Dzień 6 - Nieoceniona pomoc GeorgiosaPt. 15.09. Kot był na dobranoc, a i na dzień dobry też przyszedł

. Chyba nas polubił, może też wyczuł swoim szóstym kocim zmysłem, że nadszedł czas pożegnania

.

Prom "Artemis" odpływał dopiero o 17:45, trzeba było jednak opuścić pokój. Na szczęście Lambros zaproponował nam, że po południu możemy bezpłatnie skorzystać z prysznica

. Jakby tego było mało, wręczył nam 1/2 litra domowego, mocnego - 45%

- tsipouro (z dodatkiem anyżu). Woltaż trunku podaję w oparciu o internet, ale wydaje mi się, że był mocniejszy i bardzo dobry

.
Pobliskiej plaży Koumbara nie mieliśmy w planach, ale skoro w folderze i na mapie wyglądała zachęcająco, to czemu jej nie zobaczyć

.

Port niedaleko

.

To ciekawie wyglądające miejsce chciałem zobaczyć po plażowaniu, ale widoczna, zamknięta brama storpedowała mój zamysł

.

To widok na jedną z trzech restauracji otaczających tę plażę. Odniosłem wrażenie, że trochę tu zainwestowano i Koumbara próbuje konkurować z plażą Mylopotas

.

Pora na snorkowanie

.




Szału nie było

.
Fotka pokazująca Koumbarę z miejsca, gdzie zatrzymała mnie zamknięta brama.

Wracamy do Villi Mata, gdzie Lambros zgodnie z obietnicą umożliwia nam wzięcie prysznica

.
Serdeczne pożegnanie, efcharisto poli

Prom na Sikinos, za który zapłaciliśmy 17 euro, spóźnił się godzinę.
Do widzenia Ios, bo chciałbym kiedyś tu wrócić

.


Zaczyna już zmierzchać, kiedy dopływamy do Sikinos

.

Rozpoczynam szukanie noclegu. Idzie jak po grudzie. Miejsca są, ale właściwie to będą ... od jutra

.
Chyba piątkowy wieczór to nie jest dobry czas na szukanie noclegu

.
W porcie nic nie zwojuję

, jedziemy dalej, ale mam problem ze znalezieniem (ach ta nawigacja

) kolejnego miejsca wytypowanego przy planowaniu podróży.
Jedziemy dalej, tu też zajęte (zarezerwowane) przez grupę płynącą z nami na statku

.
W tym momencie przydaje się moje wieloletnie doświadczenie

. Zagaduję do właściciela pobliskiego sklepu. Gościu chwyta za telefon i po chwili jest właściciel kilku apartmanów

, ale dostępnych dopiero od jutra

.
Nic to, Georgios (bo on jest tym uczynnym człowiekiem) dzwoni po raz drugi i ... BINGO

.
Bardzo dziękujemy za pomoc i razem z Dimitriosem podjeżdżamy do jego pobliskiego Galini Apartments.
Notabene dość słabo reklamowanych w internecie

. Dimitrios nie dość, że też ma podobnego Nissana (zachwalamy swoje auta

), to jeszcze jest energicznym, konkretnym facetem

.
Pokoje na parterze wycenia podejrzanie drogo (40 euro/noc)

, ale bardzo podobne (niewiele mniejsze) na piętrze już mają odpowiednią cenę - 25 euro/noc

. Bierzemy z pocałowaniem ręki

.

Apartament może nie wygląda oszałamiająco, ale miał dobrą kuchnię, łazienkę, balkon i spełniał nasze skromne wymagania

. Jedyny minus, że nagrzewał się w ciągu dnia i trzeba było wieczorem na 3-4 godz. włączać klimatyzację.
Wieczorny widok z balkonu podziałał kojąco i zapowiadał, że tu może być całkiem ciekawie
