Dzień 17 - Niebieskie oczy kapitana BellaWt.26.09. Po dobrze przespanej nocy

wracamy rano do monastyru.
Widoczna z tyłu góra nazywa się Topakas.

Zostało trochę samochodów, widać też ludzi; niektórzy wyglądają na "mocno zmęczonych"

po nocnym świętowaniu.
My idziemy drogą powyżej klasztoru i w tym miejscu wchodzimy na ścieżkę, która ma nas zaprowadzić do Sykii

. Być może niektórzy z czytelników pamiętają, że 3 lata temu nie udało nam się tam dojść

.
Jesteśmy przekonani, że tym razem nie zabłądzimy i zobaczymy to niezwykłe miejsce

.

Kamienista ścieżka nie jest wygodna, ale wynagradzają nam to krajobrazy

.
W oddali niezamieszkana wyspa Antimilos, a na przeciwległym zboczu widać zjazd na plażę Agios Georgios.


Jesteśmy na właściwej ścieżce

, o czym świadczy duża cyfra namalowana na kamieniu. Takich znaków do Sykii jest 6 lub 7

. Kłopot w tym, że cyfry są namalowane z niewłaściwej strony i nie widać, gdzie jest następny znak

.

Przy "trójce" monastyr wydaje się być całkiem blisko

.

Ścieżka w tym miejscu robi się szeroka i wygodna, tylko że wiedzie w lewo albo w prawo

.
Naturalnym wydaje się być pójście w górę i w lewo

.
Wspinamy się coraz wyżej i w oddali można zobaczyć nawet Plakę

.

Zaczynają mną jednak targać wątpliwości

. Znaków nie ma, Sykii nie widać, tylko krzaki i krzaczory

.

Nie chcąc zrażać Ładniejszej i chcąc dać nam obojgu nadzieję, biegam po kamienistych ścieżkach szukając drogi do Sykii

.

Ładniejsza cierpliwie podąża za mną

. Proszę jednak zwrócić uwagę na prześliczne widoki

.

Już wiem, że znowu zabłądziliśmy

. Może jednak podążając we właściwym kierunku uda nam się zejść w stronę Sykii

.
Napotykamy niewielką jaskinię, chyba zrobioną ludzkimi rękami

. W obawie przed najbardziej jadowitymi w Europie żmijami, nie zaglądamy zbyt głęboko do środka

.

To już jest na pewno wybudowane przez ludzi

. Tak wysoko, na takim zadupiu, kto tu mieszkał

.

A tu już zupełny szok

.

Tablica ku pamięci żołnierzy Royal Marines, czyli brytyjskiej piechoty morskiej.
Wtedy przypomniała mi się główna bohaterka książki "Grecka mozaika", która zakochała się w Ralphie, angielskim żołnierzu o oczach koloru letniego nieba

.
Dopiero teraz, pisząc tę relację zapoznałem się z niezwykłą historią miejsca, na które przypadkowo trafiliśmy

.
Niemieckie wojska opanowały Milos 6 maja 1941 roku i skapitulowały 9 maja 1945 r.
W nocy z 13-tego na 14-tego listopada 1944 r. oddział brytyjskich marines dowodzonych przez kapitana Arnolda Bella próbował zdobyć i zniszczyć niemiecką stację radarową Freya na górze Topakas. Nie udało się

.
Zginął dowódca i trzech jego żołnierzy. Syn kapitana Bella (w chwili jego śmierci miał 9 lat) odwiedził później to miejsce (fotka z netu).

Niemieckim garnizonem Topakas dowodził Horst Seegers (fotka z netu).

Z jego ciekawym życiorysem możemy zapoznać się
tutaj. Żeby zainteresować czytelników wspomnę tylko, że będąc zakochanym w Milos, kupił domek w Tripiti i spędzał tam dużo czasu.
Zatem zagadka tajemniczych zabudowań została wyjaśniona

. Był to niemiecki garnizon na górze Topakas (fotka z netu).

Kilkadziesiąt metrów dalej natrafiamy na pozostałości po stanowisku ogniowym.



No dobrze, ale co z Sykią

. Kleftiko widać w oddali, ale Sykii nie można stąd dostrzec

. Zejście w dół praktycznie niemożliwe, no chyba, że bylibyśmy komandosami z Navarony

.

Nie ma wyjścia, wracamy tą samą drogą, a ja czuję się tak jakbym znosił całe to żelastwo z góry

.
Zjeżdżamy na plażę Agios Georgios. Zjazd jakby łatwiejszy niż 3 lata temu, ale pod wodą równie nieciekawie jak poprzednio

. Przynajmniej na lądzie trochę kolorków i kozy

.





W drodze powrotnej do Zefirii jeszcze spojrzenie na malowniczą przydrożną kapliczkę,

jeden z moich ulubionych widoków na Milos

i uciekające kuropatwy.

Co tu dużo pisać, zasypiam z ciężkim sercem i obolałymi nogami

.