Odkąd przylecieliśmy na wyspę Kos, to zastanawialiśmy się nad wypożyczeniem samochodu. Dwa dni jeździliśmy rowerami w okolicach miasta Kos, ale już na dalsze wyprawy ten środek lokomocji dla nas się nie nadawał.
Zdecydowaliśmy więc, że wypożyczymy autko na jeden dzień. W wypożyczalni, z której wypożyczaliśmy rowery można było również skorzystać z oferty wynajmu samochodów, więc tam się udaliśmy, bo było najbliżej. Cena prawie we wszystkich wypożyczalniach była identyczna, to jest 40 euro za jeden dzień za najmniejsze autko z pełnym ubezpieczeniem.
Ale nie wypożyczyliśmy tego autka sami. Trzy dni wcześniej, podczas parzenia kawy przy śniadaniu, poznałam dwie Polki, które również przebywały w naszym hotelu i tego dnia spotkaliśmy je wychodząc ze śniadania. Bardzo im przypadła do gustu nasza propozycja wspólnej wycieczki. Umówiliśmy się z nimi w lobby o godzinie 10-tej. I dobrze się stało, że dziewczyny zdecydowały się z nami jechać, bo okazało się, że do wypożyczenia samochodu potrzebna była karta kredytowa. I to nie po to, aby nią płacić, bo zapłaciliśmy gotówką, ale żeby jej numer wpisać do umowy. Ani ja, ani Waldek nie posiadamy kart kredytowych (z wyjątkiem wirtualnych), ale taka chyba nie nie była odpowiednia, więc jedna z dziewczyn pobiegła do pokoju i za chwilkę wróciła z kartą kredytową. Pan spisujący umowę zrobił coś dziwnego, i to nie tylko dla nas, bo właścicielka karty również była tym zdziwiona, a mianowicie położył kartę pod umową w odpowiednim miejscu, w którym należało podać numer karty, i numer tej karty odbił pocierając to miejsce paznokciem, tak jak się zdziera zdrapki. Numer karty się odbił i więcej nie była ona już potrzebna. Pan nam wyjaśnił, że to jest związane z kwestią ubezpieczenia a właścicielka karty nie wnosiła żadnych zastrzeżeń, więc przyjęliśmy że tak ma być. I chyba wszystko było OK, bo do dnia dzisiejszego właścicielka karty nie dała nam znać, żeby coś się złego zadziało w związku z takim wykorzystaniem karty.
Ale cała procedura wypożyczenia trochę trwała i z miasta Kos wyjechaliśmy dopiero około godziny 11-tej.
Jeśli chodzi o plan wycieczki, to dziewczyny zdały się na nas. I powiem Wam już teraz, że były z wycieczki bardzo zadowolone, bo nie miały pojęcia, że takie fajne miejsca można na wyspie Kos zobaczyć.
Pierwszym punktem naszego programu było Palio Pyli.
Potter tak fajnie pokazała to miejsce, że nie mogłam go pominąć.
Dojazd jest bardzo prosty i krótki, więc po półgodzinnej jeździe byliśmy na parkingu pod zamkiem.