Lednice napisał(a): Poza tym, nie czarujmy się, dopiero w 1995 roku Zachód się wkurzył i poparł ofensywę Chorwatów i Bośniaków.
A potem zmusił Milosevica do zawarcia pokoju.
Wcześniej zachowywał się tak, że sam nie wiedział, co ma robić
W 1995 r. Chorwaci przeprowadzili Oluję i wyzwolili większość swoich ziem, ale postawa państw europejskich i USA wobec niepodległości Chorwacji i sprawy jej granic ewoluowała.
Amerykanie zachowywali powściągliwość przez cały 1991 rok, z jednego powodu - obawiali się, że zmiany graniczne w Jugosławii będą precedensami dla podobnych scenariuszy w ZSRS. A to państwo jeszcze wtedy istniało, nie było wiadomo, w jakim kierunku rozwinie się tam sytuacja (przypomnę - latem 1991 mial miejsce pucz Janajewa) i Amerykanie bali się jak ognia tego, że może tam dojść do reakcji ze strony sił konserwatywnych w Armii Czerwonej i KGB, a w konsekwencji wojny domowej, konfliktów etnicznych na wielką skalę, utraty kontroli nad bronią atomową przez przewidywalnego i racjonalnego Gorbaczowa. Dopiero klęska puczu pozwoliła uznać, że ZSRS (przy okazji - w sprawie wojny w Chorwacji ZSRS był protektorem Serbów) jednak się rozpadnie. W związku z tym Amerykanie mogli spojrzeć na byłą Jugosławię bardziej elastycznie i udzielić poparcia Chorwacji.
Niemcy popierali Chorwację od początku, ponieważ jest to zgodne z ich interesami na Bałkanach (BTW każde państwo ma swoje interesy i w stwierdzeniu, że niepodległość Chorwacji była w niemieckim interesie nie ma nic pejoratywnego. Powinniśmy się od Niemców uczyć tego, jak dbać o swoje). Ale mieli własne problemy wewnętrzne i międzynarodowe, nie mogli uczynić dużo więcej niż dostarczenie Chorwatom broni z arsenałów byłej NRD i wsparcie dyplomatyczne (mało widoczne, ale skuteczne).
Kraje Wspólnoty Europejskiej uznały niepodległość Chorwacji i Słowenii na początku 1992 r., m.in. dzięki pracy wykonanej przez niemieckich dyplomatów.
Teraz takie pytanie: czy Chorwacja, z potencjałem ekonomicznym, demograficznym i militarnym znacznie niższym niż Serbia, z utrudnionym dostępem do portów, ze zniszczeniami wojennymi, setkami tysięcy uchodźców, pozbawiona 1/3 swojego terytorium, była w stanie w ciągu 3 lat (od zakończenia głównych działań wojennych z okresu 1991-92 do operacji Oluja w 1995 r.) samodzielnie stworzyć armię, która w trakcie Oluji odniosła tak błyskotliwe zwycięstwo? Po drodze przeprowadzając każdego roku mniejsze operacje wojskowe, wyzwalające kolejne obszary kraju? Angażując się w trwającą w tym czasie wojnę w Bośni i Hercegowinie?
Dla mniej orientujących się dodam, że pytanie jest retoryczne
Chorwaci są niezadowoleni, kiedy mówię im, że sukces Oluji zawdzięczają nie tylko dzielności swoich żołnierzy i świetnemu dowodzeniu armią przez generała Ante Gotovinę i jego sztab. Chociaż podkreślam - to jest wielkie zwycięstwo Chorwacji. Na West Point Oluję studiuje się jako case study doskonale zaplanowanej i przeprowadzonej operacji wojskowej, to był kawał naprawdę dobrej roboty.
Nie chcą słuchać - że bez amerykańskiego uzbrojenia i szkolenia armii przez amerykańskich instruktorów, bez amerykańskich danych wywiadowczych (np. zdjęcia satelitarne serbskich pozycji, informacje z nasłuchu elektronicznego), wreszcie bez działań dyplomatycznych, w których Amerykanie genialnie wyizolowali Serbię na arenie międzynarodowej, pozbawiając ją oparcia w Rosji, a następnie pozbawili serbskich separatystów w Chorwacji poparcia Serbii - Oluja w najlepszym razie byłaby zwycięstwem po ciężkiej walce i z wielkimi stratami, a w najgorszym stałaby się klęską Chorwacji. Ale takie są fakty.