Po dość intensywnym w zwiedzanie pierwszym tygodniu pobytu na Hvarze drugi tydzień postanowiliśmy spędzić bardziej leniwie... częściej przebywaliśmy przy domku, odwiedzaliśmy plaże w pobliżu sv.Niedzieli, zatokę Lucisce... czas płynął chociaż trochę wolniej i spokojniej... lecz koniec pobytu zbliżał się nieuchronnie... a zostało jeszcze tyyyle do zobaczenia... niestety wszystkiego się nie da... ale mało do tej pory w relacjach wyczytałem na temat półwyspu Kabal i jego zatoczek więc postanowiliśmy poświęcić jeden dzień na wyjazd w tamte rejony...
zobaczyliśmy tam zupełnie inny Hvar od tego, który znaliśmy do tej pory... oraz całą wyspę z zupełnie innej perspektywy...
płasko, równo... mijaliśmy całą masę plantacji, gajów oliwnych...
im dalej na północ tym mniej oznak cywilizacji i coraz bardziej dziko...
może by tak tutaj zjechać do jakiejś zatoczki i wykąpać się?... droga prowadzi w dół...
i tu się kończy...
niestety pierwsza próba nieudana
wygląda mi to na miejsce gdzie do wyspy doprowadzone są przewody energetyczne
choć widoczek dosyć ładny...
kolejna próba znalezienia kąpieliska już w przedbiegach odpadła... znowu trakcja elektryczna
jedziemy dalej... nie zniechęcamy się
... dojechaliśmy do końca drogi... i ...
jakiś tunel?? nic o tym nie wiem... ciekawe... reszta rodzinki już trochę zmęczona i marudząca ale idziemy... ścieżka niezbyt zachęcająca...
widoki naokoło również...
jest zatoczka i plaża lecz...
tutaj raczej nie będziemy się kąpać, choć mogłoby to być ładne, ciekawe miejsce
lecz wszechobecne śmieci wszystko psują
odechciało nam się wszystkiego... wracamy do samochodu...
Po powrocie wąską ścieżką wcześniej widziani Czesi na rowerach mocno nas przekonywali, że warto zawrócić i zobaczyć tunel... wskazali drogę... no dooobra pójdziemy...
ścieżka okazała się całkiem sympatyczna...
i widokowa...
dochodzimy do końca ścieżki...
i jeeest... wejście do tunelu...
no cóż idziemy wgłąb... zobaczyłem i usłyszałem przelatującego nietoperza... ale... ani mru mru... jakby żonka się dowiedziała nie weszłaby ani kroku dalej...
... zamiast tego kilka słów otuchy z nadzieją na odkrycie jakiegoś wyjścia... i idziemy
zakamarki korytarze... wgłąb podziemia nie wchodziliśmy... bardziej szukaliśmy innych wyjść...
były dwa... które odkryliśmy...
widoki ładne choć miejsca dość osłonięte jak przystało na ich fortyfikacyjne przeznaczenie...
murek po samą szyję...
wychodzimy...
mimo wszystko ciekawe doświadczenie... myślę, że warto było się wybrać
Gdy wracaliśmy promem do Splitu widać było wyjścia z tego tunelu - nasze punkty widokowe
ale o tym później...