratycznych ludność powinna mieć prawo do demokratycznego decydowania o przynależności państwowej w plebiscycie i dla mnie to jest ważniejsze, niż prawo państwa do utrzymywania granic. Właściwie prawie wszystkie wojny po 1945 roku to próba zmian granic, które wytyczył ktoś na papierze, bez liczenia się ze zdaniem miejscowej ludności.

Swoją drogą są granice państw z enklawami i esklawami i jakoś to funkcjonuje...
mchrob
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1981
Dołączył(a): 06.10.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) mchrob » 10.09.2024 12:51

Masz rację, że przeniesienie "titowskich" granic na granice państwowe było przyczyną wojny. Ale wojna już była i kraje "dały sobie w niej po twarzy". Ale czasy wojny minęły, pokolenie urosło nowe i powoli o niej zapominają, siniaki się goją. I teraz gdybanie czemu są tak, a nie inaczej ustalone granice do niczego dobrego nie prowadzi.
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2021
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 10.09.2024 13:16

W Bośni nie zapominają. W Serbii także jest to mocno żywe, cały kraj wysmarowany jest Kosowem, Mladicem czy innymi nawiązaniami do wojny. A czy np. Serbowie w Chorwacji zapomnieli? Nie wiem. Na pewno młodsze pokolenie podchodzi do tego inaczej, zwłaszcza jak ma paszporty unijne, ale aż takim optymistą nie jestem, aby wierzyć, że już na pewno nic takiego na takich terenach się nie powtórzy...
mchrob
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1981
Dołączył(a): 06.10.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) mchrob » 10.09.2024 13:37

O gojeniu siniaków nie myślałem w aspekcie Kosova. Tutaj są świeższe rany, rozdrapywane co po chwila różnymi incydentami.

Ale serbsko-chorwacko-bośniackie żale myślę że trochę przycichły. Co nie znaczy że za chwilę komuś nie będzie na rękę ich rozkręcić (tutaj nie jestem optymistą - Serbowie w Bośni co jakiś czas coś wymyślają). Może jak udało by się ich wciągnąć wszystkich do Uni i Schengen to by coś poprawiło jeszcze.
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2021
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 10.09.2024 14:27

Serbia oficjalnie jest kandydatem do EU, ale przy takiej polityce jak prowadzi, to nie ma na to szans. Bośnia też od niedawna, lecz tam politycy serbscy prezentują postawę podobną do niektórych polskich: "Może być biednie, byle godnie". Czyli po staremu, swój własny grajdołek ze swoimi fobiami, nikt obcy nie będzie nam się wtrącał.
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2021
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 14.09.2024 13:27

Sombor (Сомбор, Zombor) to największe miasto północno-zachodniej Wojwodiny. Największe nie znaczy bardzo wielkie, liczy sobie nieco ponad czterdzieści tysięcy mieszkańców. Założone zostało w XIV wieku przez węgierski ród Czoborów. Pełniło ono rolę twierdzi antytureckiej, ale Osmanowie i tak ją zdobyli w 1541. Dotychczasowa ludność madziarska albo uciekła albo została wypędzona. W ich miejsce zaczęli przybywać Słowianie. Rządy tureckie trwały półtora wieku, po ich pogonieniu nadeszła pora Habsburgów. Sombor stał się wolnym miastem królewskim, a następnie stolicą komitatu Bács-Bodrog. Miasto się rozwijało, powstawały okazałe, reprezentacyjne budynki. Na początku ubiegłego stulecia Zombor był wielokulturowy: najliczniejszą grupę stanowili Serbowie, niewiele mniej mieszkało Węgrów, następnie Chorwaci i Niemcy. Upadek Austro-Węgier przyniósł też koniec złotej ery miasta: z pozycji ważnego ośrodka Sombor spadł do roli serbskiej miejscowości peryferyjnej i przygranicznej, oddalonej od głównych traktów komunikacyjnych, bez znaczącego przemysłu. Urzędnicy wkrótce się wyprowadzili do Nowego Sadu, możliwości zarobkowe mieszkańców radykalnie spadły.
To tak pokrótce historia miasta. Do Somboru zajrzałem po kilkunastu latach od pierwszej wizyty. Z poprzedniej zapamiętałem całkiem ładne, pełne zieleni miasto z dużą ilością starej zabudowy. W Somborze widać, że to jeszcze nie właściwe Bałkany, architektura i układ przestrzenny jest znacznie bardziej uporządkowany, można napisać, że europejski. Dwa stulecia przynależności pod Wiedeń, a potem Budapeszt, są tu wyraźnie czytelne.
Zdjęcie przedstawia herb Somboru pochodzący z 1749 roku.
Obrazek

Sombor powitał nas... smakołykami ;). Dostaliśmy na przywitanie od właściciela noclegu. Sympatyczny facet, po imieniu mniemam, że Węgier, ale mówił do nas po serbsku. Jeśli chodzi o warunki też trudno narzekać: dwa pokoje z łazienką, klimatyzacją, parkowanie zaraz pod oknem, wewnętrzny ogródek z "groźnym" psem, a do ścisłego centrum dziesięć minut spaceru. I to wszystko za mniej niż sto złotych. Ta część Europy nadal pozwala przespać się tanio w godziwych warunkach.
Obrazek

Przyjechaliśmy - jak na nas - dość wcześnie, ale gdy ruszyliśmy w miasto na zegarku była już osiemnasta. Do zachodu daleko, jednak cień powoli zaczyna się kłaść na coraz większych obszarach. Chodnik w kierunku centrum to początkowo przyjemna alejka wśród drzew gubiących tysiące malutkich listków. Niektóre z nich nadal jeżdżą w moich samochodzie wciśnięte gdzieś między blachę.
Obrazek

Spotkanie z Zastavą 750 jest zawsze miłe.
Obrazek

Domy pamiętające Franciszka Józefa, takie same jak na Węgrzech, w Chorwacji, Siedmiogrodzie, na Słowacji, a także w krainach austriackich. O ile wioski dawnych Wielkich Węgier miały swój charakterystyczny sznyt, o tyle mieszczanie budowali się bardzo podobnie w całym państwie pod berłem Habsburgów. Bliżej jądra Somboru jest więcej nowszej zabudowy, zdającej się tu nie do końca pasować.
Obrazek
Obrazek

Po przekroczeniu wewnętrznej obwodnicy okalającej starówkę trafiamy najpierw na targowisko. Teraz zamknięte, lecz od jutra rana będzie tętniło życiem. Fajne stojaki na rowery.
Obrazek

Spora część centrum to strefy dla pieszych. I nadal sporo tu zieleni, klombów z kwiatami, drzew.
Obrazek
Obrazek

Ulica Kralja Petra I - główny deptak miasta. W przeszłości patronował mu już Lajos Kossuth, król Aleksander i marszałek Tito. To tutaj bije serce Somboru i spotkamy najwięcej przechadzających się mieszkańców. A także turystów, choć tych z zagranicy nie widzieliśmy. Trafiliśmy na grupę Azjatów, ale oni wyglądali na już zasiedziałych
Niedzielny wieczór to pora na przegląd mowy, więc przemykają koło nas dziesiątki odpicowanych pań z sukniami tak eleganckimi, że trzeba je podtrzymywać, aby nie szorowały po ziemi. Lub odwrotnie - tak krótkimi, że wszystko się spod nich wylewa ;).
Obrazek

Czytelnia Serbska (Srpska čitaonica), założona w 1845 roku, a ów budynek na rogu pochodzi z 1882 roku. Z kolei na zielono Pałac Semze (Semzeova palata), trochę młodszy od czytelni, wybudowany przez bogatego węgierskiego kupca.
Obrazek

Nowe elementy architektury, czyli pomniki znanych somborzan w pozycjach niepompatycznych. Jest więc facet z kamerą (sądziłem, że to aparat), czyli Ernest Bošnjak, uznawany za jednego z pionierów jugosłowiańskiej kinematografii. Starszy pan z wąsem i gołębiem paskudzącym do książki to poeta Veljko Petrović.
Obrazek

Wielki różowy ratusz (Gradska kuća) z połowy XIX wieku, na ujęciu od głównej fasady wychodzącej na największy w Somborze plac - Trg Svetog Đorđa. Do tyłu, łączącego się z deptakiem, przylepiły się stoliki knajpek.
Obrazek

Wokoło pełno bezpańskich psów. Mam wrażenie, że więcej, niż podczas poprzednich wizyt w Serbii. Niemal bez wyjątku same duże, natomiast mieszkańcy prawie zawsze przechadzają się z kurduplami i szczurkami. Na szczęście pieski nie wyglądają na zagłodzone, ale czasem skuszą się na żywienie czipsami.
Obrazek

Końcówka ulicy Króla Piotra I przerwana jest szosą, ale za nią wznosi się największy budynek administracyjny. Županija, dawna siedziba komitatu. Wzniesiona na początku 19. stulecia, pod koniec rozbudowana. We wnętrzu znajdziemy m.in. największe w Serbii malowidło wojenne.
Obrazek
Obrazek

Przed budynkiem wiszą cztery flagi. Od lewej: miejska, państwowa, następnie dwie Wojwodiny. Ta z tyłu jest flagą współczesną, wprowadzoną w 2004 roku, ta z przodu to flaga "tradycyjna", ale w praktyce nowsza, bo oficjalnie została ustanowiona dwanaście lat później. Piszę "tradycyjna" w cudzysłowie, bowiem bardzo luźno opiera się na fladze tzw. Serbskiej Wojwodiny, będącej krótko w 1848 roku prowincją autonomiczną państwa Habsburgów. Luźno, gdyż na oryginalnej fladze serbski herb umieszczono na dwugłowym austriackim orle i zwieńczono austriacką cesarską koroną, z kolei w innych wersjach zamiast niej była węgierska Korona Świętego Stefana. Z oczywistych powodów taka wersja byłaby dziś nie do przyjęcia, więc stworzono ahistoryczną hybrydę.
Obrazek

Na ścianach powieszono tablice urzędowe po serbsku, chorwacku (równie dobrze może to być serbski łaciński) i węgiersku. Dziś Serbowie stanowią w mieście około siedemdziesięciu procent mieszkańców, następni są Chorwaci z Bunjewcami (część z nich uważa się za Chorwatów, część nie) i Węgrzy. Przy każdym kolejnym spisie liczba ludności spada, bo kraj się wyludnia, lecz mniejszości kurczą się szybciej, asymilacja stopniowo postępuje, choć... pojawia się więcej przypadków bez określonej deklaracji narodowościowej lub "nieznanej". Albo obywatele nie chcą się afiszować ze swoją mniejszością albo nie czują się częścią żadnego konkretnego narodu.
Przy nazwach ulic panuje totalny chaos: są tablice z podwójną nazwą (serbską i węgierską), są tylko z serbską, ale raz w alfabecie łacińskim a raz w cyrylicy. Żadnej konsekwencji.

W porównaniu z poprzednią wizytą park wokół siedziby komitatu jeszcze bardziej się zazielenił, drzewa urosły. Wiele osób siedzi w cieniu na ławeczkach, dzieciaki szaleją na rowerach.
Obrazek

Wśród drzew umieszczono pomniki. Są standardowe popiersia jakiś ważnych person. Jest też pomnik poległych w latach 90. ubiegłego stulecia. Pod postacią chudej kobiety umieszczono herb Jugosławii z czasów pokomunistycznych.
Obrazek

O co chodzi przy innych pomnikach ciężko stwierdzić, bo wyglądają jak wystawka złomu, którego nikt nie zabrał.
Obrazek

Centrum Somboru to również świątynie. Zaraz obok županiji stoi wielki katolicki kościół z dwiema wieżami pod wezwaniem św. Stefana (crkva Svetog Stefana Kralja), ukończony w 1904 roku. Mam podejrzenie graniczące z pewnością, że rozmiary oraz położenie tuż przy najważniejszym budynku nie były przypadkowe. Z drugiej strony w momencie budowy katolicy w mieście byli pierwszą grupą wyznaniową, więc sojusz ołtarza z tronem w ogóle nie dziwi.
Obrazek

Na krzyżu obok kościoła stare napisy są po niemiecku, natomiast na nowej tablicy sąsiadującego z nim klasztoru karmelitów również po chorwacku i węgiersku. W środku akurat trwa chorwacka msza, wiernych niewielu, a wnętrza są zaniedbane.
Obrazek

Inny katolicki kościół - św. Trójcy (crkva Presvetog Trójstva) - pochodzi z XVIII wieku i początkowo należał do franciszkanów. O tej porze jest zamknięty, spróbuję zajrzeć do niego rano.
Obrazek

Główną świątynią prawosławną jest położona przy deptaki cerkiew św. Jerzego (crkva Svetog Georgija), zwana też Wielką Prawosławną. To ten sam okres powstania co kościół św. Trójcy. I tu również trwa liturgia, więc ograniczam się do jednego zdjęcia ukazującego pobożne stroje wiernych.
Obrazek

Skromny kościół ewangelicki z 1901 roku, używany okazjonalnie. Na ścianie zachowała się węgierska tabliczka - czyżby reper?
Obrazek
Obrazek

Zaczynamy rozglądać się za jakimś lokalem na kolację. Na deptaku dominują kawiarnie i puby, a wypadałoby na dobry początek zjeść coś serbskiego. Kręcimy się zatem po mniej reprezentacyjnych zaułkach.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

W końcu znajdujemy restaurację. Już po złożeniu zamówienia zorientowałem się, że daliśmy ciała: kawałek dalej były bary, w którym zjedlibyśmy o połowę taniej! No ale trudno, porcje były duże i wyglądały bardzo smacznie, choć uczciwie napiszę, że jadłem lepsze. Jak na początek wyjazdu to oczywiście ćevapčići w wersji tradycyjnej oraz z kajmakiem, czyli serem przypominającym śmietanę. Do tego sałatka szopska i serbska, ta druga z tak pikantnymi paprykami, że płakałem jak bóbr :P.
Obrazek

Ostatnie zdjęcie koszuli, która towarzyszyła mi w wyjazdach przez piętnaście lat, lecz w końcu czas ją pokonał :(.

Wracamy na nocleg jeszcze przed zapadnięciem kompletniej ciemności, więc po drodze zahaczamy o niewielką knajpkę. A tam na Teresę rzuca się... jamnik inwalida! Ma niesprawne tylne nogi, więc poruszał się na wózku, lecz i tak próbował atakować. Strasznie agresywny, zrobił z właścicielem kółko podczas spaceru i w czasie powrotu także na kogoś napadł.
Obrazek

Ponieważ nie chciało mi się jeszcze kłaść spać, to poszedłem sobie samotnie połazić po okolicy. Dosłownie rzut beretem od noclegu trafiłem na spelunkę, taką prawdziwą: w środku same ogorzałe chłopy i aż gęsto od dymu papierosowego. W wielu serbskich lokalach można palić; o ile smród jeszcze bym zniósł, o tyle moje oczy nie dają rady siedzieć w oparach, więc lokuję się przy otwartych drzwiach. U starszego barmana zamawiam piwo Nektar z Banja Luki... Reszta towarzystwa dzielnie łoi kolejne kielichy rakiji i zapije je wodą. Na stole obok dwóch wielkoludów walczy z wielkim zestawem jadła z grilla. Pomaga im kot, który zdaje się być spelunkową maskotką. Najedzony siada w wejściu i uważnie patrzy w ciemność.
Obrazek

Jeszcze z kronikarskiego obowiązku: piwo w restauracji kosztowało 230-250 dinarów (8,50-9 złotych), a w knajpce i spelunce 130-140 dinarów (4,80-5 złotych).
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2021
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 19.09.2024 10:50

Poniedziałek wstaje słoneczny, zapowiada się upalny dzień. Zbieram się około ósmej, żeby skoczyć do centrum. Okolica wydaje się odsypiać weekend.
Obrazek

Muszę wymienić walutę. Rozpoczęcie wyjazdu w niedzielę sprawiło, że zdobycie dinarów stało się pewnym problemem. A od czego karta? No cóż, Serbia to nie Śląsk ani Polska, kartą nie zapłacimy w wielu miejscach, a już na pewno nie na noclegu. Teoretycznie powinni przyjmować euro, lecz nie mają takiego obowiązku (przyjęli). Można wybrać pieniądze z bankomatu, lecz im bardziej promuje się płatności bezgotówkowe, tym większe prowizje się pobiera. Ostatecznie kupiłem trochę dinarów w Katowicach, w sam raz na pierwszy dzień. W centrum Somboru działa kilka kantorów, więc teraz wymienię znacznie więcej i powinno starczyć na kolejne dni.

Na zdjęciu ciut zaniedbane okolice kościoła ewangelickiego. Przy ulicy znajduje się pomnik poświęcony somborskim Żydom - zostali oni w marcu 1944 roku wywiezieni przez Niemców do Auschwitz, gdzie prawie wszyscy zginęli (przeżyła garstka, w tym rabin).
Obrazek

Na końcu ulicy cerkiew św. Jana (crkva svetog Jovana), tzw. Mała Cerkiew Prawosławna, z końca XVIII wieku. Wybudowana w miejscu starszej świątyni, którą Turcy cerkiew zamienili na meczet, a potem z powrotem odmieniono ją w obiekt chrześcijański. Niestety, zamknięta.
Obrazek

Idę zajrzeć do kościoła św. Trójcy. Tym razem jest otwarte, choć wnętrza nie robią większego wrażenia. Ciekawa jest figura Jezusa zdjętego z krzyża, przy której zamocowano tabliczki dziękczynne w trzech językach.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Ponad stuletni zegar słoneczny na bocznej ścianie kościoła przypominający, że każda chwila może być tą ostatnią.
Obrazek

Na ulicach pojawia się coraz więcej ludzi, również kawiarnie nie mogą narzekać na brak klientów: mała czarna to wręcz obowiązek.
Obrazek
Obrazek

W Wielkiej Cerkwi Prawosławnej dzisiaj pusto. Mogę w spokoju przyjrzeć się pięknemu ikonostasowi zwierającemu podobno aż siedemdziesiąt siedem ikon.
Obrazek
Obrazek

Dla tego osobnika nic nie mam, ale raczej nie cierpiał na wielki głód.
Obrazek

Wymieniam walutę i zaczynam powrót. Przy okazji zachodzę na targowisko kupić trochę owoców na śniadanie, podziwiam też Hotel International w stylu dojrzałego kiczu późnojugosłowiańskiego.
Obrazek
Obrazek

Pomnik Poległych na jednym ze skwerów. Na trzech stronach są napisy w trzech językach: po serbsku, niemiecku i węgiersku.
Obrazek

Na zakończenie wizyty w Somborze zajeżdżamy jeszcze na jeden z cmentarzy. Miasto ma ich kilka, w tym duży katolicki i duży prawosławny. Wybieramy ten drugi (Veliko pravoslavno groblje), ponieważ posiada też kwatery żołnierskie.
Nekropolia położona jest na uboczu, w jej pobliżu nieużywane tory biegną gdzieś na południe.
Obrazek
Obrazek

Za dzwonnicą znajduje się kolejny Pomnik Poległych, tym razem ku czci jugosłowiańskich partyzantów.
Obrazek

Partyzanci Broz Tity zajmują spory sektor. Nie wszyscy zginęli w czasie wojny, pochowano tu również ich towarzyszy zmarłych kilka lat po niej, a nawet i później.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Na cmentarzu znajduje się także "monastyr" św. Stefana (Manastir Svetog Stefana). Znów piszę w cudzysłowie, gdyż monastyr to w końcu klasztor, a tu mamy pojedynczą, zamkniętą cerkiew z lat 30. ubiegłego wieku. W jej sąsiedztwie także leżą partyzanci, a z żywych osób spotykamy kilkoro młodych ludzi biesiadujących w cieniu i prowadzących ożywioną dyskusję w serbsko-madziarskiej mieszance.
Obrazek

Oddzielną kwaterę posiadają czerwonoarmiści padli m.in. w bitwie batińskiej, na miejscu której byliśmy dzień wcześniej. Różowy pomnik strzela dumnie w niebo z sierpem i młotem, ale patrząc na rzędy betonowych stel stwierdzam, że nie ma lepszej ilustracji do hasła o tym, że wojna mieli człowieka i zmienia go w odhumanizowany klocek.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Pomnik Poległych z Wielkiej Wojny. Serbowie z Somboru walcząc w mundurach armii austro-węgierskiej strzelali do swoich rodaków w mundurach armii serbskiej. Nie oni jedni w tamtym stuleciu.
Obrazek

W części cywilnej wznosi się cerkiew cmentarna z otwartymi drzwiami. Ekipa facetów szykuje się do kopania grobu, a przynajmniej tak mniemam, bo są też ślady, jakby niedawno kopali na środku ścieżki. Wodociągu chyba nie kładą?
Obrazek

Kręcimy się pomiędzy grobami. Niemal wszystkie są w cyrylicy, na większości umieszczono zdjęcia. Krzyże mieszają się z gwiazdami, nawet na jednym pomniku. I znowu ściana tylna grobu stała się przednią. To co oni kładą na płytach, skoro znicze też się ustawia od tyłu? I ciekawe, czy zmarli chowani są nogami do pomnika czy odwrotnie?
Obrazek
Obrazek

Drewniane krzyże używane podczas pogrzebów zostawia się na cmentarzu. Na jak długo? Ileś lat czy do rozpadu? Najstarsze spotkane egzemplarze miały dziesięć roków...
Obrazek

I tym cmentarnym akcentem zakończyliśmy wizytę w Somborze. Tak jak wspominałem na początku: to naprawdę ładne dla oka miasto z dużą ilością zieleni i zabytków. Warte odwiedzin.
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2021
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 24.09.2024 17:17

Jadąc przez Wojwodinę zawsze żałuję, że mam za mało czasu, aby zatrzymywać się we wszystkich interesujących mnie miejscach. Tym razem będę przecinał tę krainę po skosie z północnego zachodu na południowy wschód, nie pędzę nigdzie dalej ani nie ograniczają mnie godziny otwarcia przejść granicznych, więc liczę, że zobaczę wszystko to, co sobie zaplanowałem.

Pierwszą miejscowością po opuszczeniu Somboru jest Kljajićevo (Кљајићево, węg. Kerény, niem. Kernei). Przy wjeździe wita nas mural z podobizną Ratko Mladića. Dla niewtajemniczonych: Mladić był dowódcą wojsk bośniackich Serbów i odsiaduje w Hadze wyrok dożywocia za zbrodnie wojenne. W latach aktywności wojennej zawsze był pucułowaty, ale tutaj wygląda jakby miał pęknąć od środka.
Obrazek

Mural wymalowano na płocie przy nieczynnej linii kolejowej z Somboru do Vrbasu, biegnącej mniej więcej wzdłuż mojej drogi. Prawdopodobnie wykonali go kibice Crveny Zvezdy Belgrad.
Obrazek

Historia Kljajićeva jest w dużym stopniu odbiciem historii całej Wojwodiny i w ogóle południowych terenów dawnego Królestwa Węgier. Mieszkający tu w średniowieczu Madziarzy uciekli przez Turkami, zastąpili ich Serbowie. Po przegonieniu Osmanów Habsburgowie zaczęli osadzać kolonistów niemieckich (Szwabów Naddunajskich), którzy stali się większością wśród ludności. W czasie II wojny światowej wielu Niemców służyło w jednostkach SS i antypartyzanckich. W 1944 roku połowa mieszkańców uciekła przed nacierającymi komunistami, wielu z tych co zostało osadzono w utworzonym tu obozie. Kilkuset przykazano do Związku Radzieckiego, pozostali albo zmarli w niewoli, albo z niej uciekli, albo zostali wypędzeni do Niemiec. Wioska została zasiedlona Serbami z Chorwacji i zmieniła swą serbską nazwę z Krnjaja/Крњаја na obecną, która pochodzi od nazwiska Miloša Kljajića, komunistycznego partyzanta. Obecnie jest to miejscowość niemal całkowicie serbska etnicznie - ponad dziewięćdziesiąt procent.
Obrazek

Mimo monoetniczności w Kljajićevie do niedawna stał tylko kościół katolicki. Przy głównej ulicy zauważyliśmy jednak nową świątynię, prawosławną jak mniemam.
Obrazek

Kolejna wioska to Sivac (Сивац, Szivác). Jej dzieje są podobnie do poprzedniej, tyle, że Szwabów zamieniono na licznych Czarnogórców, którzy stanowią współcześnie około jednej trzeciej mieszkańców. Tutaj, podobnie jak w wielu wojwodińskich miejscowościach, kościołów jest kilka. Prawosławni posiadają okazałą cerkiew św. Mikołaja
Obrazek

Oprócz niej trafimy również na mocno zaniedbany kościół ewangelicki i nieco mniej zaniedbany kościół katolicki. Na placu przed tym drugim wzniesiono pomnik Ferenca Planka, miejscowego proboszcza, który został zamordowany w 1944 przez partyzantów. Była to jedna z ponad czterdziestu tysięcy madziarskich ofiar zabitych przez komunistów w tej części Wojwodiny.
Obrazek

Na ścianie bloku powieszono plakat z podobizną innej ofiary... Ireneusz, poprzedni patriarcha Serbii, swojego czasu wielki obrońca Ratko Mladića. Jak wielu hierarchów różnych religii nie wierzył w pandemię koronawirusa. Gdy w 2020 roku zmarł na COVID Amfilochiusz, metropolita Czarnogóry, wyprawił mu tradycyjny masowy pogrzeb z otwartą trumną. Po trzech dniach sam wylądował w szpitalu i też zmarł na COVID... Czyli jednak ofiara.
Obrazek

Cervenka (Црвенка, Cservenka, niem. Rotweil) zwracam uwagę na drugą nazwę w cyrylicy. Po jakiemu to? Główne nacje to Serbowie i Czarnogórcy, jest też kilka procent Węgrów. Może po rusińsku? Ale ich mieszka w mieście garstka.
Obrazek

Na bocznych ulicach szukam cmentarza żydowskiego i go znajduję. Niewielka nekropolia została odnowiona w 2016 roku za niemieckie pieniądze, ale teraz była całkowicie zarośnięta, a bramę zastałem zamkniętą na klucz! Przez płot udało mi się dojrzeć pojedyncze macewy zasłonięte roślinnością.
Obrazek
Obrazek

Stojące w pobliżu domy i tradycyjne w formie obiekty gospodarcze do suszenia wszelakiego.
Obrazek

W innym miejscu Cervenki fotografuję duży most nad Wielkim Kanałem Baczki. Most to kolejna pamiątka po jednej z rozebranych linii kolejowych, dziś służy miejscowym do skoków do wody. W ogóle miejsce ciekawe, krzyki na całą okolicę, a w powietrzu unosi się jakby zapach siarki, człowiek ma wrażenie, że zaraz coś wybuchnie albo się zapali.
Obrazek

Sąsiednia Kula (Кула, węg. Kúla, niem. Wolfsburg) liczy ponad dwadzieścia tysięcy mieszkańców i jest siedzibą gminy. I znów na jej rogatkach jest ślad po dawnej linii kolei, która kiedyś obficie przecinała Wojwodinę, a obecnie prawie w całości przestała istnieć.
Obrazek

W ostatnim okresie monarchii Habsburgów w Kuli najwięcej mieszkało Węgrów, nieco mniej Serbów i Niemców, a także Rusini. Węgrzy stracili pierwsze miejsce w latach 50. i spadli na trzeci poziom podium, teraz ponad połowę ludności stanowią Serbowie, a drudzy są Rusini. Napisy urzędowe sporządzane są w językach tych trzech nacji.
Obrazek
Obrazek

Minęło południe, dzień zrobił się upalny, znacznie cieplejszy niż wczoraj. Temperatura zaczyna dobijać do trzydziestu pięciu stopni. Choć to o wiele mniej niż przed rokiem, to szukam jakiegoś miejsca w cieniu. Ciężka sprawa, w centrum wszystko pozajmowane, wreszcie udaje mi się stanąć pod jednym rachitycznym drzewkiem niedaleko zakładów przemysłowych.
Obrazek

Ulica z kilkoma pustymi knajpkami zaprowadzi nas do Wielkiego Kanału Baczki. Na drugi brzeg przejdziemy zwodzonym mostem, jednym z kilku takich w Kuli, choć nie wiem, czy one jeszcze działają, bo transport rzeczny na kanale praktycznie ustał.
Obrazek
Obrazek

Przy moście cuchnie padliną oraz gnijącymi roślinami, ale widok jest dość przyjemny, więc urządzamy spacer do następnego mostu.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Wschodni brzeg kanału jest bardziej zagęszczony: oprócz zabudowy mieszkalnej widać mniej lub bardziej opuszczone lokale, wieżę cerkwi oraz stadion miejscowego klubu Hajduk Kula. Stadion nie jest wcale taki mały, mieści prawie sześć tysięcy kibiców.
Obrazek
Obrazek

Najwyraźniej kanał zarasta tak mocno, że trzeba go trochę przefiltrować. Na wodę rusza specjalna maszyna do zbierania zielska i czyści przestrzeń przed drugim mostem, po którym wracamy w stronę centrum.
Obrazek
Obrazek

Zaglądamy do cerkwi św. Marka. Klasycystyczna z połowy XIX wieku, wnętrza ma skromne, podobnie ikonostas nie przytłacza całej reszty. Z głośników sączy się religijna muzyka.
Obrazek

Kawałek dalej stoi starszy o wiek kościół katolicki. Obie świątynie leżą przy ulicy Leninovej. Klepsydry przy drzwiach sporządzono głównie po węgiersku, są też po serbsku/chorwacku, ale w alfabecie łacińskim. Ciekawe kto ze Słowian tam uczęszcza? Chyba jednak przede wszystkim Chorwaci, mieszka ich w mieście kilkuset.
Obrazek

Idąc dalej ulicą Leninovą trafiamy na bar. Upał taki, że człowiek by się czegoś zimnego napił, ale Heinekena?? I jeszcze się chwalą taką ceną??
Obrazek

W zacienionym parku pierwszy dzisiejszego dnia spomenik. Wygrażający ręką facet stanął w Kuli w 1951 roku.
Obrazek

Podobnej wielkości jak Kula jest oddalony o dziesięć minut jazdy Vrbas (Врбас, węg. Verbász, niem. Werbass, rus. i ukr. Вербас). Po śmierci Tity aż do 1992 roku oficjalnie zwał się Titov Vrbas. I tu historia miejscowości znowu się powtarza: Madziary, Słowianie (lub odwrotnie), Turcy, znowu Madziarzy, Niemcy (przeważnie ewangelicy), wojna, Wehrmacht, SS, ucieczka, partyzanci, obozy, wywózki, socjalistyczny raj. Dziś Serbowie lekko przekraczają połowę ludności, ściga ich międzynarodówka z kilkunastu nacji (głównie Czarnogórcy, Rusini i Węgrzy). Parkuję z widokiem na zakład produkcji margaryny.
Obrazek

Przy głównym placu stoją tuż obok siebie dwa kościoły - ewangelicki i kalwiński (nie posiada na wieży krzyża, a gwiazdę). Ten pierwszy jest wyremontowany, drugi wygląda na opuszczony, podobnie jak otaczające go budynki.
Obrazek
Obrazek

W parku skromny spomenik. Bez żadnej postaci, tylko klasyczna czerwona gwiazda. Na sąsiednich ławeczkach siedzi lekko zamroczone towarzystwo i wydaje się być pochłonięte wielką zadumą prócz jednego faceta, który kręci się tam i z powrotem i drze się na siebie.
Obrazek

Oprócz świątyń centralny plac miasta musi pomieścić kilka reprezentacyjnych obiektów świeckich. Jest więc urząd gminy w stylu późnojugosłowiańskiego brutalizmu...
Obrazek

...a także Ruski kutak. "Kącik rosyjski", czyli Dom Przyjaźni Serbsko-Rosyjskiej. Powiewa też flaga Czarnogóry, bo w końcu według Serbów Czarnogórcy to Serbowie.
Obrazek

Pod siedzibą partii rządzącej oblepionej plakatami prezydenta z mocno nieaktualną liczbą kilogramów walają się cegły, a dostępu broni taśma. Był jakiś protest, czy dach zaczął się sypać?
Obrazek

Wyjeżdżając z Vrbasu uwieczniam jeszcze jeden przykład współczesnego eklektyzmu.
Obrazek
dids76
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8059
Dołączył(a): 20.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) dids76 » 25.09.2024 13:17

Bardzo fajnie się czyta. :proszedzieki:
Jako że mieszkam tam gdzie mieszkam i należę do nacji która nie istnieje 8) interesują mnie tereny gdzie przez lata zamieszkiwali ludzie różnych narodowości.
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2021
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 29.09.2024 17:02

Dlatego właśnie tak lubię Wojwodinę, bo pokazuje, że różne nacje są w stanie żyć ze sobą razem, choć na pewno często nie jest lekko...
mchrob
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1981
Dołączył(a): 06.10.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) mchrob » 29.09.2024 21:26

Mieszkańcy "pogranic" są wychowani w otoczeniu wielokulturowości. Jeśli sąsiedzi są ze sobą blisko i znają się osobiście to rzadko dojdzie między nimi do konfliktów. Takie konflikty wywołują osoby z zewnątrz.
Sam też mieszkam w miejscu od wieków na "pogranicy". Zawsze potrafiliśmy się porozumieć.

A z inne beczki. Ciekawi mnie jak to jest z używaniem przez Serbów cyrylicy? Czy w Wojewodinie częściej używa się alfabetu łacińskiego czy cyrylicy i jak to jest w innych rejonach Serbii?
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2021
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 30.09.2024 15:51

Formalnie jedynym obowiązującym alfabetem w Serbii jest cyrylica, jeśli mowa o języku serbskim. W niej muszą być wszelkie urzędowe dokumenty i napisy. Łaciński jest tolerowany jako pomocniczy. W praktyce bywa z tym różnie, bo zdarzają się nawet znaki drogowe (ale starego typu) tylko w łacińskim. W miejscowościach mniejszościowych Wojwodiny łaciński jest wyraźnie bardziej obecny niż w innych rejonach Serbii. W Somborze np. nazwy ulic były albo tylko w cyrylicy albo tylko po łacinie albo tak i tak razem :mg: Albo np. na tablicach z opisami budynków bywa, że serbski jest jedynie po łacinie, bo chyba wszyscy Serbowie i tak znają ten alfabet.

Słowem: jest typowo bałkański bajzel, lecz generalnie im większe miasto tym więcej łacińskiego... Z drugiej strony nawet na zadupiach nazwy sklepów czy lokali niemal zawsze są w wersji łacińskiej, najwyraźniej to alfabet biznesu ;)
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2021
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 03.10.2024 11:03

Za miastem wskakuję na autostradę. Od razu duży ruch, głównie "Niemcy", wszyscy pędzą na południe z bagażnikami wypełnionymi jedzeniem i prezentami. Zaczynają się wyścigi, biorą w nich udział również ciężarówki. Jakiś sportowy wóz zbyt wolno wyjeżdżał z parkingu, więc został zwyzywany trąbieniem przez tirowca. Potem sportowiec zawzięcie go gonił, aby się zrewanżować. Co jakiś czas z boku stoi samochód z zagotowanym silnikiem, spotkaliśmy też jedno odgrodzone auto z potężnym wyciekiem różnych płynów.
Obrazek

Za Nowym Sadem po raz trzeci na tym wyjeździe przekraczamy Dunaj. Nadal nie wjechaliśmy na Bałkany, one zaczynają się tutaj na Sawie. Po godzinie osiągamy przedmieścia Belgradu (Београд). W ten sposób opuściliśmy Baczkę i Wojwodinę jako prowincję, ale patrząc na nią jako historyczną krainę należącą niegdyś do Habsburgów, to cały czas w niej jesteśmy. A w stolicy nie byliśmy od dawna. Przetniemy jej północne dzielnice, żeby po raz czwarty przeskoczyć Dunaj. Główna droga od lotniska udekorowana jest flagami serbskimi, a także unijnymi i niemieckimi. Pokłosie niedawnej wizyty kanclerza Scholza, który przyleciał do Belgradu podlizywać się prezydentowi Serbii, Alaksandrowi Vučićowi. Na co dzień Vučić jest zły, bo kumpluje się z Putinem, ale podczas robienia interesów można o tym zapomnieć.
Obrazek

Stołeczność wyzwala u niektórych kierowców dodatkową agresję. Jak nie miną mnie z lewej, to z prawej, po awaryjnym. W pewnym momencie sunie na nim kawalkada kilku potężnych aut. Wszystkie czarne, ten sam model. Jacyś ministrowie śpieszą się do swoich obowiązków?
Niektóre banery przy autostradzie są wielce interesujące. Na przykład herby i flagi Serbii oraz Republiki Serbskiej z Bośni wraz z napisem "Nie jesteśmy narodem ludobójczym. Pamiętamy". O co tu chodzi??
Obrazek

To ślad ostatniej kampanii wyborczej Vučića. Nawiązał on do głosowania w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ nad rezolucją dotyczącą ludobójstwa w Srebrenicy. Serbscy politycy twierdzili, że to zamach na ich naród i grupowe oskarżenie o bycie ludobójcami, choć nic takiego w tekście nie padło; chodziło o potępienie negowania ludobójstwa i gloryfikowania zbrodniarzy wojennych, co przecież często ma miejsce w Serbii i w serbskiej części Bośni. Nawet serbska opozycja twierdziła, że te hasła to idiotyzm, gdyż nigdy w historii nie określono żadnego narodu jako ludobójczego, zawsze chodziło o konkretnych ludzi i instytucje, ale czego się nie robi dla ciemnego ludu... Wiele krajów nie wzięło udziału w głosowaniu, przeciwko były takie ostoje demokracji jak Rosja, Białoruś, Nikaragua, Kuba, Korea Północna i oczywiście Węgry, jednak rezolucję przyjęto. Vučić po swojemu ogłosił "moralne zwycięstwo" - skąd my to znamy?

Za Dunajem znów znaleźliśmy się w prowincji Wojwodina, ale tym razem w jej wschodniej części - Banacie. Mijamy Pančevo (Панчево, węg. Pancsova, rum. Panciov), siódme miasto w Serbii pod względem liczby mieszkańców. Na obwodnicy policja bawi się w łapanie kierowców na radarach, a poszczególne samochody rywalizują w konkursie na największy obłok dymu z rury wydechowej.
Obrazek

W Pančevie planowałem zrobić większe zakupy, znaleźliśmy nawet centrum handlowe. Okazało się tak nowoczesne, iż nie posiadało sklepów spożywczych, za to bez ograniczeń można było nabyć ciuchy, telewizory i hulajnogi.
Za Pančevem, pośrodku niczego, znajduje się wioska Bavanište (Баваниште, węg. Homokbálványos). Postanawiam do niej odbić, zwłaszcza, że wszędzie wiszą różne plakaty w serbskich barwach narodowych. Faktycznie miejscowość zamieszkują niemal sami Serbowie, którzy podkreślają swój patriotyzm m.in. odpowiednim malowaniem pieca grillowego ;).
Obrazek

Jeśli chodzi o parasole, to musieli się ratować importem z Unii Europejskiej :P.
Obrazek

Bavanište ma status wsi, ale dość dużej, ponad pięciotysięcznej. Być może dlatego uszczęśliwiono je spomenikiem. W tym przypadku forma jest z gatunku "co autor miał na myśli?".
Obrazek

Skoro jesteśmy w tematyce wojennej, to na jednej ze ścian trafiam na tablicę dotyczącą wydarzeń sprzed trzech dekad. Jeden młody chłop zginął jako żołnierz jugosłowiański, więc pewnie poborowy. Drugi pod sam koniec wojny w Bośni jako ochotnik SRS. Nie wiem co to za formacja - może bojówki Serbskiej Partii Radykalnej (Srpska radikalna stranka)? Do takich nie wstępowali grzeczni chłopcy...
Obrazek

Znowu plakaty Vučića. Z każdym zdjęciem coraz pulchniejszy, władza tuczy.
Obrazek

Cerkiew z XVIII wieku ukryta jest za drzewami, więc nie zrobię zdjęcia całej sylwetce, ale próbuję zajrzeć do środka. Nic z tego, zamknięta na głucho. Moim poczynaniom przygląda się podejrzliwie siedzący w pobliżu facet, lecz nic nie mówi.
Obrazek

Sporo budynków ma ponad stuletnią metrykę.
Obrazek

Na skrzyżowaniu widzę drogowskaz w stronę monastyru. Nie planowałem go, ale cóż szkodzi podskoczyć? Okazało się, że to był pierwszy i ostatni znak, potem zaczęła się jazda po omacku ulicami osiedla... Może mnisi nie chcą aby ich odwiedzano? No właśnie...

Manastir Bavanište leży około kilometra od wioski, otoczony drzewami. W obecnej postaci działa od 19. stulecia. Na niedużym parkingu pusto, wokół żywej duszy.
Obrazek

Przy furtce wiszą groźne kartki z zakazem wstępu w nieskromnych ciuchach. Norma. Ale tu zabraniają nawet wejścia w klapkach! A przecież to serbskie obuwie narodowe!
Za murem błyszczy się nieduża cerkiew. Nie zdążyłem przestawić opcji w aparacie, a wyszedł z niej wielki, ponury mnich i obrzucił nas niechętnym spojrzeniem.
- W bermudach nie można tu wejść - wycedził.
- Mogę założyć to - pokazuję chusty wiszące obok drzwi.
- One są dla kobiet. Proszę opuścić teren monastyru.
W pierwszym momencie go nie zrozumiałem. Myślałem, że sugeruje, abym wrócił się do auta i coś ubrał. Zaczynam tłumaczyć, że w taki upał wszystko jest głęboko pochowane.
- Nie, proszę w ogóle wyjść. Verstehen Sie Deutsch? Entschuldigung.
No to wyszliśmy.
Nie pierwszy raz jestem przy prawosławnym klasztorze. Bardzo rzadko się zdarzało, aby ktoś się czepiał ubrania. Ba, wczoraj w Somborze podczas liturgii praktycznie każdy wierny był w stroju niezgodnym z zaleceniami: krótkie spodnie, laćki, odkryte damskie ramiona i kolana... Kilka razy polecono mi coś założyć, więc zakładałem jakąś chustę, spodnie i kieckę. A tu nie, bo nie! Nie ma nic dla mężczyzn, trzeba po prostu spadać i już.
- Nie dziwię się, że nikogo tu nie ma - kręcę głową. - Z nudów zdziczeli i im odbija.
Na szczęście to nie ostatni monastyr na tym wyjeździe, więc kij mu w brodę.
Obrazek

Ostatnią miejscowością w której się zatrzymujemy jest Kovin (Ковин, węg. Kevevára, rum. Cuvin, niem. Temeschkubin). To już te okolice, że coraz bliżej do Rumunii, a pobliski Dunaj płynie nie na południe, lecz na wschód. Przez miasto wielokrotnie przejeżdżałem, ale nigdy nie stawałem. Tym razem zerknę do centrum, a przy okazji zrobi się zakupy.

Kovin jest oficjalnie trójjęzyczny (serbsko-węgiersko-rumuński), choć osiemdziesiąt procent stanowią Serbowie. Sto lat temu dominowali Niemcy, potem Serbowie, Rumunii, a Węgrzy dopiero na czwartej pozycji.
Obrazek
Obrazek

Zaczynam od zajrzenia do niewielkiego parku. Pomnik w kształcie książki udekorowany wysuszonym wieńcem upamiętnia ofiary ostatniej dekady XX wieku: od 1991 do 1999, czyli od początku wojen w Jugosławii do bombardowań NATO. W tle zamknięty kościół katolicki św. Teresy z Avili.
Obrazek

Zabytkowych kościołów posiada Kovin trzy. Oprócz katolickiego są dwa prawosławne: serbski i rumuński. Ten drugi stoi przy pobliskim deptaku, więc udało mi się go częściowo złapać na zdjęciu. Niestety, również był zamknięty; w ramach pocieszenia uwieczniłem bramę, która pochodzić będzie jeszcze z czasów austro-węgierskich.
Obrazek
Obrazek

Nie mogło zabraknąć murali. Jeden z nich przedstawia Željko Obradovića, jednego z najlepszych trenerów koszykówki na świecie. W 1992 roku z Partizanem Belgrad sięgnął po mistrzostwo i Puchar Jugosławii oraz po mistrzostwo Ligi Europejskiej FIBA. Był to pierwszy sezon jego kariery trenerskiej, która trwa do dzisiaj.
Obrazek

Zaglądam pomiędzy bloki na podwórze, a tam kałuże... Ciekawe kiedy ostatni raz u nich padało?
Obrazek

Wyjeżdżamy z Kovina w tym samym kierunku co zawsze, czyli w stronę Beli Crkvi.
Obrazek

Tutejsza część Wojwodiny jest mniej gęsto zaludniona niż północ. Pomiędzy wioskami potrafi być kilka kilometrów kompletnego pustkowia. I właśnie na jednym z nich staję po kilkudziesięciu kilometrach jazdy. Te okolice nazywane są Deliblatską peščarą. Pierwotnie była to pustynia, pozostałość po dnie Morza Panońskiego. W XIX wieku zaczęto ją obsadzać drzewami. Pustynia zmieniła się w półpustynię, największą w Europie, a obecnie ma charakter stepowy z mocnym pofałdowaniem terenu.
Obrazek
Obrazek

Na horyzoncie majaczą kominy elektrowni w Kostolacu, to już za Dunajem, na Bałkanach. Patrząc bardziej w lewo dojrzymy rumuńskie góry.
Obrazek
Obrazek

I na tym przecinanie po skosie Wojwodiny się zakończyło; jeszcze kilkanaście minut i będziemy w Beli Crkvi, gdzie zakotwiczymy na trzy noce.
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Relacje wielokrajowe - wycieczki objazdowe


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
Śladem spomeników (SRB, NMK, HUN) - strona 2
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone