Więc co sił w nogach i w silniku pędzimy do zatoczek w okolicy Pokrivenika... wybieramy na chybił trafił najdalszą z nich...
droga w pewnym momencie zniknęła na horyzoncie... podjeżdżając powoli... okazało się...
że niesamowicie stromo opada w dół... jakiś Francuz zostawił samochód przed tym zjazdem... chwila konsternacji i decyzja próbuję
... zjeżdżamy...
... żona wbita w fotel kurczowo trzyma się samochodu... nieeee...
zamyka oczy...
ufff... zjechaliśmy cało...
jeszcze kilkaset metrów i jeeest... już jesteśmy przekonani, że to dobry wybór i dobre miejsce na plażowanie...
przy zatoczce jest tylko jeden domek, nie licząc budynku gospodarczego, właściciel tu nie mieszka i cały domek składa się z apartamentów do wynajęcia....mhm...wprost wymarzone miejsce dla naszej rodzinki...
właściciel, Chorwat, który właśnie przyjechał wyławia jeżowce brązowe pokazuje nam i mówi, że one są jadalne i że smakują jak kawior...
chociaż później jednego wyłowiłem nie chcieliśmy próbować
rozkładamy się na pustej plaży...
i kąpiel...
po jakimś czasie dochodzą do nas pensjonariusze apartamentów...
i okazuje się... że to oczywiście Polacy
... Pani stwierdziła, że przyjeżdża w to miejsce co roku i jest tu po raz czternasty!!!!
no to szacun (pomyślałem) , też bym tak chyba chciał... w takim miejscu... na takim odludziu... tylko w kontakcie z naturą i takimi widokami... gratuluję
na horyzoncie u wylotu zatoki widoczna wyspa Brac...
przyszedł czas na wytarganie z samochodu naszego pontonika, pierwszy nim rejs
i widoczki z niego...
Francuzi, którzy zostawili samochód na górze, zajmowali taki oto uroczy zakamarek... w którym im trochę poprzeszkadzaliśmy...
później przenieśli się na drugą stronę, aby poskakać z wielkiego kamienia, który wystawał z wody...
jakaś niewielka jaskinia w której ktoś rozpalał ognisko...
przejrzystość wody niespotykana, a i życie podwodne bogate...
powoli zbliżał się czas powrotu, a my zachwyceni spokojem, ciszą i krajobrazami...
zapomnieliśmy całkiem o tym, że po karkołomnym zjeździe do tej zatoki czeka nas chyba trudniejsze zadanie... podjazd
takiego znaku w Polsce nie spotkałem... a kolejne zdjęcie na pewno nie oddaje tej stromizny...
... daliśmy radę... a raczej nasze autko... teraz prosto do domku, kąpiel w baseniku i relaks na tarasie