Stojąc tyłem do plaży zobaczyliśmy taki hotel widmo. Szkoda, że tak tutaj straszy, bo miejsce jest piękne.
Tutaj też zobaczyliśmy (chyba jedyny na wyspie) pojemnik do segregacji odpadów.
Na słupie obok pojemnika na segregację wisiała reklama pobliskiego klubu dla mężczyzn.
Stojący obok hotel bardzo mi przypadł do gustu. Nie dość, że stoi w bardzo fajnej lokalizacji (na plażę jest bardzo blisko, codziennie można stąd podziwiać zachody słońca, nawet do miasta Kos można dojść na piechotę) to jeszcze ma "klasę".
Ma tylko jedną wadę - jest niestety drogi.
Widać spory kontrast.
Kawałek dalej na zakręcie drogi jest drugi hotel, z takim samym klimatem, jak ten poprzedni.
Tak wyglądają plaże przy tych hotelach.
Droga zakręca pod kątem prostym, tak jak plaża, znajdująca się tuż za tym zamazanym
wojskowym terenem).
Tą drogą dojdziemy do centrum miasta Kos.
Ci co mają do dyspozycji rowery dojadą tam o wiele szybciej, niż my dojdziemy.
Takimi ścieżkami rowerowi opasadne jest całe miasto Kos z przyległościami.
Kapliczki w Grecji można zobaczyć w przeróżnych miejscach, ale tak usytuowaną zobaczyłam pierwszy raz. Czyżby ktoś spadł z tego tarasu i zginał w tym miejscu?). Kapliczka ma doborowe towarzystwo grilla
Przy tej drodze znajdują się miejscowe biura podróży, oferujące różne wycieczki. Zainteresowalismy się biurem Tigaki Tours, oferującym między innymi wycieczki z polskim pilotem. Nas interesowała wycieczka na wyspę Nisyros, ale taka, gdzie będziemy mogli obejrzeć oprócz wulkanu także wioskę Nikia. Na taką wycieczkę mogliśmy pojechać w piątek za 30 euro od osoby. Wcześniej szukaliśmy takiej wycieczki wśród ofert w porcie, ale takiej łączonej z wioską Nikia nie znaleźliśmy. Tak więc zdecydowaliśmy się ją wykupić w tym biurze.
Zadowoleni poszliśmy dalej, gdzie trafiliśmy na kolejne biuro podróży oferujące wycieczki z polskim przewodnikiem. To biuro nazywa się "Theokritos Travel". Przystanęliśmy czytając informacje o ofertach i wtedy podeszła do nas pani z zapytaniem, czym jesteśmy zainteresowani. Okazało się, że pani jest Polką, od wielu lat mieszkającą na wyspie Kos. Pani Emilia (bo tak ma na imię) bardzo sympatycznie z nami porozmawiała i byliśmy bardzo zasmuceni, że nie możemy u niej wykupić wycieczki, bo zrobiliśmy to kilka minut wcześniej w innym biurze. Ale ona nie miała z tym żadnego problemu, co więcej, dała nam numer swojego polskiego telefonu, mówiąc, że gdybyśmy mieli jakiekolwiek problemy, to możemy się do niej zwrócić.
Podczas pobytu na wyspie Kos odwiedziliśmy Panią Emilię jeszcze raz.