Dzień 4 - Na paznokciach
Śr. 13.09. Ten apartament podobał nam się też dlatego, że było sporo roślinności wokół i nie nagrzewał się w ciągu dnia. Nie musieliśmy używać klimatyzacji , czego zawsze staramy się unikać .
Pan Lambros chyba nie zorientował sie, że znowu jedziemy (przynajmniej spróbujemy ) na plażę Lorentzainę. Pochwalił nasz wybór, zapewnił, że nie ma tam rekinów, a ja skręciłem tym razem we właściwą stronę .
Plaża robi niezłe wrażenie i nie przeszkada nam, że na jej drugim krańcu, za dużym kamieniem, jest już para młodych naturystów .
My zajmujemy to miejsce .
Pod wodą niestety przeciętnie i trzeba nawet sporo odpłynąć, żeby pojawiły się jakieś rybki .
Niestety zaczyna przybywać coraz więcej ludzi, no tak, dojazd jest przecież bardzo łatwy .
Młodzi Grecy, siadają tuż koło nas, jak mówi Ładniejsza "na paznokciach" .
Wytrzymujemy nie dłużej niż 2 godz. i jedziemy na plażę Psathi. Tam jest mniej ludzi, ale i tak uciekamy na jej południowe krańce, gdzie nie ma nikogo, choć zbyt ładnie (z tyłu) to tam nie jest .
Pod wodą też bida z nędzą .
Jednak jak się ustawi właściwie leżaczek, to widok na morze (wyspa Iraklia) jest w pełni zadowalający .
Na wieczór zaplanowałem dojazd na plażę Mylopotas i rozpoczęcie stamtąd rajdu po barach (clubbing ) przez Chorę aż do portu. Niestety nie doszedłem do porozumienia z żoną i z tej relacji nie dowiemy się, czy Ios we wrześniu też jest "grecką Ibizą" .
Zszedłem za to na dół i wręczyłem Lambrosowi podarunek od nas - "małpkę" żubrówki .
Był mocno zaskoczony i ... zadowolony .